Adam Duda: to odpowiednie miejsce, by rozwinąć skrzydła [WYWIAD]


adam_duda_krzeselka

– Nie ukrywam, że w to lato miałem różne myśli odnośnie tej swojej przygody. Stwierdziłem jednak, że jakbym miał w wieku 25 lat kończyć z piłką, to pewnie po czasie bym tego żałował – mówi nowy napastnik Rozwoju Katowice.

Dziesięć miesięcy temu przyjechałeś z Pogonią Siedlce na mecz z Rozwojem, strzeliłeś dwa gole i powiedziałeś, że pewnie trochę mamy czego żałować, skoro latem podziękowaliśmy ci po testach. Teraz jesteś w naszym klubie. Strasznie przewrotne to piłkarskie życie…
– Rzeczywiście… Takie jednak przypadki już się zdarzały. Będąc w Pogoni, oczywiście cieszyłem się wtedy z wygranej i dwóch bramek, ale to już historia. Teraz najważniejsze dla mnie, by osiągać dobre wyniki z Rozwojem. Skoro na tym stadionie udało mi się strzelić dwa gole, to mam nadzieję, że teraz będzie ich jeszcze więcej.

Wtedy, w październiku, miałeś na koncie 7 trafień po 14 kolejkach pierwszej ligi, ale do końca sezonu ten licznik już nie drgnął. Co się stało?
– Wtedy ten wynik był bardzo dobry i bardzo obiecujący. Zimą do Pogoni dołączyło kilku nowych zawodników i trener Sasal miał po prostu inną koncepcję. Po przygotowaniach nie widział dla mnie miejsca, trochę odsuwał i nie grałem już tak dużo, jak w pierwszej rundzie – więc goli nie było. Trzeba pamiętać że w drugiej rundzie mocno zmienił się też zespół personalnie. Przestali grać między innym Kamil Dmowski, Krzysztof Bodziony, kontuzje dopadły Dawida Dzięgielewskiego, a z drużyny odszedł Piotrek Ceglarz. W miejsce tych zawodników przyszli inni, przez co styl gry w rundzie wiosennej bardzo się zmienił i w wyniku tego niestety sytuacji bramkowych miałem naprawdę bardzo niewiele. Stąd też nie było bramek.

Trudno się było z tym wszystkim pogodzić?
– Nie chcę się już za mocno nad tym rozwodzić, bo nie jestem też zawodnikiem, który będzie teraz źle mówił o innych. Uważam że w Pogoni była spora grupa dobrych zawodników i z wieloma kolegami utrzymuję kontakt do teraz. Niestety, w pewnym momencie dało się odczuć, że były jednostki, dla których ważniejsze jest dobro indywidualne niż zespołowe. Oczywiście, było mi z tym źle, bo osiągnąłem jesienią bardzo dobry wynik, a wiosna była zupełnie inna niż zakładałem. Teraz skupiam się jednak na nowym wyzwaniu w Rozwoju.

Dołączyłeś tu późno, bo w połowie sierpnia. Jak przebiegały poszukiwania nowego klubu?
– Wraz z menedżerem szukaliśmy dla mnie miejsca w pierwszej lidze. Niestety, nie udało się nic znaleźć, a Rozwój był bardzo zdeterminowany. Ja też uważam, że to dobre miejsce, dobry zespół, dobre warunki, dobry trener… Widzę, że ludzie są związani z tym klubem, chcą go ciągnąć ku górze, mają dużo energii, by go prowadzić. Myślę, że to najlepszy wybór, jakiego mogłem latem dokonać.

Cztery lata temu grałeś i strzelałeś gole dla Lechii Gdańsk, której jesteś wychowankiem. Czujesz, że ekstraklasę masz lata świetlne za sobą, czy wciąż jest na wyciągnięcie ręki?
– Szczerze mówiąc, sądzę, że cały czas jest w zasięgu. Niestety, taka jest piłka, że po dobrej rundzie nagle może przyjść gorsza. Są różne sytuacje, które nie sprzyjają. Po wszystkich moich przygodach w ekstraklasie i wypożyczeniu do Chojniczanki przyszedł czas na Widzew. Klub organizacyjnie był w strasznym dołku, ogłosił bankructwo. Spędziłem tam jednak wiele czasu z trenerem personalnym czy psychologiem, potem przyszedł czas na Pogoń, byłem w bardzo dobrej formie i wydawało mi się, że wszystko jest na właściwej drodze. Życie jednak mnie zweryfikowało, bo okazało się, że jest wręcz przeciwnie – ciężko mi było znaleźć klub w pierwszej lidze. Chyba każdy piłkarz jest ambitny i ma marzenia, ja też do tej grupy należę. Będę bardzo mocno się starał, by wrócić, ale przede wszystkim muszę na to sobie zapracować. Meczami w drugiej lidze też da się to małymi krokami zrobić. Trzeba mierzyć wysoko, bo to motywacja do dalszej pracy.

Mówisz o psychologii; w ekstraklasie głowa nie do końca dojechała?
– Przy trenerze „Bobo” Kaczmarku atmosfera w drużynie była bardzo dobra, więc nie odczuwałem tak mocno tej presji, jaka jest w ekstraklasie – o wiele większa niż gdzie indziej. Wiadomo – kluby są z dużych miast, wiele ludzi przychodzi na stadiony, zależy im na wynikach. Głowa jest więc w tym wszystkim bardzo ważna. Trener Michał Probierz, który przyszedł po trenerze Kaczmarku, w żadnym wypadku mi nie pomagał ani nie odciążał od tego wszystkiego. Być może gdybym miał wtedy kogoś takiego jak Paweł Drużek (psycholog – dop. red), który pomógł mi po gorszych chwilach w Widzewie, to byłbym w innym miejscu. Czasu jednak nie cofniemy, trzeba patrzeć przed siebie. Jestem nastawiony na to, że łatwo nie będzie.

Jak w ogóle zapatrujesz się dziś na swoją piłkarską drogę? Od macierzystej Lechii Gdańsk po mały drugoligowy klub z drugiego końca Polski…
– Nie ukrywam, że w to lato miałem różne myśli odnośnie swojej przygody. Stwierdziłem jednak, że jakbym miał w wieku 25 lat kończyć z piłką, to pewnie po czasie bym tego żałował. Szkoda byłoby tej ogromnej pracy wykonanej w Łodzi, która przełożyła się na tę dobrą rundę w Siedlcach. Chcę dalej próbować swoich sił, a czuję, że Rozwój to odpowiednie miejsce, by rozwinąć skrzydła, tak po piłkarsku się odbudować. Jak będzie, czas pokaże.

Wspominałeś kiedyś, że z kibicami Lechii zdarzało ci się ruszać na wyjazdy. Jak zatem odnajdziesz się w klubie bez „ultrasów”?
– Są tego dobre i złe strony. Dzięki temu presja może być trochę mniejsza, co oczywiście w żadnym wypadku nie zwalnia nas z osiągania wyników. Czasami w mniejszych klubach jest łatwiej o spokojniejszą głowę, a to bardzo ważne. W żadnym wypadku więc nie jest to dla mnie problemem.

Powoli zadomawiasz się już w Katowicach?
– Od 11 czerwca jestem żonaty, mamy w drodze dziecko, mieszkanie wybrane… Wprowadzamy się, zamieszkamy niedaleko stadionu. Dom jest tam, gdzie rodzina. Skoro żona będzie ze mną, to najwierniejszego kibica będę miał przy sobie. Nic, tylko pracować i osiągać dobre wyniki.

Tak na sam koniec: jakie wrażenia po debiucie? Zagrałeś w drugiej połowie meczu z Siarką Tarnobrzeg.
– Oj, na pewno nie był to wymarzony debiut, bo taki byłby, gdybyśmy wygrali, a ja – jako napastnik – coś strzelił. Trudno, przegraliśmy i już nic z tym nie zrobimy. Trzeba wyciągnąć wnioski. Serio uważam, że ta drużyna ma ogromny potencjał i jesteśmy w stanie go wykrzesać na tyle, by wynik w tabeli był dużo, dużo lepszy niż jest teraz.

adam_duda_stadion

Adam DUDA
urodzony: 29.04.1991 w Gdańsku
pozycja na boisku: napastnik
kluby: Lechia Gdańsk (do 2013), Chojniczanka (2014), Widzew Łódź (2014), Pogoń Siedlce (2015-16), Rozwój Katowice (2016-?).
w ekstraklasie: 26 meczów/5 goli
w I lidze: 58 meczów/10 goli

foto: Szymon Kępczyński, źródło: własne