– Z każdym meczem rozkręcamy się. Wierzę, że zima jeszcze może być spokojna – mówi lewy obrońca Rozwoju Katowice.
Gol strzelony Polonii Warszawa z rzutu wolnego dał dużą satysfakcję?
– Dochodzą mnie słuchy, że ta bramka była wyjątkowo ładna. Fajnie, że wpadło, tylko szkoda, że nie dała trzech punktów. A do wolnych zawsze podchodziłem; z różnym skutkiem. Raz wpadało, raz nie, ale nie boję się wziąć sprawy w swoje ręce i uderzyć. Pamiętam okres, gdy grałem w Okocimskim Brzesko. Wtedy z dalszej odległości trafiałem na Łęcznej i z Puszczą. W sobotę taki miałem plan od samego początku, by uderzyć w długi róg. Przypuszczałem, że bramkarz zrobi krok do środka i wtedy zrobi się miejsce w „długim” rogu. Musiałbym być Messim, by z takiej odległości uderzyć skutecznie nad murem. W Rozwoju nasza hierarchia przy stałych fragmentach gry zależy od sytuacji meczowej. Dane mi było podejść w sobotę, strzeliłem, więc mam nadzieję, że w następnym meczu też podejdę.
Żal duży, że nie było to zwycięskie trafienie?
– Niedosyt pozostał – i to wielki. Bardzo bym się cieszył, gdyby dała trzy punkty, ale skończyło się na jednym. Trzeba go brać. Sytuacja w tabeli, to ostatnie miejsce, które zajmujemy, nie jest adekwatne do prezentowanej przez nas gry. W tym roku zostało do rozegrania jeszcze sześć kolejek i musimy punktować jak najwięcej, by mieć spokojną zimę. Patrzę na to wszystko realnie, ale i z optymizmem. Gdybyśmy grali słabo, fatalnie, byłoby inaczej, ale spójrzmy na te mecze. Z Odrą Opole mimo porażki graliśmy bardzo dobrze, z Polonią – też dobrze. Był remis; nie umiemy niestety strzelać tych decydujących goli. Mam nadzieję, że to w końcu obróci się na naszą korzyść. Początek sezonu był dla nas bardzo ciężki. Nie chcę wnikać w to, co się poprawiło. Może po prostu wzięliśmy się bardziej w garść, z każdym meczem się rozkręcamy i gołym okiem widać, że gra jest coraz lepsza.
Ty ten początek sezonu obserwowałeś z ławki rezerwowych. Zaskoczenie czy tak miało być?
– Na pewno było trochę złości piłkarskiej spowodowanej tym, ze nie gram. Miałem jednak za sobą ciężki okres w Nowym Sączu, gdzie doznałem kontuzji kolana. Czas leczenia trochę się wydłużył. Rozmawiałem z trenerem Smyłą o tym, jak ma wyglądać moja rola na początku, Skończyło się na tym, że usiadłem na ławkę i wchodziłem na końcówki. Starałem się jak mogłem podczas tych epizodów. Odczuwałem jeszcze skutku urazu, ale od dłuższego czasu – odkąd wskoczyłem do pierwszego składu – jest bardzo dobrze, kolano jest we właściwym stanie, idzie to wszystko w dobrym kierunku i to mnie cieszy. Robię swoją robotę najlepiej jak potrafię. Mimo że jestem szczebel rozgrywkowy niżej niż w ostatnich latach, to wciąż chcę rozwijać swoje umiejętności i Rozwój może mi w tym pomóc.
foto: MK, SK