Po sobotnim sparingu z AKS-em Mikołów, wygranym przez nasz zespół 5:0, pogadaliśmy chwilę z bramkarzem rywali, ale przede wszystkim – wychowankiem i wieloletnim zawodnikiem Rozwoju. Sprawdźcie, co powiedział nam „Solin”.
Zszokowany rozmiarami porażki?
– Wiadomo, że dla nas był to nie tylko pierwszy sparing, ale w ogóle pierwsze zimą wyjście na duże boisko. Jakiś wpływ to na pewno miało, nie chcę jednak się usprawiedliwiać i szukać wymówek. Z pewnością dla co najmniej dwóch zawodników naszego składu – „Gały” i mnie, o ile nie nawet większej liczby – był to szczególny mecz. Może stąd trochę nerwów w pierwszej połowie… Trzeźwo patrząc, byliśmy od Rozwoju zespołem dużo słabszym. U siebie jesteście mocni, jeszcze nie przegraliście oficjalnego spotkania. Trzeba brać na to poprawkę. Mam nadzieję, że w kolejnych sparingach będzie lepiej.
Konfrontacje między zespołami z pierwszej i drugiej grupy śląskiej IV ligi zawsze mogą być pewną niewiadomą. Wy zimujecie na 8. miejscu w swojej grupie, my – na 5. miejscu w swojej. Sądziłeś, że różnica będzie mniejsza?
– Staram się nie porównywać sił obu grup. Odpowiem inaczej: na własnej skórze przekonaliśmy się, że jest różnica między drużyną, która trenuje pięć razy w tygodniu – jak Rozwój – a taką, która ma tylko trzy treningi, w dodatku nieraz odbywając je w niepełnym wymiarze kadrowym. To musi się odbijać potem w czasie meczu. Samym doświadczeniem, ograniem, pewnych rzeczy się nie zatuszuje. Wiele osób w czwartej lidze może się łudzić patrząc na Rozwój, mówić sobie: – Kurde, to przecież tylko juniorzy, spokojnie damy radę. Codzienne treningi pod okiem trenerów mających doświadczenie ze szczebli wyższych niż czwarta liga muszą jednak przynosić efekty.
Sam miałeś styczność z Tomaszem Wróblem zarówno będącym zawodnikiem, jak i trenerem.
– Widać po Rozwoju jego rękę. Wiem, jak chce grać, jaki jest styl, na którym się wzoruje. To, co widziałem w sobotnim sparingu, niewiele odbiegało od sposobu, jakim próbowaliśmy grać za czasów drugiej ligi, gdy trenerzy Bosowski czy Wróbel ustawiali nas w systemie 3-5-2. Widzę pewne podobieństwa. Oczywiście, wykonawcy są inni, ale styl pozostaje ten sam. Oby to wyszło chłopakom na dobre. Niech Rozwój będzie tylko ich przystankiem w przygodzie z piłką – albo i karierze. Oby się rozwijali, szli wyżej.
Kto z perspektywy boiska podobał ci się najbardziej?
– Bartek Chwila, no i zawodnicy, którzy trenowali z drużyną jeszcze za czasów drugiej ligi – Robert Woźniak, Piotrek Barwiński. Patrząc po chłopakach, którzy liznęli drugiej ligi i zdołali zadebiutować na szczeblu centralnym, to widzę, że każdy systematycznie robi krok do przodu. Jako wychowanek cieszę się, że Rozwój wrócił do seniorskiej piłki, choć smutne jest, że już na Kolejarzu, a nie przy Zgody 28. Osobiście bardzo mnie to boli. Nie tak dawno graliśmy na Zgody z Górnikiem czy Legią. Ten stadion, choć chodzili na niego głównie lokalni kibice, nieraz zapełniał się setkami osób, przeżywał coś fajnego. Godne zauważenia, że teraz Rozwój opiera się wyłącznie na wychowankach. Sam nim jestem, dlatego tym bardziej podoba mi się ta inicjatywa. Cieszyłbym się, gdyby w jakiejś perspektywie czasowej chłopakom udało się zagrać ligę wyżej jako Rozwój, bo jestem pewien, że indywidualnie będą próbować swych sił. Przyznam szczerze, że początkowo byłem zaskoczony tak dobrymi wynikami, ale teraz sam z perspektywy boiska przekonałem się, że nie ma w tym przypadku. Oby tak dalej.
Na koniec może słowo o tobie?
– Poziom, który prezentuję, pewnie jest odzwierciedleniem miejsca, w jaki jestem… Sądzę, że w zespole walczącym o coś więcej dałbym sobie radę, ale podkreślam, że w Mikołowie jest mi bardzo dobrze. Cieszę się, że mam trenera bramkarzy, Roberta Mioduszewskiego, co w IV lidze nie jest normą. Bardzo cenię sobie warunki, jakie stwarza do treningu nasz sztab i klub. Jeśli będziemy systematycznie pracować, to nikt nie powiedział, że nie powalczymy o coś więcej. To przecież bardzo wyrównane rozgrywki. Złudzeń co do ofert z wyższych lig już nie mam. Jestem szczęśliwy w AKS-ie.
foto: administrator