– 1/8 finału Pucharu Polski: to może nie działa jakoś mocno na wyobraźnię, ale byłby to jeden z większych sukcesów w historii klubu. Takie są fakty – podkreśla Bartosz Soliński, bramkarz Rozwoju.
Jak dużą radość dała derbowa wygrana w Rybniku?
– To duży oddech ulgi dla nas wszystkich. Mamy świadomość tego, w jakim miejscu jesteśmy. Zwycięstwo w takich okolicznościach smakuje podwójnie. Wczoraj mieliśmy wolne, dziś wróciliśmy do klubu i od razu inaczej, milej się trenowało niż w kilku ostatnich tygodniach.
Pamiętasz, kiedy po raz ostatni zachowałeś czyste konto?
– Zaznaczę, że ten mecz nie był w moim wykonaniu jakiś idealny. Fajnie, że wyszło na zero, ale popełniłem też wiele błędów. To był chyba dopiero mój piąty albo szósty mecz w tym roku. Musiałbym sięgnąć pamięcią do jesieni ubiegłego sezonu. Wtedy były czyste konta z Siarką Tarnobrzeg i Gwardią Koszalin.
Wiele błędów – to znaczy?
– W pierwszej połowie rywale mieli w jednej akcji dwie poprzeczki i słupek. Wtedy, przy tym rzucie rożnym, zawodnik mnie uprzedził. Powinienem się inaczej zachować. Raz nie najlepiej też piąstkowałem… Przyznam jednak, że dawno nie grałem z zespołem, który egzekwowałby stałe fragmenty gry tak dobrze. Wszystko działo się w tłoku, warunki atmosferyczne też nie pomagały. No, ale szczęście było przy mnie, dlatego udało się to zero z tyłu uzyskać.
Która interwencja dała najwięcej radości?
– Ta ostatnia, gdy już prowadziliśmy 2:0. Było zagrożenie, że mimo dobrego meczu nie wyjdziemy na zero z tyłu. Obroniłem strzał i chwilę później sędzia zagwizdał. Oddech ulgi.
Gdy przez większość sezonu jest się rezerwowym, trudno być cały czas pod bronią?
– Pierwszy raz jestem w takiej sytuacji, że o tym, czy zagram, mogę się dowiedzieć z dnia na dzień, z godziny na godzinę. Taka jest jednak polityka klubu, że liczba młodzieżowców musi być odpowiednia i na to przystałem. Nie pozostało mi nic innego niż robić na boisku to, co do mnie należy i dawać trenerom jak najwięcej argumentów, by szukali młodzieżowców na innej pozycji niż bramkarz.
Jesteś w stanie przekazać jakieś doświadczenie Bartoszowi Golikowi czy Bartoszowi Neugebauerowi?
– Ja w ich wieku na takim poziomie nie grałem. Podczas gdy oni występują już na szczeblu centralnym, ja wtedy byłem tylko w juniorach starszych. Różnica na ich korzyść jest dość duża. Jeśli miałbym coś im doradzić, to jedno: żeby nie bać się ryzyka, nie zasiedzieć się w Rozwoju. Nie mogę powiedzieć złego słowa na klub, ale jeśli będą mieli szansę pójść wyżej, to muszą z niej korzystać. Taka jest polityka Rozwoju, że promuje zawodników i jeśli tylko mają możliwość, to nie są przez nikogo blokowani.
Ty już nieraz byłeś „schowany w szafie”, ale zawsze z niej wyskakiwałeś, udowadniając, że jesteś w stanie z powodzeniem bronić w drugiej lidze.
– Po czterech jesiennych meczach, w których zagrałem, byłem rozgoryczony, że straciliśmy aż osiem bramek. Dużo. Trenerzy wymagają ode mnie, że skoro już wchodzę do bramki jako nie-młodzieżowiec, to muszę być dla zespołu wartością dodaną. Zdradzę, że z trenerem Koniarkiem w minionym tygodniu zawarliśmy między sobą pewną umowę. Nie wypadało mi go zawieść, miałem to z tyłu głowy i może dzięki temu udało się też zagrać w Rybniku niezłe zawody. Ale nie ma co spoczywać na laurach; przed nami ważny mecz w Puławach, a w sobotę – chyba jeszcze ważniejszy z Resovią. Musimy odbić się od tego dna.
Dwa ostatnie mecze wygraliśmy. Wierzyłeś, że jeszcze się pozbieraliśmy?
– Już między sobą w szatni mówiliśmy przed niektórymi spotkaniami, że „jak nie teraz, to kiedy?”. Gdyby ktoś po porażce ze Stalą Stalowa Wola powiedział jednak, że teraz przyjdą dwa zwycięstwa, to uchodziłby za dość mocnego optymistę. Na szczęście, los nam pomógł, my zebraliśmy się też między sobą i wyglądało to wszystko już o niebo lepiej. Przecież jesienią nie brakowało spotkań, które przegrywaliśmy bez walki, będąc dużo słabszym i zdominowanym przez rywala. Z Gryfem i ROW-em było widać wiele zaangażowania, zęba. Za tym poszły wyniki. Przecież to tylko polska druga liga. Tu nieraz wygrywa się charakterem, a nie umiejętnościami.
No, ale kilku zawodników będących w stanie zrobić różnicę też mamy.
– W porównaniu do wiosny, kiedy wyszliśmy ze strefy spadkowej i już na trzy kolejki przed końcem zapewniliśmy sobie utrzymanie, skład bardzo się zmienił. Pewien trzon jednak pozostał. W zespole trzeba mieć kilku wirtuozów, którzy zagrają na fortepianie. I – tak jak w Rybniku zrobił to „Pacho” – w ważnym momencie wezmą piłkę, pojadą, strzelą gola. Od kogoś w tej drużynie trzeba wymagać. Naszym zadaniem jest nie dopuścić do straty bramki, a zawodników z przodu – żeby wykorzystali to, co mają. Wszystkiego nie wybronisz i nie strzelisz, ale akurat z ROW-em mieliśmy niemalże 100-procentową skuteczność. Chwała chłopakom za to. Cieszymy się też, że swojego drugiego gola doczekał się Damian Niedojad. Mam nadzieję, że pójdzie za ciosem, bo każdy zawodnik w formie jest dla nas skarbem. Niech to będzie przełamanie, punkt zwrotny. Oby Damian strzelał regularnie, a drużyna punktowała.
Co dla ciebie, wychowanka Rozwoju, oznacza perspektywa walki z Wisłą Puławy o 1/8 finału Pucharu Polski?
– W szatni powtarzamy, że jesteśmy jeden krok od meczu z bardzo poważnym, ekstraklasowym rywalem. Fajnie byłoby to osiągnąć. Starty w Pucharze Polski ostatnio były traktowane raczej po macoszemu. Pamiętam derby z GKS-em Katowice sprzed trzech lat, w których może nie zagraliśmy dobrze, ale było to ciekawe przeżycie. Miło byłoby coś podobnego powtórzyć, zmierzyć się z atrakcyjnym przeciwnikiem. W Puławach zagramy tak naprawdę o jeden z największych sukcesów w historii klubu, bo w 1/8 finału Pucharu Polski jeszcze Rozwój nie był. Może nie działa to jakoś mocno na wyobraźnię, ale takie są fakty.
Czego spodziewasz się po Wiśle?
– Oglądałem kilka skrótów meczów z jej udziałem. To niezły zespół. Patrząc na nazwiska, trochę po spadku ze szczebla centralnego się zmieniło, ale nie są to anonimowi zawodnicy. Część z nich grała przynajmniej w drugiej lidze, dlatego musimy się przygotować na ciężki bój. W lidze ostatnio przegraliśmy tam 0:1. Na nasz plus powinno działać dobre boisko, godzina 18:00, światła. Wydaje mi się, że dobrze czujemy się w takich warunkach. Nic, tylko wyjść na murawę i cieszyć się możliwością walki o taki cel jak 1/8 finału PP.
Wisła Puławy – Rozwój Katowice
1/16 finału Pucharu Polski
środa, 31 października, godz. 18:00, stadion MOSiR w Puławach
Sędziuje: Sebastian Tarnowski (Wrocław).
foto: Tomasz Błaszczyk