Po dwóch ubiegłorocznych zwycięstwach w Stargardzie, tym razem z dalekiej północy przyszło nam wracać z punktem, który smakował jednak wybornie, bo uratował go w doliczonym czasie gry Przemysław Gałecki. Wciąż czekamy jednak na pierwszą w sezonie wygraną.
Za nami trzecia kolejka i nie doczekaliśmy się jeszcze premierowego w rundzie jesiennej zwycięstwa. Po remisie w Toruniu i porażce z łódzkim Widzewem, tym razem zremisowaliśmy z Błękitnym Stargard na terenie, który w 2017 roku okazywał się dla nas szczęśliwy. Dwukrotnie wygrywaliśmy tam bardzo ważne w kontekście walki o utrzymanie mecze – 2:0 i 2:1. Tym razem zdobyliśmy punkt, który smakował jak wygrana.
Zaczęliśmy nieźle. Nie minęło nawet pięć minut, a Daniel Paszek już dwukrotnie wstrzeliwywał piłkę w pole karne gospodarzy. Za pierwszym razem nikt nie zdołał przeciąć jego dogrania, za drugim razem – uderzenie głową oddał Kamil Łączek. Mocne, czyste, lecz kąt był chyba zbyt ostry, by sprawić trudności Mariuszowi Rzepeckiemu. Golkiper Błękitnych pewnie złapał piłkę. Po kilkudziesięciu sekundach, za sprawą zdarzenia po przeciwnej stronie boiska, zadrżeliśmy. Bartosz Golik nabił Michała Cywińskiego, ale – na nasze szczęście – piłka minęła słupek naszej bramki.
Nie minęła go jednak w 27. minucie. Filip Karmański stojąc kilkanaście metrów od „świątyni” Rozwoju popisał się pięknym, mocnym uderzeniem z półwoleja. Stargardzianie mieli powody do radości, a nasz zespół mógł wyrównać już sześć minut później, lecz Damian Niedojad z bliska nie zdołał zamknąć centry Michała Płonki i tylko złapaliśmy się za głowy.
Generalnie jednak, bliżej niż gola dla nas, było drugie trafienie dla Błękitnych. W 34. minucie po pięknej zespołowej akcji Cywiński strzelił nad poprzeczką, Patryk Baramowski po rzucie rożnym główkował w górną siatkę, a po próbie Przemysława Brzeziańskiego i rykoszecie świetnie interweniował Golik, parując futbolówkę na korner. Nasz bramkarz stanął też na wysokości zadania tuż przed przerwą, gdy – po „centrostrzale” Karmańskiego z rzutu wolnego z lewej strony boiska – zdołał oddalić zagrożenie. Pierwszą połowę zakończyła szamotanina między zawodnikami obu drużyn. Mieliśmy nadzieję, że ta sportowa złość po przerwie zostanie przekuta na coś pozytywnego.
Drugą połowę rozpoczęliśmy z jedną zmianą. Bartosza Baranowicza w środku pola zastąpił Rafał Kuliński. W tę część gry weszliśmy z animuszem, ale nie przekładało się to na większe konkrety. Zagrażaliśmy po stałych fragmentach: w zamieszaniu po rzucie rożnym starał się uderzać Michał Płonka, lecz został zablokowany (53. minuta), z kolei po kolejnym kornerze (58.) centrę Tomasza Wróbla zamknął głową Damian Lepiarz, lecz piłka minęła cel.
Musieliśmy uważać na kontry. Blisko podwyższenia prowadzenia miejscowi byli właśnie po jednej z nich (55. min.), ale na nasze szczęście Adrian Kwiatkowski po dośrodkowaniu Junpeia Shimmury uderzył głową nieznacznie obok naszej bramki.
W 69. minucie Rozwój przeprowadził najładniejszą do tej pory akcję. Michał Płonka ograł rywala na skraju pola karnego, dośrodkował, klatką piersiową piłkę przygotował sobie do uderzenia Tomasz Wróbel, ale nie było już ono dokładne. Nie potrafiliśmy poważniej sprawdzić czujności stargardzkiego golkipera, brakowało nam w ofensywie argumentów, które pomogłyby wykreować okazje na wyrównanie.
W 80. minucie pomogli nam w tym… Błękitni. A konkretniej – Rzepecki. Golkiper wyszedł za pole karne do takiej „świecy”, zagrał ręką, został ukarany żółtą kartką, a my zyskaliśmy wolnego na wprost od bramki – i kilkanaście metrów od niej. Na uderzenie nie zdecydował się ten, który już raz w tym sezonie ze stałego fragmentu trafił, a więc Rafał Kuliński. Lewą nogą ostatecznie przymierzył Seweryn Gancarczyk. Piłka odbiła się od słupka, a sytuacyjna dobitka Tomasza Wróbla poszybowała nad bramką. Ajajajaj…. Szkoda było tej sytuacji.
Lepszej na uratowanie punktu już nie mieliśmy? Gdzie tam! Drugą z rzędu porażką – a pierwszą w Stargardzie po blisko pięciu latach (wrzesień 2013) – nie skończyło się dzięki szarży Rozwoju z trzeciej minuty doliczonego czasu gry. Do siatki po pięknej akcji prawą flanką Paszka i dośrodkowaniu, głową trafił wprowadzony z ławki Przemysław Gałecki. Mamy cenny – zważywszy na obraz meczu i okoliczności – punkt, a na pierwszą w sezonie wygraną poczekamy przynajmniej kolejnych siedem dni. Za tydzień przy Zgody podejmować będziemy spadkowicza z pierwszej ligi – Pogoń Siedlce. Zapraszamy na trybuny!
Protokół meczowy
3. kolejka II ligi
sobota, 4 sierpnia, godz. 16:00, stadion w Stargardzie przy ul. Ceglanej
Błękitni Stargard – Rozwój Katowice 1:1 (1:0)
1:0 – Karmański, 27 min
1:1 – Gałecki, 90+3 min (głową, asysta Paszek)
Sędziował Tomasz Białek (Drezdenko).
Błękitni Stargard: Rzepecki – Patrzykąt, Baranowski, Ogrodowski, Rogala – Starzycki, Shimmura, Cywiński (76. Orłowski), Karmański (57. Gawron), A. Kwiatkowski – Brzeziański (70. Kurbiel).
Trener Adam TOPOLSKI.
Rozwój Katowice: Golik – Mońka (72. Gałecki), Lepiarz, Kunka, Gancarczyk, Łączek – Wróbel, Płonka, Baranowicz (46. Kuliński) , Paszek – Niedojad (78. Marchewka).
Rezerwowi: Soliński, Kaletka, Lazar, Kamiński.
Trenerzy Marek KONIAREK i Rafał BOSOWSKI.
Żółte kartki: Ogrodowski, Cywiński, Rogala, Rzepecki, Orłowski, Gawron – Łączek.
foto: Tomasz Błaszczyk