Napastnik Rozwoju przed laty występował w jednym zespole ze snajperem, który przechodząc z Genoi do AC Milan stał się najdroższym w historii polskim piłkarzem, bijąc rekord „naszego” Arkadiusza Milika. Jak wspomina tamten okres?
Z Krzysztofem Piątkiem grałeś w trzecioligowej Lechii Dzierżoniów. Jak go zapamiętałeś?
– Graliśmy razem jesienią 2012 roku. Trafiłem do Dzierżoniowa w listopadzie 2011, gdy Krzysiek wtedy był jeszcze w zespole juniorów. Potem przeszedł do pierwszej drużyny. W życiu nie powiedziałbym, że może się wybić tak wysoko. Teraz z całego serca życzę mu, by zaszedł jak najdalej. Nie tylko ja, ale wiele innych osób z pewnością nie spodziewało się, że ta kariera tak się potoczy. Trzeba mu oddać, że już wtedy miał to, co cechuje go do dziś: antycypację. Gdzie tylko stał – tam spadała piłka. Dobrze, że w młodym wieku znalazł się w Zagłębiu Lubin. Tam się rozwinął. Efekty widzimy.
Nie brakowało meczów, w których Piątek wchodził za ciebie na boisko w samej końcówce. Mieliście dobry kontakt?
– Prócz drużyny seniorów, zaliczyliśmy też kilka epizodów w juniorach. Gdy obaj nie załapaliśmy się na mecz pierwszego zespołu, to odsyłano nas do juniorów. O, albo połówkę zagrało się w trzeciej lidze, połówkę w juniorach… Tam pykaliśmy sobie z Krzysiem w ataku. Choć tak uściślając, to zwykle ja byłem na napadzie, a on – na boku pomocy albo „dziesiątce”, jako podwieszony. Zresztą, właśnie w meczu juniorów wypatrzyli go ludzie z Lubina. Graliśmy jakiś mecz z Zagłębiem. Krzysiek zagrał dobrze, strzelił gola, zaprosili go na testy i już został. Pytasz, czy mieliśmy dobry kontakt? Obaj byliśmy bardzo młodzi, w szatni siedzieliśmy cichutko, nie odzywaliśmy się zbyt wiele. Długo to nie trwało, bo szybko odszedł do Lubina. Przesadą byłoby powiedzieć, że byliśmy bardzo dobrymi kolegami. Raczej znajomymi z boiska.
Jesteś rok starszy. Chodziliście razem do szkoły?
– Nie, bo on chodził do liceum, a ja – technikum. Myślałem o przyszłości, o pracy. Byłem w informatycznej klasie. Do dziś zdarza się, że dla znajomego zrobię na komputerze jakąś grafikę. Krzysiek był z kolei ukierunkowany na piłkę. Tak szczerze jednak, gdybym miał wytypować, kto z naszego środowiska zrobi większą karierę, to wskazałbym na Jarka Jacha. Z nim miałem o wiele lepszy kontakt. Od dziecka graliśmy razem. Było widać, że mógł dużo osiągnąć. Zresztą, dalej może, Crystal Palace wypożyczyło go do Turcji, do Rizesporu. Już jest wysoko, a może być jeszcze wyżej. Potencjał ma ogromny. Jarek też jest z Pieszyc, podobnie jak ja. Zaczynaliśmy w Pogoni. Najpierw graliśmy w trampkarzach, potem juniorach. Pamiętam, jak dostałem zaproszenie z Lechii Dzierżoniów. Poszedłem tam, byłem dwa tygodnie, a Jarek… ruszył za mną. – Bo tu już nie będę miał z kim grać! – mówił. Obaj wyróżnialiśmy się w Pogoni. Skończyło się tak, że… to on został w Lechii, a ja głupi wróciłem do Pieszyc. Bo tam koledzy, bo tam się lepiej czułem. Dzięki temu, Jarek szybciej niż ja wmiksował się w seniorską piłkę.
Zaraz, zaraz. W końcu przecież wylądowałeś w Dzierżoniowie.
– Tak, ale przeszedłem tam później, już do drużyny seniorów. W Pogoni grałem w „okręgówce”. Taktykę zacząłem łapać dopiero w Lechii. Miałem zaległości, za kolegami z nowej drużyny byłem wręcz lata świetlne. Nie przebiłem się w sporej mierze dlatego, że brakowało mi tej wiedzy taktycznej. Czasem na pewnych kwestiach może zaważyć też odrobina szczęścia. Gdy Jach i Piątek wylądowali w Lubinie, to szybko „podłapali” tę lepszą piłkę, na wyższym poziomie. To całkiem inne szkolenie. Wzięto się tam za nich i efekty widzimy.
Oglądasz teraz Serie A?
– Czasem się zdarza. Gdy Genua miała mecz i transmitowano, to lubiłem sobie popatrzeć. Powspominać, że kiedyś się razem grało. Fajnie zobaczyć, jak Piątek radzi sobie w tej poważnej piłce. Można mówić, że Higuainowi w Milanie nie wyszło, ale Krzysiek jest młody i przez to w takim pozytywnym sensie porywczy. Jeśli szybko wpasuje się w nowy zespół, złapie kontakt z szatnią, to sądzę, że i w Milanie będzie mu się wiodło. Da sobie radę!
Schodząc na ziemię, słowo jeszcze o tobie. Jak podsumujesz debiutanckie półrocze w drugiej lidze?
– Raczej na minus. Wpadły co prawda trzy gole, ale to jak na moje ambicje stanowczo za mało. Mierzę w znacznie większe liczby. Największą satysfakcję dała mi bramka w Rybniku. Kiedyś byłem tam na testach, odpalono mnie. Śmieję się, że dokonałem takiej małej zemsty, a przede wszystkim – trafiłem wtedy w końcówce na 2:0. Na dobicie. To taki pozytyw, ale nie ma co ukrywać, że zwłaszcza na początku sezonu odstawałem motorycznie od chłopaków z zespołu, od drugoligowych rywali. Jeśli teraz przepracuję ten okres przygotowawczy, to powinno być dobrze. Wierzę, że będę wiosną w lepszej formie.
Krzysztof Piątek (rocznik 1995) i Damian Niedojad (1994) wystąpili razem w sześciu meczach trzecioligowej Lechii Dzierżoniów. Wszystkie miały miejsce jesienią 2012 roku. W trzech z nich Piątek zmieniał Niedojada w końcówce. Dwukrotnie zagrali wspólnie w ataku od pierwszej minuty. W przerwie zimowej sezonu 2012/13 Piątek zamienił Dzierżoniów na Zagłębie Lubin. W środę, przechodząc z Genoi do AC Milan za 35 milionów euro, Piątek pobił polski rekord transferowy, który przez ostatnie 2,5 roku należał do Arkadiusza Milika. Napoli w 2016 roku zapłaciło Ajaksowi Amsterdam za wychowanka Rozwoju około 32 mln euro.
foto: Tomasz Błaszczyk