Wychowanek Rozwoju spędził dwa styczniowe tygodnie na zgrupowaniu Górnika Zabrze w cypryjskim Agía Nápa. Niespełna 17-letni pomocnik miał okazję trenować z trzecią drużyną ekstraklasy i łapać doświadczenie w sparingach, o czym opowiada w rozmowie z rozwoj.info.pl. Polecamy!
W jakich okolicznościach dowiedziałeś się, że polecisz z Górnikiem na zgrupowanie na Cypr?
– Dosłownie dwa dni przed wylotem odebrałem telefon z pytaniem, czy chciałbym polecieć na obóz z pierwszą drużyną. Usłyszałem, że trener Brosz bardzo chce. To był dla mnie lekki szok, bo wcześniej nie było żadnych sygnałów świadczących o tym, że może się to wydarzyć. 17-latek na treningi do ekstraklasowej drużyny… Oczywiście, zgodziłem się z przyjemnością. To zawsze nowe doświadczenie, duża nauka. Gratulowało mi wielu znajomych. W końcu to nie jeden czy dwa treningi, a dwa tygodnie spędzone z drużyną, która zajmuje trzecie miejsce w ekstraklasie i walczy o mistrza Polski. Niektórzy nie wierzyli, że ich kolega będzie w zespole z takimi zawodnikami jak Igor Angulo czy Szymon Żurkowski (śmiech).
Nie było ani chwili zawahania?
– Od razu się zgodziłem. Bez żadnego zastanowienia. Nie było sensu rozmyślać. Stwierdziłem, że jeśli jest taka opcja, to trzeba lecieć i pokazać się z jak najlepszej strony. Był lekki stres, ale gdy już wylądowaliśmy na Cyprze, a potem odbyliśmy pierwszy trening, to zeszło ze mnie ciśnienie. Pierwszy raz byłem w tym kraju. Ciepło, warunki do trenowania takie, że lepszych chyba nie mogło być. Ze wszystkimi się poznałem., chłopaki mi podpowiadali, było naprawdę OK. Kilka razy rozmawiałem też z trenerem Broszem. Powtarzał, że jestem młody, ale już teraz muszę ciężko pracować. A wtedy sukces przyjdzie.
Ale miałeś świadomość, że lecisz tylko się pokazać, zapoznawczo, a nie walczyć o podpisanie kontraktu z Górnikiem?
– Jasne. Dostałem zaproszenie na zgrupowanie po to, by czegoś się nauczyć. Nie traktowałem tego na zasadzie, że teraz to już na pewno trafię do Górnika. Nawet o tym nie myślałem. Skupiłem się na graniu i nauce, choć oczywiście nie ma co ukrywać, że fajnie byłoby kiedyś zagrać dla takiego klubu, blisko nas, na takim stadionie, przy 20 tysiącach kibiców. To chyba marzenie każdego. Może kiedyś temat się pojawi…
Jak przyjęła cię drużyna?
– Byłem w pokoju z innym testowanym zawodnikiem, Maćkiem Firlejem ze Ślęzy Wrocław. Tak jak wspomniałem, już od samego początku, od pierwszego treningu chłopaki podpowiadali mi. Złapałem dobry kontakt; może nie ze wszystkimi, ale z dnia na dzień było lepiej. Zresztą, młodych zawodników w Górniku jest sporo, kilku z nich z rocznika 2000 już kojarzyłem wcześniej, dlatego dobrze się czułem w tym zespole. Do tego fajny sztab szkoleniowy… Nic, tylko trenować.
Kto w treningu zrobił na tobie największe wrażenie?
– Wiele osób zadaje mi to pytanie. A ja wtedy odpowiadam, że… Wszyscy! No, bo to naprawdę drużyna, w której każdy, jakąkolwiek pozycję byśmy wzięli, wie, co ma robić. A tacy piłkarze jak Angulo, Kurzawa, Ambrosiewicz, Urynowicz… Było kogo podpatrywać.
Jak wyglądał twój udział w sparingach Górnika na Cyprze?
– Łącznie było ich pięć. Zagrałem 20 minut z młodzieżowym zespołem Spartaka Moskwa, a jeszcze tego samego dnia – pięć minut z Austrią Wiedeń. W ostatnim meczu, z Czechami z Teplic, też dostałem 20 minut. 5 sparingów, 45 minut… Nawet-nawet. Jestem z tego zadowolony. Móc wystąpić z takimi rywalami to bardzo fajna rzecz.
Teraz wróciłeś już na Zgody 28. Dużo pewniejszy siebie?
– Możliwe, że tak, ale nie będę przecież teraz trzymał głowy w górze i zadzierał nosa. Nie będzie tak, że skoro byłem na obozie z klubem z ekstraklasy, to teraz będę wszystkich tu Rozwoju w ustawiał. Nie, nie. Niech dalej starsi zawodnicy mną kierują – tak, jak to robili dotąd.
Z jesieni w drugiej lidze byłeś zadowolony?
– Generalnie tak, ale czułem niedosyt. Miałem kilka sytuacji, po których powinienem zdobyć bramkę. Nie wykorzystałem ich, a mogłem zespołowi dać więcej, zrobić dla klubu kilka punktów. Pamiętamy przecież okazję, jaką miałem w swoim debiucie z Garbarnią Kraków. Ostatnie minuty…
Rozpamiętywałeś?
– Teraz to trochę się już z tego śmieję. Szkoda, że jej nie wykorzystałem i zremisowaliśmy, zamiast wygrać, ale życie jedzie dalej. Trzeba myśleć o tym, co przed nami, a nie o tym, co było.
Nie brakowało opinii, że byłeś jednym z większych wygranych minionego półrocza w Rozwoju. Wywalczyłeś sobie z czasem status czołowego młodzieżowca.
– Tak jakoś wyszło. Chciałem po prostu zadebiutować, zostać w pierwszym zespole na stałe, grać w drugiej lidze. Nie myślałem na zasadzie: „o, wygryzę tego czy tamtego!”. Moim marzeniem jest granie w piłkę w największych klubach i staram się robić wszystko, by do tego dążyć. Trenuję na 100 procent, walczę na meczach… Czuję, że przez te miesiące się rozwinąłem. Przede wszystkim – złapałem luz. Nie jestem już na drugoligowych spotkaniach tak zestresowany. Po prostu wychodzę na boisko i gram.
Uniwersalność to twój atut czy przekleństwo?
– Ja to mogę zagrać wszędzie. W środku pola, na skrzydle… No, może niekoniecznie w obronie, ale gdziekolwiek trenerzy mnie wystawią, będę szczęśliwy, mogąc grać. Od dłuższego czasu uchodzę jednak za środkowego pomocnika. Ósemka, dziesiątka, czasem szóstka. Na obu skrzydłach też czuję się dobrze.
Tak trochę żartem, trwają ferie, więc to dla ciebie ostatni moment, by odrobinę wyhamować przed trudną wiosną, która będzie stała pod znakiem walki o utrzymanie.
– Wzmocniliśmy się bardzo dobrymi zawodnikami. Czuję, że damy radę. A co do ferii… Akurat gdy wróciłem z Górnikiem z Cypru, to się zaczęły! Tym lepiej (śmiech). Nie no, w szkole jest ze mną w porządku. Może nie rewelacyjnie, ale jakiś poziom trzeba trzymać.
foto: Szymon Kępczyński