Przed sobotnim meczem Rozwój – Podlesianka porozmawialiśmy z grającym wiceprezesem naszych sąsiadów, wychowanym piłkarsko przy Zgody 28. Miłej lektury!
Czym dla Podlesianki są ligowe derby z Rozwojem?
Dawid BREHMER: – Duże wydarzenie. Cały czas patrzymy na Rozwój przez pryzmat klubu, który w ostatnich kilkunastu latach bardzo wiele osiągnął. Był dla nas niedoścignionym wzorem. My byliśmy zawsze tylko ubogim krewnym. Teraz los spłatał takiego figla, że zaczynamy rywalizację na tym samym poziomie ligowym, z czego się cieszymy. Podchodzimy do Rozwoju z dużym respektem, szacunkiem, ale i świadomością, że jesteśmy dość mocni. Chcemy sprawić w tych derbach niespodziankę. Biorąc pod uwagę boisko „Kolejarza”, które w poprzednim sezonie było twierdzą Rozwoju – twierdzę, że faworytem tego meczu nie jesteśmy. Przygrywką było nasze spotkanie w Pucharze Polski. Może i szkoda, że na siebie trafiliśmy, bo gdyby to nasze pierwsze starcie odbywało się w lidze, miałoby jeszcze wyższą rangę. Puchar był fajnym przetarciem, na wysokim poziomie, które pozwoliło nam też przygotować się na to, co nas czeka w czwartej lidze. Wygraliśmy 1:0, ale Rozwój był bardzo ciężkim rywalem. To był wartościowy mecz.
Jak osobiście podchodzi pan do ligowej walki z Rozwojem?
– Jestem wychowankiem Rozwoju (rocznik 1983 – dop. red.) i mam do niego ogromny sentyment. Nigdy nie było mi co prawda dane zadebiutować w jego barwach na seniorskim poziomie, ale pewne epizody z trzecioligową wówczas drużyną notowałem. Zdarzyło się zagrać w jakichś sparingach, brać udział w treningach. Ocierałem się o tę drużynę. Spędziłem przy Zgody wiele lat, od najmłodszego trampkarza niemalże do najstarszego juniora. Grałem u trenera Woźnicy, a następnie u trenera Kalinowskiego. W ostatnim juniorskim sezonie byliśmy w jednej drużynie z rok starszym ode mnie Tomkiem Wróblem. Pierwszy zespół – to czasy Krzysia Buffiego, Marcina Polarza, braci Bosowskich, Darka Grzesika, Marka Kolonki w bramce. Słowem – stara, dobra, trzecioligowa ekipa Rozwoju. Będę darzył was sentymentem nie tylko z racji swojej przeszłości, ale też brata. Dietmar osiągnął w Rozwoju jako trener sukces, dlatego identyfikowałem się z klubem również później, w tej nie tak dawnej przeszłości. Dlatego teraz możliwość ligowej rywalizacji to dla mnie duże wydarzenie.
Dlaczego nie zadebiutował pan w seniorskim Rozwoju?
– Jeszcze jako junior przeszedłem do Ruchu Chorzów. Wydawało mi się, że tym ułatwię sobie start w dorosłą piłkę. Każdy młody zawodnik ma w głowie nadzieję na karierę – zwłaszcza jeśli zaczynasz w takim klubie jak Rozwój, który zawsze był dużą marką na mapie Katowic. Ja też miałem swoje marzenia, ale życie je zweryfikowało. Sito piłkarskie jest niesamowicie wąskie, wielu utalentowanych chłopaków nie ma możliwość realizować się na szczeblu profesjonalnym. Mimo wszystko cieszę się, że trafiłem do miejsca, w którym pozostawię po sobie swój ślad. Wydaje się, że będę w ścisłej czołówce historii Podlesianki, jeśli chodzi o liczbę oficjalnych występów. Mam ich 402 – teraz licznik wyhamował, pierwszy mecz ligowy mi uciekł. Wierzę, że jeszcze delikatnie go podrasuję, choć bliżej mi już niż dalej do końca tej przygody, a powiedziałem sobie, że czterdziestki na boisku przekroczyć bym nie chciał. To mój deadline.
Chyba nie ma przesady w stwierdzeniu, że bez Rozwoju nie byłoby też silnej Podlesianki?
– To fenomen, bo nie mówimy tylko o najświeższym okresie. Gdy zaczynałem grę w Podlesiu, o sile zespołu stanowili zawodnicy, którzy kończyli pobyt w trzecioligowym Rozwoju: Jarek Bauer, Krystian Roszer, Robert Haponiuk. Był taki sezon, gdy w środku pomocy grałem razem z „Mokim”, czyli dzisiejszym prezesem Rozwoju Sławomirem Mogilanem. Byliśmy wspólnie parą defensywnych pomocników, a przed nami był Dietmar… Otarliśmy się wtedy o czwartą ligę, do awansu z „okręgówki” brakło nam dwóch punktów. Fajne czasy. A teraz? Długo był z nami Dawid Colik z rocznika 1989, mamy Marcina Rosińskiego z 1992 czy Bartka Nowotnika z 1997, którego uważano za następcę Arka Milika. Przemka Żemłę uważam za jednego z najlepszych obrońców na poziomie czwartej ligi. Można by tak wymieniać i wymieniać. Gdy niedawno to liczyliśmy, wyszło nam, że mamy w szatni 15 ludzi z Rozwojem w tle. Czerpaliśmy z niego pełnymi garściami, współpraca zawsze się dobrze układała, nigdy nie było między nami rywalizacji, bo też ona nie mogła wystąpić. Teraz, po tylu latach, stykamy się na ligowym gruncie. I to naprawdę wywołuje u mnie gęsią skórkę.
Czy Podlesianka marzy o tym, by – naszym śladem – spróbować w przyszłości podążyć wyżej, do trzeciej ligi, na poziom międzywojewódzki?
– W tym momencie – patrząc choćby na logistykę – to fikcja. Naszym głównym celem jest zadomowienie się w czwartej lidze, spokojne utrzymanie, o co wcale nie musi być łatwo. Wiele drużyn się powzmacniało, a już poprzedni sezon I grupy pokazał, że sporo zespołów do końca musiało bronić się przed spadkiem. Różnice w tabeli były niewielkie, a poziom dość wysoki.
Po drugie – chcemy sprawić, by Podlesianka została w czwartej lidze zapamiętana. Nie chcemy być chłopcami do bicia, a prezentować swój styl, który będzie podobał się ludziom. Myślę, że organizacyjnie, medialnie, wyróżniamy się na tle stawki i to dla nas też ważne. Chcemy kolorować tę czwartą ligę, szerzej ją pokazywać. Ostatni rok był ciężki, sporo meczów odbywało się bez kibiców, dawaliśmy im trochę frajdy naszymi relacjami wideo. Teraz też chcemy się promować nie tylko na stadionach, ale też medialnie. Jeśli skończymy ten sezon w roli beniaminka w górnej połowie tabeli, to na pewno odczujemy satysfakcję.
Czy – w odróżnieniu od pucharowych derbów – zobaczymy w sobotę Dawida Brehmera na boisku?
– Żałuję niesamowicie i boli mnie to, że prawdopodobnie nie wyrobię się zdrowotnie na ten mecz, będę musiał oglądać go z boku boiska. To zawsze zwiększa emocje, nie masz wpływu na grę, to duże nerwy, co odczułem już w Pucharze Polski. Mam naderwany mięsień prosty uda, jestem na ostatniej prostej, by wrócić, ale to nie jest mecz, w którym można eksperymentować. Tu trzeba być gotowym na 100 procent – szykują się derby na sztucznej murawie, rozgrywane w dużym motorycznie tempie, sporo będzie biegania i walki. Sądzę zatem, że trener postawi na tę ekipę, która bardzo dobrze zagrała z Rozwojem dwa tygodnie temu, a… dużo, dużo lepiej przed tygodniem z Gwarkiem Ornontowice, dzięki czemu na przywitanie z czwartą ligą cieszyliśmy się ze zwycięstwa 4:0.
Rozwój Katowice – Podlesianka Katowice
2. kolejka I grupy IV ligi śląskiej
sobota, 21 sierpnia, godz. 11:00, MOSiR „Kolejarz”, ul. Alfreda 1
wstęp na trybuny wolny, transmisja live – YouTube slaskisport.tv
foto: Kuba Dworczak/slaskisport.tv