– Nie mógłbym nie wystąpić w meczu z Rozwojem! – uśmiecha się Robert Tkocz, były wieloletni piłkarz naszego klubu, a dziś grający trener Odry Centrum Wodzisław, z którą w sobotę zaczniemy czwartoligowy sezon.
W barwach Pniówka Pawłowice grał w ostatnim meczu Rozwoju w trzeciej lidze śląsko-opolskiej. Potem przez cztery sezony bronił barw naszego klubu, świętując awans do nowej drugiej ligi oraz na zaplecze ekstraklasy. Jako piłkarz ROW-u Rybnik w maju 2019 wziął udział w spotkaniu, które okazało się ostatnim na stadionie przy ul. Zgody 28. Teraz poprowadzi naszych przeciwników – Odrę Centrum Wodzisław Śląski – jako grający trener w premierowym po rocznej przerwie występie Rozwoju na seniorskim gruncie. Robert „Diego” Tkocz. Chyba nie ma drugiej osoby, której losy tak przeplatałyby się z Rozwojem. Pogadaliśmy.
Jakie odczucia przed sobotnim meczem?
Robert TKOCZ: – Spotykamy się z Tomkiem Wróblem po przeciwnych stronach jako trenerzy… Przez długi czas graliśmy razem, mamy bardzo dobry kontakt, rozmawiamy o przeróżnych sprawach. Podejmujemy tematy światowe, polskie. Nie spodziewałem się, że los tak się uśmiechnie i zagramy z Rozwojem w jednej lidze. Byłem przekonany, że wyląduje w grupie północnej, zaplanowaliśmy sparing. A potem najpierw Rozwój znalazł się w grupie południowej, następnie było losowanie terminarza… Wyszło tak, że trzeba było anulować ten sparing.
Jak wypadliście w letnich sparingach?
– Zremisowaliśmy z Dramą Zbrosławice 1:1, przegraliśmy z Jednością Przyszowice 1:2 oraz pokonaliśmy dwa zespoły z „okręgówki” – Płomień Połomia 6:1, a Czarnych Gorzyce 9:1. Jestem spokojny, bo dla mnie pierwsza kolejka – mimo że gramy z Rozwojem! – nie jest najważniejsza. Priorytetem jest to, by podołać fizycznie w całej rundzie jesiennej. Rok temu poszliśmy takim tokiem i to nam pomogło. Teraz pójdziemy w podobnym kierunku.
Kto gra w Odrze Centrum?
– Mamy sześciu chłopaków z rocznika 2002. Czterech – 2003. Jednego – 2004. Pięciu – 2001. Do tej szesnastki dochodzi jeszcze trzech z 1999, no i ja.
Czyli wasz przykład pokazuje, że da się punktować taką młodzieżą w czwartej lidze, co jest chyba niezłym prognostykiem dla młodziutkiego zespołu Rozwoju.
– Na początku wszyscy skazywali nas na pożarcie. Słyszałem głosy, że jeśli zrobimy tą młodzieżą w czwartej lidze 3 punkty, to będzie sukces. Na początku ci wszyscy, którzy tak mówili, mogli się cieszyć, że mają rację. Przegraliśmy pięć pierwszych meczów, ale ciężko pracowaliśmy. W szóstej kolejce wygraliśmy w Bełku 4:3 i jakoś ruszyło. Pokonaliśmy na wyjeździe przyszłego triumfatora tej ligi Goczałkowice, pokonaliśmy bardzo silny Czaniec, wygraliśmy w Jasienicy, która przez ponad rok była u siebie bez porażki. Chłopcy uwierzyli, że się da, zdobyliśmy jesienią 19 punktów. Daliśmy przykład innym zespołom, że stawianie na młodzież może się opłacić.
Walory piłkarskie były po waszej stronie?
– Większość zespołów jest oparta na 2-3 doświadczonych zawodnikach, otoczonych grupą walczących, w miarę dobrze przygotowanych fizycznie graczy. My wygrywaliśmy wybieganiem, tym młoda drużyna musi nadrobić. Bo doświadczenia nie było – i dalej go nie ma. Rok w czwartej lidze nie czyni jeszcze z nikogo doświadczonego zawodnika.
Czego spodziewasz się w sobotę po Rozwoju?
– Chyba tego samego, co po nas. Wiem, że to bardzo dobra młodzież. Tomek Wróbel wywalczył z pierwszego miejsca awans z ligi A1 na makroregion. Wydaje mi się, że Rozwój ma łatwiej niż my rok temu. To klub, do którego młodzież się garnie. Poza tym, kadra zespołu na czwartą ligę jest oparta na zawodnikach grających tu cały czas. Znają siebie wzajemnie, trenowali już z Tomkiem. U nas rok temu rozbił się cały zespół. Odeszło 18 zawodników, został Damian Gorzawski. Trzeba było budować wszystko od nowa.
Teraz drużyna się zmieniła?
– Osłabiliśmy się. Mateusz Danieluk poszedł do Nysy, Bartek Lorenc do Książenic, Dawid Jona do Rybnika.
Nie za wcześnie zszedłeś do czwartej ligi? Po spadku ROW-u z drugiej ligi nie myślałeś, by spróbować poszukać klubu na szczeblu centralnym?
– Miałem już w głowie myśl, by próbować swych sił jako trener. Wiedziałem, że w Wodzisławiu szukają grającego trenera. Odebrałem telefon, dogadaliśmy się, czułem zaufanie. Źle zaczęliśmy, ale w ogóle nie było mowy o zwolnieniu. Wszyscy widzieli, jak pracowaliśmy i że to kwestia czasu, by się przełamać. Działacze byli zadowoleni mimo porażek, bo zdawali sobie sprawę, że idziemy w dobrą stronę. Bardziej ja nakładałem presję na zawodników niż działacze na nas.
Chyba miałeś potencjał, by osiągnąć w piłce więcej.
– W ogóle nie mam niedosytu. Gdziekolwiek grałem, tam byłem doceniany. Miałbym niedosyt, gdybym grał w ekstraklasie i nie był doceniany. Wtedy do samego siebie czułbym żal, że ktoś traktował mnie z buta. Zawsze chciałem być szanowany tam, gdzie grałem. Mam satysfakcję, że żaden klub nie rozstał się ze mną, nie zrezygnował ze mnie. To ja nie chciałem kontynuować współpracy. Tak było od Skoczowa, przez Pniówek, Rozwój i ROW.
„Na szczebel centralny już jako zawodnik nie wrócę” czy „nigdy nie mów nigdy”?
– Nigdy nie mów nigdy. Zostało mi jeszcze spokojnie 3-4 lata gry. Nie wiem, jak potoczy się sytuacja w naszym klubie. Nadal jest pandemia i są obawy, jak to będzie wkrótce wyglądało; czy miasta, gminy będą miały fundusze, by wspierać sport.
Zagrasz w sobotę?
– No nie mógłbym nie zagrać z Rozwojem! Tomek pewnie też zagra. Mówił mi, że ma siły na 10 minut. Ale przypuszczam, że od początku drugiej połowy już się pojawi!
Z Tomaszem Wróblem świętowaliście 5 lat temu awans do pierwszej ligi. Gdybyś miał wskazać swój najlepszy mecz w Rozwoju, to byłby to…?
– Oj, było ich wiele. Wygrana w Głogowie 2:1. Wygrana w Polkowicach w debiucie w drugiej lidze. 4:0 w Opolu za trenera Brehmera. 4:3 w Zdzieszowicach. 2:0 w Kluczborku za trenera Koniarka. Byliśmy wtedy w trudnej sytuacji, a potem poszliśmy na awans, który świętowaliśmy w Górze. 3:1 z Ndwiślanem, no i ten rzut wolny, który dał nam prowadzenie… Żartowaliśmy wtedy, że chyba w lidze norweskiej była taka sytuacja, iż po strzeleniu gola zawodnik wskoczył na trybuny i siadł między kibiców. Powiedziałem, że gdy będzie jakiś ważny mecz, to tak zrobię. Akurat stało się to w Górze, siadłem obok narzeczonej. Piękne wspomnienia!
Teraz przed nami inauguracja czwartej ligi, ale zagramy na kawałku historii.
– Na głównej płycie stadionu przy Bogumińskiej. Murawa jest najlepsza w lidze! Taka, jak za czasów ekstraklasy. Niczym pole golfowe. Nawet w drugiej lidze nie było takich boisk.
MKP Odra Centrum Wodzisław – Rozwój Katowice
1. kolejka IV ligi śląskiej – grupy II
sobota, 25 lipca, godz. 17:00, stadion w Wodzisławiu Śląskim przy ul. Bogumińskiej
foto: Marta Kołodziejczyk, Tomasz Błaszczyk