Fabian Piasecki: Po pobycie w Rozwoju zmieniłem się [WYWIAD]


piasecki rozwoj mc news

W sezonie 2013/14 rozegrał w naszej drużynie… 34 minuty, by niedługo potem występować w ekstraklasie w barwach Górnika Zabrze. W sobotę niespełna 22-letni napastnik wróci na Zgody 28 z Olimpią Zambrów, której jest w tym sezonie najlepszym strzelcem. Był więc pretekst do krótkiej pogawędki…

Sezon 2013/14 spędziłeś w Rozwoju. Z jakimi emocjami wrócisz w sobotę na Zgody 28?
– No jasne, że pozostał sentyment. Może nie był to dla mnie najlepszy rok, ale poznałem w Rozwoju wielu fajnych ludzi. Z Przemkiem Gałeckim kilka razy widzieliśmy się w Zabrzu, dobry kontakt mam z Przemkiem Szkatułą czy Danielem Paszkiem, Wojtek Król, „Żaku”… Długo mógłbym tak wymieniać. Fakt, że nie rozegrałem tu dobrego sezonu, ale ludzie, miasto, otoczenie – wszystko było OK.

Szukałeś odpowiedzi, dlaczego ci u nas nie wyszło?
– Przyszedłem jako 19-latek, na wypożyczenie z Górnika Zabrze. Rozwój zawsze miał dobrą młodzież, ale chciałem zaryzykować. Na początku zapowiadało się całkiem fajnie. Potem przyplątała się jedna i druga kontuzja, a był to sezon, w którym reformowano drugą ligę i spadała ponad połowa drużyn. Gdy zespół zaczął robić dobre wyniki, trener Brehmer nie chciał za bardzo niczego zmieniać. Zanim wróciłem do pełnej dyspozycji, zdążyłem już… wrócić do Zabrza. Wtedy się dopiero odbudowałem. Tak to sobie tłumaczę, że na przeszkodzie stanęła kontuzja. I to jak nietypowa – stawu skokowego, tyle że… w obu nogach. Na jednym ze sparingów najpierw podkręciłem jedną, chciałem dokończyć mecz i dostałem wślizgiem w drugą. Gdy doszedłem do siebie, to było już po „ptokach”.

W rezerwach zdążyłeś jednak zagrać kilka meczów i strzelić sporo bramek. W drugiej lidze zaliczyłeś 9 występów – ale łącznie tylko 34 minuty. Brakło takiej prawdziwej szansy?
– Miałem takie przeczucie, że jej w dłuższym wymiarze nie dostałem. Po pół roku chciałem już wracać do Zabrza. Nie chcę jednak absolutnie gadać czegoś na trenera czy inne osoby, bo nie o to chodzi. Wyszło jak wyszło. Nie ma co gdybać.

Na przestrzeni kilku ostatnich lat, byłeś z pewnością jedynym zawodnikiem, który przepadł w Rozwoju, a potem zagrał w ekstraklasie.
– No i co mam powiedzieć? Tak to się ułożyło. Wiadomo, że z jednej strony – dobrze dla mnie, a z drugiej – gdybym rozegrał w pełni sezon w Rozwoju, nastrzelał trochę goli, to pewnie byłbym teraz w innym miejscu. Można gdybać. Dobrze jest, jak jest. Dostałem szansę w ekstraklasie, teraz jestem w drugiej lidze, zdobywam bramki i mam nadzieję, że pójdę wyżej.

Pięć występów w ekstraklasie, które zaliczyłeś w 2015 roku w Górniku Zabrze, to było maksimum?
– W tamtym momencie byłem zadowolony, że w ogóle miałem taką możliwość. Nie przypuszczałem, że taka sytuacja się zdarzy. W pierwszej rundzie po powrocie z Rozwoju, w trzecioligowych rezerwach, nie grałem nic. W drugiej – grałem i strzelałem. Trudno było jednak sądzić, że jedna dobra wiosna da mi debiut w ekstraklasie. Okazało się, że wystarczyło. Bardzo się z tego cieszę, choć wiadomo, że jest niedosyt. Bo po tych pięciu meczach mogłem mieć na koncie trzy gole! Brakło trochę szczęścia; bo nie sytuacji. Miałem je w debiucie z Jagiellonią, potem z Lechem, no i Legią… Odrobina szczęścia – i mogło się to lepiej ułożyć, może miałbym już za sobą więcej spotkań w ekstraklasie. Potem jednak – wiadomo. Sytuacja była trudna, walczyliśmy o utrzymanie, zmieniano trenerów. W ataku grali wtedy Szymon Skrzypczak i – już u trenera Ojrzyńskiego – Maciej Korzym, do tego Roman Gergel… Dla młodego – trudna sprawa, lepiej było postawić na doświadczonych zawodników.

Co dziś z tej przygody z ekstraklasą najmilej wspominasz?
– Najlepszym momentem było chyba wyjście w pierwszym składzie na mecz z Lechem. I asysta przy bramce Kondzia Nowaka, na 1:0. Przypadkowa, bo przypadkowa, ale asysta. Jak tak sobie teraz o tym myślę, to aż mnie ciarki przechodzą, choć pamiętamy, jak się wtedy skończyło (Górnik przegrał 1:6 – dop. red.).

Jesteś dziś dużo lepszym piłkarzem niż za czasów pobytu w Rozwoju?
– Wiadomo – to było już trzy lata temu. Coraz lepiej jestem przygotowany do gry fizycznie. Po tym, jak zaliczyłem tych kilka minut w drugiej lidze, dostrzegłem, że samymi umiejętnościami nie da rady. Trzeba umieć utrzymać się przy piłce, mieć siłę. W polskiej lidze tak to wygląda. Na pewno jestem lepszym zawodnikiem. Nabrałem doświadczenia, kilka meczów rozegrałem. Jest też inne myślenie. Gdy się jest młodym, to ma się inne podejście. Po tym roku w Rozwoju byłem zrezygnowany, ale zmieniłem się. Dodatkowy trening, siłownia, odżywki… Wtedy nie zwracałem na to uwagi.

Teraz grasz dla Olimpii Zambrów i w tym sezonie strzeliłeś 8 goli. Satysfakcjonujący dorobek?
– Jak na to, co się działo ze mną przed sezonem – a miałem drobne problemy zdrowotne, dołączyłem do zespołu dopiero po kilku kolejkach – to jestem zadowolony, że spędziłem na boisku tyle czasu. Gram wszystko od deski do deski, a prawdę mówiąc na to się nie zanosiło. Chyba takiego sezonu jeszcze nie miałem, bym wskoczył do składu i został w nim na tak długo. To naprawdę daje kopa, a gdy jeszcze wpadają bramki, to w ogóle inaczej się myśli. Mam nadzieję, że jak tak dalej pójdzie, to ktoś się po mnie zgłosi…

Wiosną zdobyliście dotąd tylko punkt. Co się dzieje z Olimpią?
– Trudno stwierdzić. Było w kadrze kilka zmian. Część chłopaków odeszła, jest wielu nowych… Próbujemy ze sobą się zgrywać. Wygląda to, jak wygląda, ale idziemy do przodu. Gra wygląda może nie tyle dobrze, co lepiej. Czekamy na przełamanie. Mam nadzieję, że z Rozwojem (śmiech).

Jesienią ruszyliście właśnie po wygranej 3:2 z nami, do której strzelonym golem się przyczyniłeś.
– No tak było. Zajmowaliśmy ostatnie miejsce, a potem odpaliło. Teraz gramy o sześć punktów. Na razie bilans bezpośredni mamy lepszy, a to na koniec sezonu też może mieć znaczenie w walce o utrzymanie. Zobaczymy, jak będzie to wyglądało w sobotę.

piasecki gornik lech pawlowski mc news

Rozwój Katowice – Olimpia Zambrów
25. kolejka II ligi
sobota, 8 kwietnia, godz. 17:00, stadion przy ul. Zgody 28

Sędziuje: Marcin Kochanek (Opole)

foto: Michał Chwieduk