– Wiem, jak gra się na Rozwoju. Gdy rywale do nas przyjeżdżali, zwykle mieli ciężko – mówi napastnik beniaminka z Torunia, który w przeszłości dwukrotnie reprezentował barwy naszego klubu.
W środę na starych śmieciach nie zagrasz…
– Nawet nic mi nie mów. Ale na meczu będę. Jadę z zespołem.
W sobotnim spotkaniu ze Zniczem Pruszków ujrzałeś czwartą w sezonie żółtą kartkę. Słuszną?
– Bardzo słuszną. Chciałem uderzyć piłkę głową, ale piłka odbiła mi się od ręki i wpadła do bramki.
Dla defensywy Rozwoju twoja absencja to dobra wiadomość. Z dorobkiem 11 goli jesteś – wraz z Leandro i Adrianem Paluchowskim – współliderem klasyfikacji strzelców.
– Ta jesień szybko mi zleciała, ale tak to bywa, że gdy coś się układa, to szybko się kończy. Odblokowałem się już chyba na dobre. Już w drugiej połowie sezonu w trzeciej lidze zdobywałem sporo bramek. Wiele osób powtarza, że gdy napastnik strzeli kilka goli z rzędu, to potem już idzie. Ja nie do końca wierzyłem, że tak to działa, dopóki nie przekonałem się o tym na własnej skórze. Odpukać, omijają mnie większe problemy zdrowotne, każde kolejne trafienie daje mi pewność siebie.
Zmieniłeś się?
– W porównaniu do okresu, kiedy grałem w Rozwoju, trochę poprzestawiałem sobie pewne rzeczy w głowie. Głowa to 70 procent całego potencjału.
Poprzestawiałeś – to znaczy?
– Nie chciałbym być zrozumiany źle, ale trochę… olałem to wszystko, odpuściłem sobie. Pamiętam, gdy w 2015 roku trafiłem pierwszy raz do Rozwoju. Przyszedłem z Pogoni Szczecin. Powtarzałem sobie, że skoro jestem wypożyczony z ekstraklasy do drugiej ligi, to muszę strzelać! Podpisując kontrakt z Elaną, powiedziałem sobie natomiast, że nic nie muszę. Wróciłem też bliżej rodzinnych stron, co miało na mnie pozytywny wpływ.
Przed poprzednim sezonem był pomysł, byś podjął pracę w straży pożarnej.
– To pozwoliło mi popatrzeć na moją przygodę z piłką z lżejszej perspektywy. Opłaciło się. Luz na boisku podczas treningu jest ważny. Bo gdy jest na treningu – to i potem na meczu. Tak do tego podchodzę i jak widać to się sprawdza. Wcześniej grałem pod dużą presją, ale nie kogoś, tylko siebie samego.
Telefon dzwoni?
– Nie chcę nic zdradzać… Ale nie, jest spokój. Bez konkretów.
Marzysz, żeby wrócić tam, gdzie już kiedyś byłeś, czyli do ekstraklasy?
– Pomidor! (śmiech). Po to jednak się gra, by występować jak najwyżej. Uwierzyłem, że jeszcze może być dobrze. Trudno nie mieć cichej nadziei, że tam powrócę. Ale nie chcę zaprzątać sobie głowy ani tym, ani walką o króla strzelców. Wcześniej też o tym nie myślałem, niczego nie zakładałem, koncentrowałem się na najbliższym meczu. Nie ma sensu tego zmieniać.
Bramkostrzelni napastnicy zawsze są w cenie.
– Przed sezonem tak sobie myślałem, że wszystko powyżej 10 bramek będzie dobrym wynikiem. Już teraz mam 11. Jest naprawdę OK.
Elana poniosła tylko jedną porażkę i walczy o awans. Zaskoczenie?
– To już całkiem inne granie niż w trzeciej lidze, gdzie stwarzaliśmy po 5-6 sytuacji, wykorzystywaliśmy jedną czy dwie i wygrywaliśmy. W większości meczów w drugiej lidze masz 2-3 okazje i musisz trafić, jeśli chcesz zdobyć punkty. Widzimy, jak radzą sobie ostatnimi czasy beniaminkowie. Jastrzębie i ŁKS awansowały rok po roku. Gramy bezstresowo i to się opłaca. Nie ma wielkiej presji. Jesteśmy zespołem, w którym większość ludzi ma przeszłość ekstraklasową czy przynajmniej pierwszoligową. W Polskę już poszło, że Elana gra dobrze w piłkę i to nas cieszy. W zdecydowanej większości meczów mieliśmy optyczną przewagę. Nikt by jednak nie pomyślał, że będziemy na tym etapie sezonu aż tak wysoko. Teraz apetyt rośnie w miarę jedzenia.
Co będzie w środę?
– Wiem, jak gra się na Rozwoju. Gdy rywale do nas przyjeżdżali, zwykle mieli ciężko. Specyficzne boisko i otoczka… Te mecze mają swój charakterystyczny klimat. Ja to poznałem na własnej skórze, ale dla niektórych chłopaków z mojej drużyny będzie to nowość. Czeka nas trudny mecz. Rozwój ostatnio gra coraz lepiej. Wydaje mi się, że bardzo wzmocniło drużynę zwycięstwo na ROW-ie. Gdy wygrywa się w dziesięciu, to zawsze jest to duża sprawa. Cieszę się na ten przyjazd, mimo że zbyt wielu znajomych już w szatni Rozwoju nie zostało.
Filip KOZŁOWSKI
urodzony: 11.07.1995
pozycja na boisku: napastnik
kluby: Gopło Kruszwica, Pogoń Szczecin (2014), Rozwój Katowice (2015-16), Chojniczanka (2016), Rozwój (2017), Elana Toruń (2017 – ?).
w ekstraklasie: 5 meczów/0 goli, w I lidze: 38/3, w II lidze: 42/16, w Rozwoju: 57/9, w tym sezonie: 18/11
Rozwój Katowice – Elana Toruń
zaległy mecz 18. kolejki II ligi
środa, 21 listopada, godz. 13:00, stadion przy ul. Zgody 28
foto: Tomasz Błaszczyk