Przemysław Gałecki mówi o inauguracyjnej porażce w Poznaniu, o najbliższym meczu z Wisłą Puławy i… transferze „Szymina” do Palermo.
Zanim o Rozwoju, to musimy zacząć od pytania o Przemysława Szymińskiego. Jak przyjąłeś jego transfer do Palermo?
– Od samego początku pobytu „Szymina” w pierwszym zespole Rozwoju było widać, że to solidny chłopak. Ambitny, pracowity. Początkowo walczyliśmy o jedną pozycję. Albo grałem ja, albo on. Gdy on – to denerwowałem się, że trener woli młodego (uśmiech). Później występowaliśmy już na środku obrony razem, współpracowaliśmy. Wtedy parł do przodu, chciał być coraz lepszy i tak zostało do dziś. Wydaje mi się, że obrał dobry kierunek. Serie B, klub z aspiracjami na awans i szybki powrót do Serie A… Myślę też sobie, że znajdzie się poważniej w kręgu zainteresowań trenera Nawałki. O ile oczywiście zdoła sobie wywalczyć miejsce w Palermo, ale podejrzewam, że tak.
„Szymin” ma charakter do tego sportu jak mało kto?
– Zawsze był dojrzały, starał się kierować wszystkimi młodymi, był za nich odpowiedzialny. Dowodził nimi, podpowiadał, co mają robić, jak ze sprzętem itd. Od początku było widać po nim cechy przywódcze. W głowie miał bardzo poukładane. Dawno nie mieliśmy kontaktu, ale pewnie się nie zmienił. Zresztą, on w Rozwoju nie miał chyba żadnego „odpału”, nie kojarzę żadnej dziwnej sytuacji z nim związanej. Na boisku imponowała mi jego szybkość. Był bardzo szybki i dużo tym nadrabiał. Gdy popełnił jakiś błąd, to zwykle dawał radę go naprawić. Dogonić napastnika, zabrać mu piłkę. To mogło się podobać.
A czy – przechodząc do spraw teraźniejszych – podobać mógł się inaugurujący sezon występ Rozwoju w Poznaniu, zakończony porażką z Wartą 1:3?
– W środę mieliśmy odprawę o tym meczu. Na pewno nie byliśmy słabszym zespołem. Początek był w naszym wykonaniu bardzo dobry. Stwarzaliśmy sytuacje. Później straciliśmy dwie głupie bramki i trochę „siedliśmy”. Warta doszła do głosu, stłamsiła nas. W przerwie powiedzieliśmy sobie, że trzeba wyjść na nich wyżej, bo nie ma nic do stracenia. Efekt był taki, że rywale nie wiedzieli za bardzo, co się dzieje. Byliśmy bliscy strzelenia drugiego gola. Szkoda, że nie wpadło, bo tym bardziej byliby zagubieni i może nawet byśmy to wygrali.
Niepokój?
– Nie ma powodów. Chcemy grać i walczyć o trzy punkty w każdym meczu. Nie ma się co poddawać. Mamy młodą kadrę, nie było wiadomo, jak to będzie wyglądało. Przed pierwszym spotkaniem każdy mógł mieć obawy, że to nie wypali, że będziemy za słabi. Nic jednak z tego. Pierwszy mecz pokazał, że jednak potrafimy. Wierzę w ten zespół.
W piątek podejmiemy Wisłę Puławy. Poprzeczka będzie zawieszona jeszcze wyżej niż w Poznaniu?
– Zdecydowanie. Wisła to spadkowicz z pierwszej ligi, z ambicjami, ale przecież się nie położymy. Nic nam nie pozostaje innego niż zapierniczać. To ma być nasz atut. W każdym meczu zostawmy serducho na boisku, starajmy się zabiegać przeciwnika. Dużo innych rzeczy może nam nie wychodzić, ale zdrowie musi być na boisku zostawione!
Rozwój Katowice – Wisła Puławy
2. kolejka II ligi
piątek, 4 sierpnia, godz. 17:00, stadion przy ul. Zgody 28
Sędziuje: Robert Marciniak (Kraków).
foto: Szymon Kępczyński