Przegraliśmy w Tychach z wyżej notowanymi rezerwami pierwszoligowca, dla których była to 10. z rzędu wygrana. W drugiej połowie oglądaliśmy taki Rozwój, jakiego życzylibyśmy sobie zawsze.
Było pewne, że w tym meczu o punkty będzie bardzo trudno. GKS II Tychy to rewelacja IV-ligowej wiosny – drużyna, która 9 wcześniejszych spotkań wygrała, wykręcając w nich bilans bramkowy 36:4 i sygnalizująca, że niebawem może spróbować powalczyć o awans na wyższy szczebel. Na tle tak silnego przeciwnika, wzmocnionego zawodnikami z pierwszoligowej kadry, na czele z Kamilem Kargulewiczem, który wczoraj zdobył bramkę na Widzewie, Rozwój zaprezentował się dobrze i postawił po sobie pozytywne wrażenie. W drugiej połowie zagraliśmy z zębem, jajem, naprawdę na poziomie i miło się na to patrzyło. Do remisu brakło niewiele, a o porażce na sztucznej murawie położonej przy pięknym tyskim stadionie przesądziły dwa rzuty karne, w dodatku ten drugi – bardzo kontrowersyjny.
W pierwszej połowie mieliśmy – mówiąc po piłkarsku – ciężary. Trudno było o przeprowadzenie sensownej akcji, nie mówiąc o stworzeniu zagrożenia czy oddaniu celnego strzału na tyską bramkę. Rezerwy GKS-u prowadziły grę, my głównie biegaliśmy za piłką, przesuwaliśmy, przeszkadzaliśmy. Gospodarze nie wypracowali jednak klarownej, stuprocentowej okazji. Sprezentowaliśmy ją sami w irytujących okolicznościach. Zbliżała się przerwa, tyszanie grali w dziesiątkę, bo kontuzję odniósł Aleksander Biegański, a na skraju pola karnego Krzysztof Czenczek w niegroźnej sytuacji sfaulował Krzysztofa Machowskiego. Z 11 metrów nie pomylił się Dawid Kasprzyk, choć Bartosz Golik wyczuł jego intencje.
W drugiej połowie zagraliśmy dużo, dużo lepiej i konkretniej w ofensywie. W kilkadziesiąt sekund stworzyliśmy więcej niż przed przerwą – bramkarz obronił strzał Czenczka, a Robert Woźniak przestrzelił głową po centrze Daniela Kaletki. W 59. minucie było 2:0. Drugi karny… Szymon Zielonka zarzekał się, że nie faulował, podobnego zdania byliśmy wszyscy, ale sędzia uznał inaczej. Golik znów wyczuł intencje Kasprzyka, ale ten znów uderzył zbyt dobrze, by obronić „jedenastkę”.
Nasza drużyna uznała jednak, że to nie jest koniec. Wierzyła w remis, ożyła. W 75. minucie doczekaliśmy się kontaktowej bramki, gdy wprowadzony z ławki Kacper Filipiak, uruchomiony przez Dawida Ciszewskiego, ładnie wycofał piłkę na przedpole, a okazji nie zmarnował Daniel Kaletka. Chwilę później Oliwier Gasz kropnął z dystansu w poprzeczkę! W doliczonym czasie w pole karne ruszył nawet Bartek Golik, ale do wyrównania nie starczyło.
Taki Rozwój, jak w drugiej połowie w Tychach, chcielibyśmy oglądać zawsze. Do końca sezonu zostały już tylko dwie kolejki. Za tydzień gramy w Pszczynie z Iskrą, za dwa tygodnie na „do widzenia” podejmiemy na „Kolejarzu” Kuźnię Ustroń.
Protokół meczowy
30. kolejka II grupy IV ligi śląskiej
sobota, 29 maja, godz. 11:00, boczne boisko przy ul. Edukacji 7 w Tychach
GKS II Tychy – Rozwój Katowice 2:1 (1:0)
1:0 – Kasprzyk, 45 min (karny)
2:0 – Kasprzyk, 60 min (karny)
2:1 – Kaletka, 75 min (asysta Filipiak)
Sędziował: Sergiusz Dana (Częstochowa). Widzów: 100.
GKS II Tychy: Dana – Stefaniak, Zarębski, Kasprzyk (84. Bielusiak), Misztal, Kargulewicz (62. Krężelok), Kopczyk, Połap (46. K. Rutkowski), A. Biegański (45. Paluch), B. Rutkowski, Machowski.
Ławka: Wolny, Nowak, Kokoszka.
Trener Jarosław ZADYLAK.
Rozwój Katowice: Golik – Czenczek (82. Kwiatkowski), Woźniak, Wroza, Kaletka, Barwiński, Gasz, Gembicki, Ciszewski, Chwila (67. Filipiak), Zielonka.
Rezerwowi: Cieślik, Wróbel.
Trener Tomasz WRÓBEL.
Żółte kartki: Stefaniak, Bielusiak – Zielonka.
foto: administrator