– Spędziłem w Rozwoju tylko pół roku, ale nie dam na ten klub powiedzieć złego słowa – mówi 24-letni środkowy pomocnik Górnika Łęczna, który jesienią 2017 roku występował przy Zgody, a w niedzielę stanie po przeciwnej stronie barykady.
Pobyt w Rozwoju zapamiętałeś z mieszanymi uczuciami?
– Nie, z jak najlepszej strony. Nigdy nie dam złego słowa powiedzieć na ten klub. Mimo że spędziłem w Rozwoju tylko pół roku, wszystko jest w porządku, do dzisiaj mam tam kolegów. Raz wiedzie im się lepiej, raz gorzej. Nie ukrywam, że bardzo ucieszyłem się z ostatnich waszych dwóch zwycięstw – ligowego i pucharowego. Miejsce Rozwoju jest właśnie w drugiej lidze. Z pewnością nie niżej.
Odchodziłeś ze Zgody w średnich okolicznościach, zostałeś wystawiony na listę transferową.
– W każdym meczu, w którym występowałem, dawałem z siebie tyle, ile mogłem. Z czasem dostawałem coraz mniej szans, na co złożyło się kilka czynników. Wiemy tez, że głównym celem Rozwoju jest Pro Junior System. To ogromny zastrzyk dla takiego klubu, który nie może liczyć na miliony z miasta.
Cztery lata temu zostałeś wybrany odkryciem 2014 roku na „Złotych Bukach”, czyli gali GKS-u Katowice.
– Wtedy grałem w pierwszej lidze. Potem cały czas była druga liga, a po Rozwoju wylądowałem w Stali Rzeszów. To bardzo dobry klub, który powinien grać wyżej, ale jest dziś w trzeciej lidze. Prawda jest taka, że od czterech lat nie powąchałem pierwszej ligi. Każdym swoim wyjściem na murawę staram się udowodnić, że moje miejsce jest wyżej, ale przynosi to różny skutek.
Piłka przy nodze ci nie przeszkadza, a takich zawodników w drugiej lidze wbrew pozorom zbyt wielu nie ma…
– Jestem bardzo pewnym siebie człowiekiem i zawodnikiem, który zna swoją wartość, swoje umiejętności. Oczywiście – gdy zagram gorszy mecz, potrafię sam siebie skrytykować. Nie będę ukrywał – widzę się w wyższej lidze. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś to nastąpi.
Może w Łęcznej? Początek mieliście piorunujący.
– Mogły wśród kibiców pojawiać się głosy, że po dwóch spadkach tym razem będzie inaczej, że Górnik szybko wróci do pierwszej ligi. Zarówno trener, jak i członkowie zarządu, tonowali jednak nastroje. Powtarzali, że trzeba do tego podchodzić spokojnie. Do każdego kolejnego meczu przystępujemy z identycznym nastawieniem. Czy to wyjazd, czy u siebie… Nie ma jednak głośnych haseł o awansie. Chcemy robić swoje. Wiemy, że druga liga jest bardzo specyficzna, jak zresztą cała polska piłka. Tu każdy wygrywa z każdym. Wiedzieliśmy, że przyjdzie też moment, kiedy dostaniemy w łeb. Szkoda tylko, że dostaliśmy aż trzy razy z rzędu. Ostatnio przełamaliśmy się w Stargardzie i mam nadzieję, że to będzie początek serii zwycięstw.
Zwycięstw ligowych, bo w tym tygodniu odpadliście z Pucharu Polski po porażce ze Starogardem Gdańskim.
– To rozczarowanie, bo nie po to jechaliśmy tak wiele kilometrów do zespołu z niższej ligi, by odpaść. Niestety. W pierwszej akcji straciliśmy bramkę, potem dominowaliśmy, ale nie udało się tego udokumentować i w pucharze już nas nie ma. Z drugiej strony, podkreślmy, ze Starogard jest liderem swojej grupy trzeciej ligi. To nie jest przypadkowa drużyna. Gratuluję jej awansu i życzę powodzenia.
Tak szczerze, Łęczna spadła ci z nieba? Trafiłeś tam już po rozpoczęciu sezonu.
– W Stali Rzeszów miałem jeszcze ważny przez rok kontrakt. Za mną była jednak dobra wiosna. Strzeliłem 8 goli w 15 meczach, pojawiło się zainteresowanie innych klubów, nawet ze Śląska. To mi odpowiadało. Do Stali przyszedł nowy trener i stwierdził, że chce m.in. na mnie oprzeć drużynę. Długo nie mogłem wybłagać zgody na sprawdziany w innych klubach, dlatego musiałem odmawiać. Ostatecznie doszliśmy do porozumienia i takie zielone światło dostałem.
Z niewolnika nie ma pracownika?
– Coś w tym jest, ale spokojnie. Chcę z mocą zaznaczyć, że gdybym został w Rzeszowie, to dawałbym z siebie 120 procent. Gdy dostałem zgodę na odejście, było już… trochę późno. Na szczęście, odezwał się do mnie trener Wójcik, z którym współpracowałem już w Nadwiślanie Góra i Stali Stalowa Wola. Przyjechałem do Łęcznej i szybko się dogadaliśmy.
W lidze zgromadziłeś już trzy gole – wszystkie po wejściu z ławki.
– Może rola dżokera to jest jakaś recepta? Wiadomo jednak, że wolałbym grać zdecydowanie częściej w podstawowej jedenastce. Zwłaszcza teraz, w niedzielę, chciałbym pokazać się byłemu klubowi. Decyzja należy jednak do trenera.
Co czeka was w niedzielę?
– Z pewnością ciężki mecz. Przyjedzie do nas drużyna zdeterminowana, po dwóch zwycięstwach, a jednocześnie nadal potrzebująca punktów jak tlenu, by uciec ze strefy spadkowej. Nie brakuje u was indywidualności, jest mieszanka rutyny z młodością. Oczywiście nie zamierzamy odpuszczać i mam nadzieję, że to my wygramy.
Kamil BĘTKOWSKI
urodzony: 17.04.1994 w Siemianowicach
pozycja na boisku: pomocnik
kluby: MKS Siemianowice, GKS Katowice (2010-15), Nadwiślan Góra (2015-16), Stal Stalowa Wola (2016-17), Rozwój Katowice (2017), Stal Rzeszów (2018), Górnik Łęczna (2018 – ?)
w I lidze: 18 mecze/0 goli, w II lidze: 64/11, w Rozwoju: 17/2
Górnik Łęczna – Rozwój Katowice
12. kolejka II ligi
niedziela, 30 września, godz. 18:00, stadion w Łęcznej
Sędziuje: Karol Rudziński (Olsztyn).
foto: Szymon Kępczyński