– W Grudziądzu są na dobrej drodze, by awansować. Jeśli dalej będą tak grać, to szybko wrócą do pierwszej ligi – mówi pomocnik Rozwoju, który przez 3,5 sezonu (2015-18) występował w Olimpii.
W barwach Olimpii rozegrał blisko 90 ligowych meczów, strzelił 5 goli, spędził tam 3,5 sezonu. Nie ma w kadrze Rozwoju Katowice zawodnika, dla którego sobotni wyjazd do Grudziądza byłby bardziej szczególny niż dla Kamila Kurowskiego.
– Występowałem tam kilka lat, miło będzie wrócić, mimo że znanych mi twarzy nie zostało już wiele. Kilka jednak jeszcze jest. Damian Ciechanowski, Wojtek Muzyk, Konrad Handzlik… Jakiś kontakt utrzymujemy, czasem zdarzy się wymienić wiadomości – mówi 24-letni środkowy pomocnik, występujący przy Zgody na zasadzie wypożyczenia z GKS-u Katowice. Na Bukową trafił latem, przed sezonem właśnie z Grudziądza. Ostatni sezon w Olimpii zakończył spadkiem do drugiej ligi.
– Nie było to miłe, dla każdego sportowca taki wpis w CV to problem. Drużynę mieliśmy dobrą, a mimo tego stało się… Taka jest piłka, nieraz trudno w niej o logikę. Wydaje ci się, że nie ma opcji, byś spadł, a jednak tak się dzieje. Wolę pamiętać te dobre momenty, czyli sezon, kiedy mocno biliśmy się o awans i zabrakło nam niewiele, by trafić do ekstraklasy. Sukcesem było też utrzymanie się w sezonie 2015/16, kiedy po jesieni mieliśmy bardzo małą liczbę punktów, a dokonaliśmy praktycznie niemożliwego – wspomina Kurowski.
Tamten sezon 15/16 grudziądzanie rozpoczęli od pamiętnej domowej porażki z Rozwojem, dla którego był to historyczny – pierwszy na zapleczu ekstraklasy – wyjazd. – To był szok, bo przyjeżdżał do nas beniaminek, a my mieliśmy swoje aspiracje. Padła w tym meczu fajna bramka, głową, z kilkunastu metrów – mówi środkowy pomocnik. Szerzej kulisy tamtego meczu sprzed blisko czterech lat opisujemy TUTAJ.
Dziś Kurowski może obserwować poczynania swojej (nie)dawnej drużyny z boku. A jest co obserwować: Olimpia w czterech tegorocznych meczach zdobyła aż 13 punktów. – Są na dobrej drodze, by awansować. Jeśli dalej będą tak grać, to szybko wrócą do pierwszej ligi. Oglądałem skrót spotkania z Łęczną, który wygrali 6:1. Strzelali przepiękne gole. Co jeden – to lepszy. Wierzę jednak, że w sobotę zostaną powstrzymani – uśmiecha się Kurowski.
Do Rozwoju trafił kilka dni przed inauguracją wiosny, ale dość szybko wywalczył sobie miejsce w wyjściowym składzie. Zaczynał tak trzy ostatnie mecze (Skra, Ruch, Bełchatów), zremisowane przez naszą drużynę. – Cieszy mnie to, bo przyszedłem, by jak najwięcej pograć i pomóc zespołowi. Wierzę, że zostanę w składzie już do końca, ale nie ma nic za darmo, a środek pola mamy bardzo ciekawy. Nie miałem jakichkolwiek problemów z aklimatyzacją, mamy fajną szatnię i dobrą atmosferę – przyznaje Kurowski.
Sytuacja w tabeli jest bardzo trudna. Niezmiennie balansujemy na krawędzi strefy spadkowej. – Jeśli zapunktujemy za trzy, to możemy trochę podskoczyć. To by nie tak mało zmieniło. Cieszy nasza postawa w defensywie. Tracimy mało bramek, ale szkoda, że nie przekłada się to na zwycięstwa. W Grudziądzu z pewnością czeka nas ciężki mecz. Olimpia jest na fali, gra u siebie, będzie chciała znów godnie zaprezentować się przed własną publicznością. Wiosną nie mieliśmy jednak jeszcze łatwego spotkania i zapewne tak będzie do samego końca – mówi pomocnik Rozwoju.
Olimpia Grudziądz – Rozwój Katowice
27. kolejka II ligi
sobota, 6 kwietnia, godz. 18:00, stadion w Grudziądzu
foto: Tomasz Błaszczyk