Konrad Andrzejczak: Żartują ze mnie, że jestem miksem „Płony” i „Łącziego”


Moim marzeniem jest powrót do ekstraklasy. Liczę, że pół roku spędzone w Rozwoju mi w tym pomoże – mówi 22-letni skrzydłowy, wypożyczony na Zgody z GKS-u Katowice.

Był 20 listopada 2017 roku, początek rundy rewanżowej w Lotto Ekstraklasie. Konrad Andrzejczak wybiegł w podstawowym składzie na mecz Zagłębia Lubin z Koroną Kielce, w 66. minucie zmienił go Arkadiusz Woźniak. Skończyło się bezbramkowym remisem. – Fajne przeżycie. Dostałem od trenera Stokowca szansę, zagrałem na lewym wahadle. Wydaje mi się, że udało się ją wykorzystać. Potoczyło się jednak tak, że trenera od razu zwolnili i trzeba było walczyć od nowa… – opowiada nowy nabytek Rozwoju.

Piotra Stokowca na stanowisku szkoleniowca „Miedziowych” zastąpił Mariusz Lewandowski. U niego Andrzejczak już miejsca sobie nie wywalczył. Jego licznik ekstraklasowych występów zatrzymał się na cyfrze „2”. – Debiutowałem jako 17-latek, w 2014 roku. Graliśmy z Widzewem Łódź, nie mając już szans na utrzymanie – wspomina skrzydłowy. Mecz nie został dokończony, nie pozwolili na to kibice, którzy urządzili wielkie racowisko. – Zrobił się z tego walkower, ale debiutu nikt mi nie zabierze – mruga okiem Konrad Andrzejczak.

Pochodzi z Jeleniej Góry. Z tamtejszego KKS-u do Zagłębia przeniósł się, mając 13 lat. W piątym roku pobytu w Lubinie zagrał w ekstraklasie, zaliczył też kilka spotkań po spadku do pierwszej ligi. W sezonie 2016/17 regularnie biegał po boiskach drugiej ligi na wypożyczeniu do GKS-u Bełchatów. Wrócił do Lubina, doczekał się występu we wspomnianym na wstępie meczu z Koroną… I tyle. Zdążył jeszcze przekroczyć granicę 100 występów w trzecioligowych rezerwach Zagłębia. Latem ub. roku przeniósł się definitywnie do GKS-u Katowice.

Liczyłem na więcej. Przychodząc do Katowic z Zagłębia miałem nadzieję, ze będę łapał więcej minut. Nie udało się, bo zagrałem tylko w dwóch spotkaniach. Jestem młodym, ambitnym człowiekiem, dlatego liczyłem, że będzie inaczej. To jednak już za mną. Skupiam się na tym, co jest teraz w Rozwoju. Podobają mi się Katowice, dobrze się tu żyje, chciałbym zostać tu na dłużej. Wierzę, że będzie dobrze. Przychodzę tu, by grać częściej niż w GKS-ie. Liczę, że pomogę w utrzymaniu. Moim marzeniem jest powrót do ekstraklasy. Oby pół roku spędzone w Rozwoju mi w tym pomogło – podkreśla urodzony w 1996 roku skrzydłowy.

Skoro są deklaracje – to i oczekiwania. Bo nie ma co ukrywać, że od zawodnika mającego za sobą ekstraklasowe epizody będzie się wymagać. – To na pewno. Będzie taka dodatkowa presja, ale lubię grać, czując ją. To dodatkowo mnie motywuje. Druga liga jest specyficzna. Nie gra się tu łatwo. Mamy jednak młodą, ambitną drużynę. Liczę, że przed nami dobra runda i zrealizujemy swój cel – mówi Konrad Andrzejczak, a tabelę drugiej ligi ma przeanalizowaną całkiem dokładnie. – Nawet do dziewiątego miejsca nie ma dużej straty. Jest ścisk. Spokojnie można się włączyć do walki – przekonuje.

Można uśmiechnąć się, że wprowadził do zespołu trochę kolorytu z racji… wyglądu. – Nie znałem tu wcześniej nikogo osobiście, ale szybko przekonałem się, jak fajna to ekipa. Chłopaki żartują ze mnie, że jestem miksem „Płony” i „Łącziego” – śmieje się Konrad. Jeśli taki sam mix będzie stanowił podczas ligowych meczów, to – znając wartość sportową Michała Płonki i Kamila Łączka – o efekty tego wypożyczenia możemy być spokojni!

Konrad ANDRZEJCZAK
urodzony: 8 czerwca 1996 w Jeleniej Górze
pozycja na boisku: boczny pomocnik
kluby: KKS Jelenia Góra, Zagłębie Lubin (2009-16), GKS Bełchatów (2016-17), Zagłębie (2017-18), GKS Katowice (2018), Rozwój Katowice (2019 – ?)
w ekstraklasie: 2 mecze/0 goli, w I lidze: 5/0, w II lidze: 18/1, w III lidze (rezerwy Zagłębia): 102/26

foto: Szymon Kępczyński