Nasza drużyna na ostatnim tegorocznym wyjeździe prowadziła w Ustroniu od 30. minuty po kapitalnym uderzeniu Oliviera Lazara z rzutu wolnego, ale ostatecznie podzieliła się punktami z solidnym przeciwnikiem, tracąc bramkę w końcówce.
Wygrywaj bez pychy, przegrywaj bez urazy – taki napis widnieje nad drzwiami prowadzącymi na murawę z budynku klubowego w Ustroniu; swoją drogą – pachnącego jeszcze nowością i naprawdę mogącego robić wrażenie, nawet w kontekście szczebli wyższych niż IV liga. Do tego sztuczne boisko i orlik, no i główna płyta z elegancką naturalną nawierzchnią, w urokliwym sąsiedztwie beskidzkich szczytów… Tego Kuźni trzeba gratulować i za to chylimy przed gospodarzami czoła.
Już sam ten obiekt uświadamiał, że nie mierzyliśmy się z byle kim, dlatego – wracając do przytoczonego na wstępie hasła i nieco parafrazując je – musimy podejść bez urazy do remisu, jaki uzyskaliśmy na ostatnim tegorocznym wyjeździe w IV lidze. Tak naprawdę niedosyt miały prawo odczuwać obie ekipy. Ustronianie – bo w końcówce wyraźnie rozkręcili się, w 80. minucie wyrównali i trochę z nami „jechali”. My zaś – bo rozegraliśmy bardzo dobry mecz, w którym przez ponad trzy kwadranse prowadziliśmy, prezentując momentami wyrachowany seniorski futbol, obronną konsekwencję a nie juniorską beztroskę, co jeszcze dosłownie kilka miesięcy, kilka tygodni, kilka kolejek temu się zdrarzało.
To też miara postępu, jaką czyni zespół trenera Tomasza Wróbla. Przed startem sezonu mogliśmy zastanawiać się, jak to będzie z tym utrzymaniem, a dziś coraz wygodniej nam w szerokiej czołówce IV-ligowej tabeli. Bądźmy ambitni, ale pokorni i nie zachłanni, doceniając te wszystkie emocje, jakich dostarcza nam jesienią młoda drużyna, oparta wyłącznie na wychowankach i niemal wyłącznie na młodzieżowcach.
Trzeba przyznać, że Kuźnia, choć na swoim stadionie grywa w tym sezonie w kratkę, zawiesiła nam poprzeczkę bardzo wysoko. To oczywiście mało mierzalne, ale wydaje nam się, że był to mecz, w którym stworzyliśmy najmniej sytuacji spośród tych wszystkich 15, jakie dotąd w IV lidze zaliczyliśmy. W takiej Jasienicy czy Wodzisławiu obrywaliśmy po 1:4, ale mając przy tym naprawdę sporo okazji. W Ustroniu „setek” nie było, bo zderzyliśmy się z dobrze przygotowanym, grającym piątką obrońców rywalem, natychmiast pressującym, gdy nie jest przy piłce.
Od czego mamy jednak zawodników, którzy potrafią wyczarować coś z niczego i zrobić różnicę… W 30. minucie Olivier Lazar przymierzył kapitalnie, w swoim stylu, z rzutu wolnego. Piłka wpadła do siatki, strzegący ustrońskiej bramki Aleksander Łubik (mający w CV występy na szczeblu centralnym w ROW-ie Rybnik), nawet specjalnie nie drgnął, a kibice obserwujący mecz zza płotu mogili tylko pokiwać głowami z uznaniem,„Olo” strzelił swojego gola nr 6 tej jesieni. Wszystkie padły z dystansu, trzy – bezpośrednio z rzutów wolnych.
Było pewne, że o utrzymanie prowadzenia nie będzie łatwo, choć w tyłach byliśmy na tyle solidni, że rywale też nie mieli klarownych pozycji. Kuźnia w drugiej połowie stopniowo łapała wiatr w żagle, dokonywała kolejnych zmian i one mocno wpłynęły na obraz gry. We znaki dał nam się Dariusz Rucki, który niemal dekadę temu grał w III-ligowym wówczas i kroczącym ku szczeblowi centralnemu Rozwoju. Dobre wejście na murawę zanotował też Adrian Sikora. Byly reprezentant Polski, a obecnie grający drugi trener Kuźni liczy sobie już 40 lat, ale wciąż ma to coś. W sporej mierze to jego umiejętność utrzymania się przy piłce zaważyła, że w 80. minucie Konrad Kutera trafił płasko do naszej siatki. Dobrze dysponowany Bartosz Golik nie miał wiele do powiedzenia.
Dobiegła końca seria – 4 – zwycięstw Rozwoju i minut – 357 – bez straconej bramki. W „nagrodę” za piąty z rzędu występ bez porażki w tabeli osunęliśmy się z 5. na 6. pozycję, bo swe zaległe mecze wygrały dziś Unia Turza Śląska i LKS Bełk. To, jaka ekipa jest teraz w naszym klubie – że na wyjazdy potrafi jeździć rodzic kontuzjowanego zawodnika, że cały czas przy drużynie są rekonwalescenci Daniel Kaletka i Patryk Gembicki, że dziś do Ustronia przyjechał trener naszych trampkarzy z CLJ Grzegorz Witek – jest jednak istotniejsze niż delikatna obsuwa w tabeli po 15. meczu. A przed nami tej jesieni jeszcze jeden: w sobotę o 11:30 z Unią Książenice. Bronimy przed liderem (dziś wygrał 1:0 w Przyszowicach) naszej twierdzy na „Kolejarzu”.
Protokół meczowy
zaległy mecz 14. kolejki II grupy IV ligi śląskiej
środa, 11 listopada, godz. 13:00, stadion w Ustroniu, ul. Sportowa 5
Kuźnia Ustroń – Rozwój Katowice 1:1 (0:1)
0:1 – Lazar, 30 min (wolny)
1:1 – Kuder, 80 min
Sędziował Mateusz Patla (Jastrzębie). Mecz bez udziału publiczności (zagrożenie epidemiczne).
Kuźnia Ustroń: Łubik – Jaworski, Wojtyła, Pala, Turoń, Madzia (46. Rucki) – Iskrzycki (70. Sikora), Dobrowolski (87. Sękowski), Kuder, Brzóska (54. Wigezzi) – Pietraczyk (60. Chmiel).
Rezerwowi: Skocz.
Trener Mateusz ŻEBROWSKI.
Rozwój Katowice: Golik – Barwiński, Kunka, Skroch – Wroza, Ciszewski, Zielonka, Gasz (71. Czenczek) – Lazar (74. Chmarek), Woźniak, Chwila.
Rezerwowi: Cieślik, Gubała, Kazek, Wróbel.
Trener Tomasz WRÓBEL.
Żółte kartki: Rucki – Czenczek, Zielonka.
foto: administrator