Dla Dariusza Fornalaka to właśnie Rozwój był pierwszą drużyną, którą poprowadził samodzielnie jako trener. – Gdy odchodziłem, ze strony zawodników spotkałem się z wielkim niezadowoleniem – wspomina z uśmiechem szkoleniowiec Ruchu Chorzów.
W Rozwoju Katowice, w 2003 roku, rozpoczęła się pana trenerska droga…
– Wróciłem wtedy z Arki Gdynia i tak naprawdę nie wiedziałem do końca, że chcę być trenerem. To była jedna z wersji przeze mnie rozpatrywanych. Przydała się pomoc osób z zewnątrz, które zaproponowały moją kandydaturę ówczesnemu dyrektorowi Rozwoju Romualdowi Oryńczakowi. To spowodowało, że działacze zaufali mi, dostałem tę posadę i ją przyjąłem.
Przy Zgody spędził pan tylko pół roku, utrzymał zespół w trzeciej lidze, by odejść do sztabu Ruchu Chorzów.
– Popracowaliśmy wspólnie przez jedną rundę. Była zresztą chęć dalszej współpracy. Propozycja ze strony mojego guru Jerzego Wyrobka przesądziła o tym, że się rozstaliśmy. Doszło do tego w przyjacielskich okolicznościach. Do dziś mam olbrzymi sentyment do tego miejsca, klubu i ludzi, którzy pracują w nim w dalszym ciągu. Niektórzy nadal grają, niektórzy są trenerami, a niektórzy zasiedli na stołkach prezesowskich…
Praca w specyficznym środowisku kopalnianym była trudna?
– Specyficzna na pewno z tego względu, że nie mogliśmy choćby ustalać sobie treningów w tych godzinach, w których chcieliśmy. W tamtym czasie spora część zawodników pracowała na kopalni i uzależnialiśmy nasze zajęcia od końca ich pracy. Właściwej pracy. Nie było z tym jednak żadnych problemów. Zresztą, jestem synek stąd. Pochodzę z rodziny górniczej, mój ojciec jest emerytowanym górnikiem, pracował na Gottwaldzie. Mam świadomość, z czym to się je. Drużynę Rozwoju stanowiła wtedy grupa ludzi mocno ze sobą scementowana. Oni żyli ze sobą również poza boiskiem, w fizycznej pracy, gdzie jeden za drugim wskoczyłby w ogień. To potem przekładało się na boisko.
Fakt, że ten pierwszy zespół, który pan prowadził, był niezawodowy, miał wpływ na pańską dalszą trenerską drogę?
– U mnie to ewoluowało. Późniejsze lata pokazały, że pracowałem w klubach, które borykały się z różnymi kłopotami. Mniejszymi, większymi. Oczywiście, były wyjątki – patrz Zagłębie Lubin – ale w Ruchu czy Polonii Bytom były w tamtych czasach olbrzymie problemy. One hartowały i powodowały, że człowiek nie przywiązywał później wagi do wielu kwestii – mimo że powinien, chcąc pracować w komfortowych warunkach.
Tak po ludzku, był chyba szacunek do zawodników-kopalniaków?
– Obopólny. Sam fakt, że gdy odchodziłem, ze strony zawodników występujących wtedy w Rozwoju spotkałem się z wielkim niezadowoleniem. Oni mieli wielką chęć dalszej współpracy. Pamiętam, że nawet tu, do Chorzowa, przyjeżdżały delegacje z Rozwoju, bym zmienił swoją decyzję (uśmiech). To było fajne i pokazywało, że szanowaliśmy się wzajemnie. Ja szanowałem chłopaków za to, że są w stanie pogodzić pracę w kopalni z grą w piłkę, a oni mnie – że im w tym nie przeszkadzałem.
Czym w ogóle dla pana, urodzonego w Katowicach, był wcześniej Rozwój?
– Odwiedzałem czasem stadion, oglądało się przecież mecze różnych lig… Rozwój kojarzył mi się z klubem może nie tyle osiedlowym, co dzielnicowym, związanym z konkretnym obszarem Katowic. Dopiero gdy wszedłem do środka, poznałem, jak funkcjonuje, z jakimi problemami się boryka. W Katowicach są dwa wiodące kluby i widać na pierwszy rzut oka, że zupełnie różne, w inny sposób w mieście traktowane. Ludzie, którzy pracują w Rozwoju, nigdy jednak z tego powodu nie czuli się gorsi. Już wtedy – i na przestrzeni wszystkich późniejszych lat – wiedzieli, czego chcą. Czyli pracować z młodymi, szkolić młodzież. Gdy skończyły się czasy pracy zawodników na kopalni, Rozwój postawił na młodzież i dzisiaj widzimy tego efekty.
Prowadził pan kilku bardzo ważnych dla historii Rozwoju zawodników. Zatrzymajmy się przy dwóch. Marek Kolonko?
– (uśmiech). No i cóż ja mogę o Marku powiedzieć? Często wspomina chwile, które u nas w szatni spędzał i historie, o których ja już kompletnie zapominałem albo w ogóle nie przywiązywałem wagi. Marek przywiązywał – i to wielką. Czasem jak opowie anegdotę, to aż przecieram oczy ze zdumienia, że to się działo naprawdę. Mamy ze sobą kontakt do dziś i nie ukrywamy tego. Był zawodnikiem, gdy obejmowałem Rozwój. Do dziś jest trenerem bramkarzy, a jego stosunek do Ruchu był niezmienny. Wszyscy o tym wiemy i może dlatego spotykamy się do dziś.
Sławomir Mogilan?
– Był napastnikiem. Ze zdobywaniem bramek było raz lepiej, raz gorzej, ale nie było problemu. Śledziłem losy Sławka jako trenera i człowieka, który poświęcił masę czasu, masę pracy, by pomagać młodym ludziom. To przyniosło efekty. Do Arka Milika, jak wszyscy, już może nie wracajmy szerzej. Sławek to człowiek, który był i jest kojarzony z Rozwojem, a teraz nim zarządza. Szczerze mu w tym kibicuję.
W 2015 roku było blisko, by został pan trenerem pierwszoligowego wówczas Rozwoju?
– To był czas, kiedy wróciliśmy z Pogoni Szczecin. Padła szybka propozycja, spotkałem się z dyrektorem, porozmawialiśmy, ale nie doszliśmy do porozumienia.
Co będzie w sobotę?
– Spodziewam się bardzo trudnego meczu. Tak, jak powiedział Marek – kiedyś nie wyobrażał sobie gry o punkty z Ruchem. Ja, przyznam się szczerze, też sobie tego nie wyobrażałem. Rozwój był zawsze takim naszym nadwornym sparingpartnerem. W trudnych dla Ruchu czasach działy się rzeczy ekstremalne. Brak światła, prądu – o pieniądzach nie wspomnę, bo należały do sfery tak odległej, że nie byliśmy sobie tego nawet w stanie wyobrazić. I właśnie w tych czasach Rozwój był tym, który nigdy nie odmawiał. Teraz można się śmiać, ale nie każdy wtedy chciał grać z Ruchem. Pamiętam taki okres przygotowawczy, kiedy z Rozwojem zmierzyliśmy się w dwóch sparingach. Cieszyliśmy się i docenialiśmy to. My sami nigdy też nie kręciliśmy nosem, że przychodzi nam grać z zespołem będącym o jedną czy dwie klasy rozgrywkowe niżej.
A teraz mamy derby…
– Pierwsze takie w historii. Smutne, że to nie Rozwój dorównał Ruchowi, a stało się odwrotnie, ale taka jest rzeczywistość i musimy się z nią pogodzić, wyjść w sobotę na boisko, by walczyć o zwycięstwo w tym niełatwym spotkaniu. Widzimy, że dla Ruchu nie ma żadnego łatwego meczu w tej lidze. Każdy ma swoje cele do osiągnięcia, ostatnio pierwsze punkty zdobyła Skra i nie ma już zespołu z zerem.
Dariusz FORNALAK
urodzony: 15.10.1965 w Katowicach
kluby: Stadion Śląski Chorzów, Ruch Chorzów, Sokół Tychy, Polonia/Szombierki Bytom, Pogoń Szczecin, Arka Gdynia.
jako trener: Rozwój Katowice (2003), Ruch Chorzów (2003-05, II trener), Ruch Chorzów (2005), Polonia Bytom (2006-07), Zagłębie Lubin (2008), Piast Gliwice (2009-10), GKS Katowice (2010), Polonia Bytom (2011-12), Ruch Chorzów (2012-14, II trener), Pogoń Szczecin (2014-15, II trener), Podbeskidzie Bielsko-Biała (2016-17, II trener), Ruch Chorzów (2018 – ?)
w Rozwoju: wiosna 2003 (po Alojzym Łysko, przed Mirosławem Mosórem)
Rozwój Katowice – Ruch Chorzów
8. kolejka II ligi
sobota, 1 września, godz. 18:00, stadion przy ul. Cichej 6
Sędziuje: Szymon Lizak (Poznań)
foto: Mirosław Szozda