– Myślę pozytywnie. Tak jak zawsze. Prezes Waśkiewicz dzwonił do mnie osobiście. Wraz z trenerami bardzo chciał, bym wrócił – mówi środkowy obrońca, który po sezonie szukał klubu w pierwszej lidze, a w czwartek podpisał nowy kontrakt z Rozwojem Katowice.
Wszyscy cieszymy się w Rozwoju z twojego powrotu, ale ty – bez fałszywej kurtuazji – chyba zadowolony jesteś nieco mniej, że tak się to wszystko poukładało?
– Czy ja wiem? Koniec końców i tak jestem zadowolony, choć faktycznie, kilka tematów pierwszoligowych nie wypaliło. Najbardziej szkoda mi tego, co było na początku czerwca.
Puszcza Niepołomice?
– Nie, nie. Nie chcę podawać nazwy klubu. Byłem praktycznie dogadany co do kontraktu i nastawiony, że będę tam jechał, a z dnia na dzień się posypało. Były jeszcze dwa inne tematy, ale też nie poszły po mojej myśli. Nie ma co jednak zaprzątać sobie tym głowy. Kilka dni temu rozmawiałem z prezesem Waśkiewiczem. Chciał bardzo, bym wrócił do Rozwoju. Jak widać, wróciłem. Długi czas beze mnie to nie był (uśmiech). Cieszę się, że będę miał tę możliwość przez pół roku czy rok pograć jeszcze na poziomie drugoligowym.
Ważne dla ciebie były też sprawy prywatne.
– Przede wszystkim jestem zadowolony z tego, że będę miał możliwość dojeżdżania z domu, bo z Krakowa do Katowic nie jest daleko. Nie muszę się wyprowadzać, a to dla mnie o tyle istotne, że żona jest w ciąży. W listopadzie urodzi nam się córeczka. To teraz priorytet. Miło, że codziennie będę w Krakowie, przy rodzinie.
Ale trochę po Polsce tego lata pojeździłeś.
– Byłem w Chojnicach i – ostatnio – Górniku Łęczna.
Na ile o tym, że się nie załapałeś, zadecydował sam czynnik sportowy, a na ile co innego?
– Trudno powiedzieć. Do Chojnic wybrałem się po czterech tygodniach wolnego. Od razu pojechałem na testy i może to miało wpływ, że trener się na mnie nie zdecydował. Wróciłem do Krakowa. Potem pojawiła się Łęczna. Porozmawiałem z trenerem Kafarskim. Zaznaczył, że będzie chciał testować jeszcze innych zawodników na środek obrony. Sam mówił mi po rozmowie z moim menedżerem, że skoro mam pewny temat w Katowicach, to może lepiej wybrać tę opcję. Postanowiłem wrócić i koniec końców cieszę się, że będę w domu.
W opinii wielu miałeś bardzo dobrą wiosnę, a zostałeś w tym samym miejscu. Nie jest tak, że twój przypadek źle wróży innym drugoligowcom?
– No, wszyscy mówili, że miałem dobrą rundę. Może jednak po tej rocznej przerwie od piłki spowodowanej kontuzją tych 15 meczów to jeszcze było za mało? By dojść do dyspozycji z wcześniejszych czasów? Nie traktuję tego jednak jako jakąś zawodową porażkę. Kolejne pół sezonu czy sezon powinno pomóc mi w tym, by forma była lepsza, bym był pewniejszy siebie.
Skoro przyszedłeś tu w styczniu na pół roku, by zacisnąć zęby, pokazać się i pójść wyżej, a jednak nie wyszło, to teraz motywacja nie spadnie?
– Spokojnie. Motywacji nigdy mi nie brakuje. Profesjonalnie podchodzę do zawodu. Wiadomo, że gdybym nie miał odpowiedniej motywacji na kolejny okres gry w Rozwoju, to nie mógłbym myśleć o tym, by po jakimś czasie pójść wyżej. Ponownie mam swój cel. Obyśmy osiągali jak najlepsze wyniki.
Dołączysz do drużyny, a w niej dla wielu będziesz jak nowy, tyle się pozmieniało.
– Myślę pozytywnie. Tak jak zawsze. Dużo osób odeszło z drużyny, którą tworzyliśmy wiosną. Zobaczymy, jak się to poukłada, ale patrzę na to optymistycznie.
Dżentelmeńsko dogadacie się z działaczami, że w razie czego zimą będziesz miał wolną rękę?
– Jestem po słowie z prezesem Waśkiewiczem i tak to zostało ustalone. Będziemy widzieć, jak poukłada się runda jesienna. Na razie nie ma co myśleć o tym, co będzie w grudniu. Miesiąc temu sądziłem, że potoczy się to inaczej. Rozmawiałem z innym klubem, sytuacja na dniach miała się wyjaśnić, a okazało się, że jednak do finalizacji nie dojdzie. Podpisałem nowy kontrakt z Rozwojem i skupiam się na tym, co będzie jutro. Do grudnia może być bardzo fajnie, ale równie dobrze – może być też gorzej. Takie jest życie sportowca. Ono doświadczyło mnie mocno przez ostatnich 5-6 lat. W jednym półroczu możesz być na szczycie, a w drugim – na dnie.
Jeśli już pozostawałeś w drugiej lidze, to nie było tematu Garbarni Kraków?
– Menedżer rozmawiał z jej trenerem, ale zdaje się, że ona ściągała stopera. Z Rozwojem było zupełnie inaczej, bo prezes Waśkiewicz dzwonił do mnie osobiście. Wraz z trenerami bardzo chciał, bym przyszedł, dlatego też między innymi się zdecydowałem.
Do startu ligi zostały dwa tygodnie. Zdążysz, zważywszy na to, jak zwariowany miałeś do tej pory okres przygotowawczy?
– Może nie było stabilizacji, ale w okresie, gdy zaliczałem nieraz i po dwa treningi dziennie, Rozwój był jeszcze przed wznowieniem zajęć. Tę początkową pracę wykonałem, teraz dołączam do zespołu. Nie będzie problemu.
I nie było też wątpliwości, by zahaczyć jeszcze o Zakopane, zaliczyć końcówkę zgrupowania?
– Absolutnie. Mam nadzieję, że wyrobię się na drugi trening (rozmawialiśmy w czwartek przed południem – dop. red.), a w piątek odbędę też spokojnie ranne zajęcia. Z trenerem jeszcze nie rozmawiałem. Zobaczymy, jak to będzie.
foto: Szymon Kępczyński