Dla 18-letniego pomocnika Rozwoju Katowice niedzielny mecz z Ruchem Chorzów zapowiada się wyjątkowo.
Jakie emocje towarzyszą ci przed niedzielnymi derbami w Chorzowie?
– Z pewnością to dla mnie bardzo wyjątkowy mecz. Mieszkamy w Katowicach, ale tata jest z Chorzowa Batorego, od małego zabierał mnie na Ruch. Zawsze marzyłem, by zagrać przy Cichej. Mam nadzieję, że będzie mi dane to marzenie spełnić.
Pamiętasz swoją pierwszą wizytę na Cichej?
– Byłem bardzo mały, miałem może 6 lat. To był sezon poprzedzający awans do ekstraklasy, wysoko wygrany mecz z Kmitą Zabierzów. Niewiele z tego pamiętam. Wydaje mi się, że byliśmy na sektorze rodzinnym, a coś kojarzę też, że pewna część stadionu jakby była zamknięta. Ale mogę się mylić.
Gdzie najczęściej siedziałeś?
– Trybuna Górna, miejsca 710 i 711! Czyli bliżej prawej strony, „Dziesiony”. Tata zawsze bukował te krzesełka. Raz bilety, raz karnety… Różnie to bywało. Zdarzały się takie promocje, że karnet dla osoby poniżej 15. roku życia był w niższej cenie. Nie będę też ukrywał, że zdarzało się też chodzić na „prostą”. Tak było jeszcze nawet w poprzednim sezonie, w pierwszej lidze, gdy już w tej części stadionu znajdował się młyn. Jestem z Tysiąclecia Dolnego, większość kolegów jest za „Gieksą”, ale nigdy nie sprawiałem nikomu problemów; i odwrotnie – mi też nikt problemów nie sprawiał. Tak trzeba do tego podchodzić. Śląskie kluby powinny się trzymać razem. Szkoda, że Ruch i GKS nie są w ekstraklasie, bo tam takie derby miałyby smak i byłyby najbardziej emocjonujące.
Miałeś swoich „Niebieskich” idoli?
– Największym był Arkadiusz Piech! Wcześniej – Andrzej Niedzielan, czyli również napastnik. Potem podglądało się pomocników, Filipa Starzyńskiego i Patryka Lipskiego, bo gram na podobnej pozycji. Kto jeszcze… Grażvydas Mikulenas i Michał Pulkowski to już nieco starsze dla mnie czasy.
Czy mogłeś kiedyś zostać zawodnikiem Ruchu?
– Był taki temat, gdy musiałem zmienić klub i odchodziłem ze Stadionu Śląskiego. Mogłem trafić do Ruchu SA. Stwierdziłem wtedy jednak, że opcja Rozwoju będzie dla mnie lepsza, ciekawsza.
Jesteś zawiedziony tym, że Ruch drży dziś o utrzymanie, skoro przed sezonem wielu kibiców liczyło na powrót do pierwszej ligi?
– Też tak myślałem. Skład „Niebieskich” jesienią był naprawdę solidny. To, że tak słabo punktował, było aż dziwne. Maciej Urbańczyk, Jakub Kowalski, Mateusz Bogusz… Moim zdaniem była to ekipa na awans. Teraz wiadomo, że mocno się w Chorzowie pozmieniało. Chłopaki muszą się zgrać. Myślę, że w niedzielę trzech punktów jeszcze nie zgarną… (uśmiech).
Mateusz Bogusz to twój – 2001 – rocznik. Znacie się?
– No jasne, graliśmy razem w Gwieździe Ruda Śląska. I to nie tak krótko. Znamy się bardzo dobrze, występowaliśmy też wspólnie w kadrze Śląska.
Rywalizowaliście o miejsce w składzie?
– Graliśmy razem. Różnie to bywało, graliśmy przecież na hali czy w jakiejś lidze maluchów. Mateusz był ustawiany w środku, a ja – bliżej prawej strony. Życzę Mateuszowi powodzenia w Leeds. Zdążyłem już nawet obejrzeć jakiś mecz, widziałem jego pierwszą bramkę w Anglii. Fajnie, że chłopak się rozwija. Ma imponujący ciąg na bramkę. Tylko się cieszyć, że na Śląsku rodzą się tak utalentowani zawodnicy.
Po odejściu Bogusza, przy Cichej ostali się jacyś znajomi?
– Z Jakubem Rudkiem grałem w kadrze Śląska. W 2010 roku wygraliśmy nawet Puchar Tymbarku. Z Mateuszem Machałą i Bartkiem Kulejewskim znam się z boiska, z meczów rozgrywanych w juniorach.
Jak zapamiętałeś derby z września?
– Byłem na dolnej trybunie, siedziałem tuż za nasza ławką. Nie zagraliśmy w Chorzowie dobrego spotkania, Ruch wykorzystał wszystkie nasze błędy, ale wynik 0:3 był trochę zbyt wysoki. Teraz nie możemy już nic z tym zrobić – poza próbą zrewanżowania się.
W twoim piłkarskim życiu trochę od tamtej pory się zmieniło.
– O tym, że nie było mnie wtedy nawet w „osiemnastce”, decydowały względy tylko i wyłącznie sportowe. Potem zacząłem regularnie grać i bardzo mnie to cieszy. Nic, tylko spokojnie iść do przodu. I utrzymać się w drugiej lidze!
Mało prawdopodobne, by utrzymał się zarówno Ruch, jak i Rozwój.
– Nasza sytuacja nie jest za ciekawa, ale spokojnie. Sądzę, że jest szansa, byśmy sobie poradzili.
Ostatnio pauzowałeś.
– Dobrze, że nie wypadłem za kartki na mecz z Ruchem… Źle, że miało to miejsce w ogóle – ale szczęście w nieszczęściu, że stało się to wcześniej. W weekend zaliczyłem występ w lidze juniorów, a bój chłopaków ze Skrą oglądałem z trybun. W niedzielę zrobię wszystko, byśmy zdobyli trzy punkty i wyszli ze strefy spadkowej – o ile oczywiście dostanę od trenerów szansę gry.
Czego spodziewasz się po Ruchu? Ruszy na nas?
– Skoro gra u siebie, będzie chciał przejąć inicjatywę. Bardzo możliwe, że ruszy, ale myślę, że damy sobie radę.
Gdybyś strzelił gola…?
– To podejrzewam, że manifestowania radości raczej by nie było, ale trudno coś obiecywać. Na boisku różne są emocje.
Ruch Chorzów – Rozwój Katowice
25. kolejka II ligi
niedziela, 24 marca, godz. 13:05, stadion przy ul. Cichej 6
foto: Łukasz Polczyk