– Początek sezonu nie był udany, gubiliśmy punkty na wyjazdach. Mam nadzieję, że teraz będziemy się piąć, trzymać tych górnych rewirów tabeli, a o dolnych zapominać – mówi napastnik Rozwoju, autor dwóch bramek w zwycięskim meczu w Świętochłowicach.
Wygrywamy w Świętochłowicach 3:2 po najbardziej niesamowitym meczu, odkąd Rozwój występuje w czwartej lidze.
– Chyba pierwszy raz w życiu zdarzył mi się taki mecz, że do 90. minuty prowadzisz 2:1, nagle tracisz bramkę, a jeszcze jesteś w stanie odpowiedzieć i to prowadzenie odzyskać. Fajne przeżycie. Super, że udało się wygrać.
Wreszcie doczekaliśmy się wyjazdowego przełamania.
– Na pewno to była nasza bolączka. Cały czas byliśmy drużyną do bicia na wyjazdach. Uważam jednak, że w tym sezonie byliśmy coraz bliżej zapunktowania. Wiedzieliśmy, że prędzej czy później wygramy. Wyszło w Świętochłowicach.
Jak podnieść się, gdy w 90. minucie tracisz gola na 2:2?
– Po stracie tej bramki byłem mega zły. Powinniśmy w takim momencie meczu grać odpowiedzialnie, a wyszedł z tego rzut karny i gol dla rywala. Za chwilę Śląsk miał kolejną bardzo dobrą sytuację, ale Bartek Golik świetnie sobie poradził, fajnie wybronił. Trudno było spodziewać się zwrotu akcji. Dostałem prostopadłą piłkę i bramkarz rywali popełnił duży błąd. Nie powinien robić wślizgu, a sfaulował mnie w rogu szesnastki. Wykorzystałem to, przewróciłem się i usłyszałem gwizdek sędziego.
Jako sam poszkodowany podszedłeś do tego karnego. Noga nie zadrżała?
– Byłem pewien tej drugiej jedenastki. Przy pierwszej dałem wcinkę i wiedziałem, że przy drugiej bramkarz będzie dłużej czekał. Dlatego tego drugim karnym dałem po ziemi w lewy dolny róg i wpadło.
Kończyliśmy, mając w składzie wielu juniorów z 2004 i 2005 rocznika. Tym większa wartość jest takich punktów wyrwanych w doliczonym czasie.
– Fajna sprawa dla tych chłopaków. Dobrze, że uczestniczą w takich meczach. Dali jakość. Głowy najpierw poszły w dół, ale jeszcze potrafiliśmy wygrać spotkanie. Na pewno to cieszy.
Patrząc całościowo, to był nasz dobry występ?
– Na pewno były fragmenty, kiedy dobrze graliśmy, ale też takie, w których staraliśmy się aż za bardzo pchać piłkę do przodu. Do momentu objęcia prowadzenia 1:0 graliśmy bardzo cierpliwie, Śląsk biegał za piłką. Potem za szybko chcieliśmy dołożyć drugą bramkę i już nie graliśmy cierpliwie. Przeciwnik nas wyczekał, był konsekwentny w defensywie i wykorzystał nadarzającą się okazję do wyrównania. Ten gol na 1:1 wpadł zbyt łatwo. Potem gospodarze trochę przejęli kontrolę, ale fajnie wyglądaliśmy w obronie. Na drugą połowę wyszliśmy skoncentrowani, odzyskaliśmy prowadzenie, a co było potem – już mówiliśmy.
Pniemy się w tabeli. Jesteśmy na ósmym miejscu.
– Dobrze, że tak jest. Każdy od siebie powinien wymagać, by być w tabeli jak najwyżej. Początek sezonu nie był udany, gubiliśmy punkty na wyjazdach. Mam nadzieję, że za tydzień na „Kolejarzu” z Polonią Łaziska Górne powalczymy o pełną pulę i będziemy się piąć, trzymać tych górnych rewirów tabeli, a o dolnych zapominać.
foto: Grzegorz Matla/slaskisport.tv