Napastnik Rozwoju mówi o zwycięstwie z Unią Rędziny, przełamaniu z 11 metrów i tym, co jeszcze czeka nas tej jesieni.
– Wcina w środek? Najpewniejsza! – mówi z uśmiechem Patryk Gembicki o rzucie karnym, który dał Rozwojowi prowadzenie w sobotnim meczu w Kamyku, a jemu samemu zapewnił przełamanie po zmarnowanych w niedawnym czasie dwóch z rzędu „jedenastkach” w spotkaniach z MKS-em Myszków i Podlesianką.
– Nie bałem się. Od razu mówiłem wszystkim, że mimo tych dwóch pudeł, następnego karnego będę chciał wziąć. Gdybym nie wziął, nie byłbym sobą. Jeśli jest jakiś problem, trzeba go rozwiązać. „Kachu” chciał strzelać, ale byłem w 100 procentach przekonany, że ja to muszę zrobić. Źle byłoby, gdybym tego nie uczynił i żył z tym dalej – przekonuje „Czesio”, który w tym sezonie ma już na koncie 8 goli i plasuje się w szerokiej czołówce IV-ligowych strzelców.
Jego „karne przełamanie” – to jedno. Drugie – powody do radości dla całego zespołu, który po czterech z rzędu porażkach podniósł się, zgarniając 6 punktów w konfrontacjach z Ruchem Radzionków i Unią Rędziny. Oba wygrał 2:1.
– Mecz z Unią miał dwa oblicza. Pierwsza połowa była w naszym wykonaniu bardzo słaba. To nie był ten charakter, który cechuje zespół. Przed przerwą głównie tego brakowało. W szatni padło kilka mocniejszych słów i uważam, że dzięki temu każdy brał na siebie ciężar gry, nikt się nie bał i za to zostaliśmy w drugiej połowie wynagrodzeni – przyznaje Patryk Gembicki.
Przed Rozwojem w tej rundzie jeszcze trzy mecze: z Piastem II Gliwice i Dramą Zbrosławice przy Asnyka, przedzielone wyjazdem na Szczakowiankę. Choć plasujemy się na 11. pozycji, to strata do piątej w klasyfikacji Przemszy Siewierz wynosi tylko 3 punkty, jest bardzo ciasno.
– Dla nas każdy mecz jest bardzo ważny. Wiemy, jaki mamy dorobek. Patrzymy pozytywnie do przodu. Choć jest nas mało, borykamy się z kontuzjami, to atmosfera jest bardzo dobra, każdy chce robić postęp: trenerzy, cały sztab i my zawodnicy – mówi „Czesio”.