Juliusz Bryła, bramkarz Rozwoju Katowice z rocznika 2004, w sobotnim meczu z Przemszą Siewierz zanotował swój pierwszy występ w podstawowym składzie w IV lidze.
W tym swoistym debiucie – choć pojawiał się już na boisku w roli zmiennika – spisał się bardzo dobrze, bo w drugiej połowie zanotował kilka efektownych interwencji, a nasz zespół wygrał ostatnie domowe spotkanie w sezonie 6:0.
– Trenerzy sygnalizowali to już jakiś czas temu, że dadzą bramkarzom szansę rozegrania 90 minut w trzech ostatnich meczach. Początkowo byłem lekko zaskoczony, ale cieszę się, że dostałem taką możliwość i z tego, że trochę pomogłem drużynie w zachowaniu czystego konta. Fajnie, mieć w bramce jakiś wpływ na spotkanie. Jesteśmy zadowoleni z dobrej gry, prezes Mogilan zawsze powtarza nam, że wraz z nią przychodzić będą gole i punkty. Zagraliśmy z Przemszą konsekwentnie i choć nie stało się to od razu, to bramki powpadały. Cieszy zero z tyłu i to, że do końca utrzymaliśmy koncentrację, noga nam się nie powinęła. Cały mecz na duży plus, w każdym aspekcie – podsumował Julek.