– Musimy się obudzić – nie ukrywał jeden z najbardziej doświadczonych zawodników Rozwoju po klęsce z Widzewem.
Widzew to rzeczywiście aż tak silny rywal, by sprawiać nam przy Zgody takie lanie?
– Nie wiem, co mam powiedzieć. Myślę, że w pierwszej połowie nawet dobrze to wyglądało. Siedzieliśmy agresywnie na drużynie Widzewa, nie dawaliśmy rozgrywać piłki, mieliśmy swoje sytuacje. Rywale… Jeden zawodnik minął trzech czy czterech naszych, załadował „taś-tasia” po długim rogu i do przerwy przegrywaliśmy 0:1. W drugiej połowie byliśmy dla Widzewa już tylko tłem. Nie wiem, czego zabrakło. Chyba wszystkiego.
Nie jest to dobry początek sezonu. No bo w Toruniu też…
– Nie, nie. Wejdę ci w słowo. Z Elaną zagraliśmy dobry mecz, wyrachowany, tak jak przystało na drugoligowca. Kontrolowaliśmy przebieg gry, strzeliliśmy dwa gole. Niestety, w końcówce zwycięstwo nam się wymknęło, ale to był dobry taktycznie występ. A dziś… Nie wiem. Widzew co miał, to wpadało. Nawet jakieś rykoszety. Szczęścia też trochę brakło, ale tym akurat tłumaczyć się absolutnie nie możemy. W drugiej połowie byliśmy tłem i to trzeba sobie powiedzieć.
Widzew będzie hegemonem tej ligi?
– Nie mam pojęcia. W pierwszej połowie pokazaliśmy, że da się z nim grać piłką, usiąść agresywnie. Uważam, że powinniśmy prowadzić, lecz to rywale nas wypunktowali.
Mamy jeden punkt. Do Stargardu pojedziemy za tydzień już trochę na „musiku”?
– Musimy się obudzić. Chyba jest trochę za spokojnie. Trzeba wziąć się w tygodniu w garść, zakasać rękawy do pracy, bo tak nie może być. Przegraliśmy 0:4. Należy to przełknąć i zapier…, by w następnych meczach było lepiej.
foto: Tomasz Błaszczyk