Przemysław Gałecki: Ten „dzwon” nam się przyda [WYWIAD]


galecki_garbarnia

– Należało stąd wywieźć przynajmniej 0:0. Jeden punkt też byśmy szanowali – mówił nam po porażce z Garbarnią stoper Rozwoju Katowice.

„Gała”, przegrywamy z Garbarnią 0:1. Kiedyś ta pierwsza wiosenna porażka musiała przyjść, ale wydaje mi się, że niekoniecznie akurat dziś.
– Oczywiście, że nie dziś. W pierwszej połowie mieliśmy mecz pod kontrolą. W drugiej? Wydaje mi się, że również. Przeciwnik nie miał jakiejś klarownej okazji. Głupia sytuacja wyszła przy tym rzucie karnym. Nie powinniśmy prokurować takich karnych. Należało stąd wywieźć przynajmniej 0:0. Jeden punkt też byśmy szanowali.

Pozytywy?
– Wydaje mi się, że mimo tego rzutu karnego i porażki mieliśmy mecz pod kontrolą, byliśmy bliscy strzelenia gola. To drugi mecz z rzędu, w którym gramy na zero z przodu, mając sytuacje do zdobycia bramki.

No właśnie, to optymistyczne. Nie jest tak, że tych okazji nie ma.
– Dokładnie. Nie jest tak, że jesteśmy tłem dla przeciwnika. Dyktujemy warunki, są sytuacje, a jakoś nic ani w Koszalinie, ani tu w Krakowie nie chciało wpaść. Dziś była poprzeczka Kacpra… Jeden gol powinien wpaść. Nie ulega wątpliwości, że jeśli z przodu nie wpada, to w takim meczu musimy zachować czyste konto. Podobnie jak w poprzednich spotkaniach tej wiosny, tak i teraz rywale stwarzali mało sytuacji albo w ogóle. Żałujemy.

Po czterech z rzędu zwycięstwach piłkarskie życie w kilka dni sprowadziło nas na ziemię.
– Myślę, że taki „dzwon” też nam się przyda. Może już też mieliśmy trochę głowy w chmurach; myśleliśmy, że już jest utrzymanie, że wszystko będzie gładko, pięknie i do przodu. Taki „dzwon”, zimny prysznic – jakkolwiek to nazwać – może spowoduje, że będziemy jeszcze bardziej skoncentrowani i jeszcze bardziej zmobilizowani.

Przed nami niedzielny mecz z MKS-em Kluczbork. Arcyważny.
– Teraz każdy taki będzie. Nie ma już co rozgraniczać tych meczów, bo wszystkie będą istotne i we wszystkich trzeba punktować. Tym bardziej szkoda, że nie wywieźliśmy stąd co najmniej remisu.

foto: Szymon Kępczyński