Przybijałem „piątki” z Kloppem [SYLWETKA]


ostaszewski rozwoj blekitni mc news

Juniorski reprezentant Polski, kapitan młodzieżowych zespołów Jagiellonii Białystok, były zawodnik akademii Borussii Dortmund. Dziś – na wypożyczeniu w Rozwoju. Poznajcie Mateusza Ostaszewskiego!

Ostaszewski do Rozwoju trafił już po rozpoczęciu drugoligowego sezonu, na zasadzie rocznego transferu czasowego z Białegostoku.
– Dostałem możliwość przyjechania na testy i sparing. Graliśmy z Zagłębiem Sosnowiec i wydaje mi się, że wypadłem całkiem przyzwoicie. Ja byłem zadowolony, trener również, więc kluby zaczęły się między sobą dogadywać odnośnie wypożyczenia – opowiada 18-letni środkowy pomocnik.

W tym sezonie zdołał zaliczyć dwa występy w trzecioligowych rezerwach Jagiellonii, ale ostatecznie zdecydował się na chwilową zmianę barw klubowych.

Przypuszczałem, że w najbliższym czasie szansy w Białymstoku nie dostanę. Podczas okresu przygotowawczego trener Probierz zaprosił na treningi i mecze kilku moich kolegów z drużyny juniorów, z którą wywalczyliśmy półfinał mistrzostw Polski, ale niestety nie było mnie wśród nich. Co do rezerw Jagiellonii, często jest tak, ze schodzą zawodnicy z pierwszego zespołu. Kilku chłopaków, którzy występowali ze mną w pierwszych meczach sezonu, teraz grają mało bądź wcale, bo pierwszeństwo mają zawodnicy z ekstraklasy i niestety nie ma nawet możliwości podjęcia rękawicy. W Centralnej Lidze Juniorów z kolei mało kto był w stanie się nam przeciwstawić, ale zdecydowałem, że potrzebuję czegoś nowego. Chcę zacząć powoli ogrywać się w seniorskiej piłce i zdobywać doświadczenie – podkreśla Ostaszewski.

To, co najbardziej przykuwa uwagę w jego dotychczasowym piłkarskim CV, to oczywiście dwuletni pobyt w Borussii Dortmund, do której wyjeżdżał z opinią wielkiego talentu. W tamtejszej akademii spędził sezony 2013/14 i 14/15.

Zderzenie ze ścianą? Na pewno nie, choć bardzo ciężki był dla mnie pierwszy rok. Nie mogłem grać w oficjalnych meczach. Zostały mi więc jedynie sparingi albo wyjazdy na reprezentację, a to co innego niż cotygodniowe mecze ligowe. Jest taki przepis, że zawodnik poniżej 16. roku życia nie może wyjechać zagranicę, by grać w piłkę. Rozmowy z UEFA trwały dobrych kilka miesięcy. Uprawnienia uzyskałem dopiero na kolejny sezon, choć przed transferem byłem zapewniany, ze to jedynie kwestia tygodni. Wyszło nieporozumienie, na którym ja ucierpiałem najbardziej. Kolejny sezon był mieszany. Raz wychodziłem w pierwszej jedenastce, raz – z ławki i nie do końca byłem tym usatysfakcjonowany. Miałem jeszcze rok kontraktu, ale z różnych przyczyn postanowiłem wrócić do Polski i rodzinnego Białegostoku – zaznacza nasz rozmówca.

Choć trafił na czas, w którym w Dortmundzie grali jeszcze wspólnie Robert Lewandowski, Jakub Błaszczykowski czy Łukasz Piszczek, to kontaktu z rodakami raczej nie miał.

– Mimo tego, że mieliśmy bazę zaraz obok pierwszego zespołu… Trener Klopp przychodził za to parokrotnie na nasze treningi czy mecze i przybijał wtedy każdemu „piątkę” – uśmiecha się Mateusz.

A gratulować było czego. – W lidze U-17 zdobyliśmy mistrzostwo Niemiec. Rok później – kiedy mnie już nie było – chłopaki powtórzyli ten sam wyczyn. Mieliśmy w szatni fajną atmosferę, solidnego trenera i naprawdę dobrą drużynę. Paru chłopaków trenuje obecnie z pierwszym zespołem, a niektórzy łapią się do „osiemnastki”. Christian Pulisic, Dzenis Burnic… A Felix Passlack wygrał nawet ostatnio rywalizację na prawej obronie z Łukaszem Piszczkiem – opowiada 18-latek.

ostaszewski blaszczykowski

Obserwowanie dawnych kolegów przebijających się do czołowej drużyny Bundesligi pewnie nie należy do najłatwiejszych doświadczeń…

W akademii BVB jest mnóstwo talentów, ale przebijają się tylko jednostki. Oczywiście, rywalizacja jest wszędzie, ale teraz, chcę poprzez ciężką pracę pokazać się z jak najlepszej strony w Polsce. Rozegrać parę dobrych sezonów na najwyższym szczeblu, a ewentualnie dopiero wtedy myśleć o wyjeździe; już jako zawodnik, na którego dany klub będzie miał plan i z którym będzie wiązał przyszłość. Nie chcę jednak uciekać daleko w przód. Teraz liczy się Rozwój. Wydaje mi się, że na każdego przyjdzie czas. Wcześniej czy później. Jeżeli ktoś będzie ciężko pracował, podporządkuje swoje życie piłce, będzie miał obrany cel i konsekwentnie do niego dążył, to wszystko jest możliwe – tłumaczy swoją filozofię.

Po powrocie do Polski leczył zerwane więzadło w kostce. Potem trochę potrenował z pierwszą drużyną Jagiellonii, by ostatecznie wylądować w juniorach, gdzie nosił kapitańską opaskę. Widać, że nie przez przypadek.

– Nie jestem szarą myszką, siedzącą tylko z boku i kiwającą głową. Mam też swoje zdanie, które lubię wyrazić. Wiadomo jednak, że w szatni jest hierarchia. Rada drużyny, starszyzna i kapitan: to do nich należy decydujące słowo – przyznaje.

Ostaszewskiego widać też w internecie. Ma swój fanpage na Facebooku i konto na Twitterze.
– Korzystam, jak chyba każdy. Tak, by po prostu być ze wszystkim na bieżąco; wiedzieć, co dzieje się w piłkarskim świecie i nie tylko – wzrusza ramionami.

Do Katowic przeprowadził się z chęcią. – Bo jestem typem człowieka, który nie lubi długo siedzieć w jednym miejscu – podkreśla.

W składzie znalazł się dość szybko. O ile w Niepołomicach i Stalowej Woli wchodził na boisko z ławki, to na mecz z Błękitnymi wyszedł już w podstawowej jedenastce.
– Przyszedłem po to, by jak najwięcej grać. Cieszę się, że trener mi zaufał i dal szanse gry od pierwszej minuty. Ja na pewno będę starał się robić wszystko, by pomóc zespołowi zdobywać w każdym meczu trzy punkty, samemu rozwijając się jako człowiek i piłkarz – mówi 18-latek.

W Katowicach, prócz wyzwań piłkarskich, czekają go też te związane z edukacją. Czyli matura…

ostaszewski kadra news

foto: Michał Chwieduk, fanpage Mateusza Ostaszewskiego