Rafał Bosowski: Dziękuję za ich drugą twarz


Jak zwykle barwny komentarz trenera Rozwoju po dzisiejszym zwycięstwie z Unią Rędziny.

– Zmierzono poziom stresu u trenerów na tym najwyższym i tym najniższym poziomie rozgrywkowym. Okazało się że jest taki sam. Te emocje są dla każdego równie mocne – w B-klasie i Ekstraklasie. Tego stresu i ciśnienia nie mam, pomagając „Mokiemu” i „Czesiowi” w prowadzeniu chłopaków rocznika 2009. Tam żaden wynik nie przeszkodzi, aby wychować dobrego człowieka i piłkarza. Jestem wychowankiem tego klubu, Rozwojowcem z krwi i kości. Pracowałem w drugoligowym Rozwoju, CLJ-kach. Ale ten projekt, gra wychowankami w silnej IV lidze śląskiej, jest wyjątkowy. W szatni – praktycznie sami Rozwojowcy z krwi i kości, młodzi ludzie, wychowankowie. W sztabie „Kolon”, „Moki”, Maciek, Jacek, od pewnego czasu też Szymon z zielonym sercem..

– Znajomość z rodzicami, wychowywanie tych chłopaków od najmłodszych lat – kolejne sezony wspólnych relacji powodują, że traktujesz każdego z tych chłopaków wyjątkowo. Oddajesz im najlepszego siebie. Chcesz spełnić ich marzenia. Kontuzje przeżywasz tak, jakby to cierpiał najbliższy. Dzisiaj w przerwie padły bardzo ostre słowa. Mocne. Chłopaki dobrze wiedzą, o które chodzi. Nie wiem, jak zostały odebrane, czy pomogły. Wiem jednak, że w drugiej połowie zobaczyliśmy coś innego. Innych chłopaków. Jeżeli nie potrafię z nich wydobyć najlepszego siebie, to szybciutko zwijam manatki i chcę osoby, trenera, który to zrobi.

– Mega się cieszę z 3 punktów. Ale bardziej interesuje mnie rozwój zawodnika z meczu na mecz; to, czy zawodnik rośnie. Wygrana, przynajmniej mnie, nie smakuje, jeśli widzę, że drużyna i indywidualności nie progresują. Naszym celem jest wychowanie odważnych piłkarzy i ludzi. Trzech, czterech chłopaków już zasługuje na coś więcej. Ale o tym „więcej” w tej drużynie już może myśleć ośmiu, dziewięciu – a w zasadzie każdy, bo ich potencjał i charakter jest ogromny. Tych trzech-czterech nie poświęcimy, żeby utrzymać drużynę w lidze. Byłoby to nieuczciwe. Pozostali muszą zacząć funkcjonować i grać na miarę swojego potencjału tu i teraz, bo życie piłkarza biegnie bardzo szybko. Ludzi w klubie interesuje ten jedenasty, dwunasty, trzynasty – on też ma ogromny potencjał. Nie możemy sobie pozwolić na stratę żadnego potencjału, jeśli gramy wychowankami.

– Tę wygraną dedykuję wszystkim kontuzjowanym. I najbliższym, bo trudno oglądać dzieciaki w czterech przegranych meczach, co nam się zdarzyło. Pamiętamy też o kibicach Rozwoju, którzy są z tymi chłopakami zawsze.

– Co do meczu – nie zmieniliśmy ustawienia, choć kusiło, by nałożyć się 1 do 1 na Unię. Już nawet nie wiem, w którym spotkaniu strzelamy gola jako pierwsi, a nie przekłada się to na pewność siebie chłopaków. Zamiast iść po drugiego – a to staramy się wpoić zawodnikom – stajemy i robimy dużo, by przeciwnik wyrównał. W przerwie, po jednej zmianie, zobaczyliśmy inny Rozwój. Za to chwała chłopakom – że potrafili narzucić swój styl gry i wywalczyli 3 punkty.

– Boisko zaskoczyło na plus i mogliśmy zagrać tak, jak lubimy. Przeciwnik był dobrze poukładany, czego się spodziewaliśmy: silny, wybiegany i z dużą ochotą do gry. To był trudny mecz, jak każdy w tej lidze. Z bilansu 3-0-7 zrobił się 5-0-7, do końca są jeszcze trzy mecze. Martwi, że do grona kontuzjowanych przed tym wyjazdem dołączył Kalecio. Czarek musiał dzisiaj wcześniej opuścić boisko. Cieszy wejście Dominika Całki, druga z rzędu bramka Maksa. Czesio wykorzystał karnego po profesorsku. Ma jaja. Dziękuję starszym zawodnikom za reakcję w przerwie, chłopakom za drugą twarz po przerwie. Zmiennikom za zmiany. Trenerom za megarobotę w drugiej połowie. Oby to był przełomowy mecz, by z tej miniserii zrodziło się coś większego.