Jeden z trenerów Rozwoju Katowice mówi o porażce (1:3) w meczu kontrolnym z liderem drugiej ligi oraz kilku bieżących sprawach.
O sparingu z GKS-em 1962 Jastrzębie
– To był fajny mecz, rozegrany w szybkim tempie. W pierwszych 30 minutach Jastrzębie trochę nas zdominowało. Było lepiej zorganizowane, a my mieliśmy z kolei z organizacją naszej gry problem. Nie brakowało nerwowości przy wyprowadzaniu piłki, nie umieliśmy się dłużej przy niej utrzymać. Poukładaliśmy to jednak i od tej 30. minuty graliśmy już swoje – to, co chcemy. W drugiej połowie mieliśmy przewagę, bardzo dobrze wytrzymaliśmy to spotkanie. Sytuacje były z obu stron. Niepotrzebnie tylko straciliśmy trzecią bramkę.
O golach dla jastrzębian
– Tak swoją drogą, to każdy z tych goli był kuriozalny. „Gancar” próbował ratować sytuację i zaliczył samobója, ale nikt do niego nie ma pretensji. Daniel Kamiński chciał w „szesnastce” przyjąć piłkę i ją wybić, a sprokurował karnego. Trzeci gol? Zlekceważyliśmy sytuację na boisku. Upominamy się, powtarzamy, że na 20, 30 metrze przed bramką rywali trzeba blokować. My jednak spóźniliśmy się, zawodnik uderzył i ustalił wynik. Widać, że Jastrzębie to zespół, który jest mocnym kandydatem – chyba po prostu numerem 1 – do awansu, Fajnie, że mogliśmy się zmierzyć, a w drugiej połowie dobrze zaprezentować na jego tle.
O sytuacji kadrowej
– Zagraliśmy bez czterech zawodników, którzy wracają do zdrowia. Nie chcieliśmy jeszcze ryzykować ani występem Michała Płonki, ani Przemysława Mońki. Daniel Paszek był chory i lepiej, żeby się jeszcze wyleżał, a Michał Czekaj ma drobny uraz. W 20. minucie urazu głowy doznał Michał Szeliga, ale nie jest co nic groźnego. Gorzej z Kajtkiem Kunką, który podkręcił lekko staw skokowy. Nie ma jednak opuchlizny, więc jest OK. Najmniej przyjemnie wyglądała sytuacja z Kamińskim, który dostał piłką i doznał wstrząśnienia mózgu. Gdy dołączą do nas kontuzjowani zawodnicy, to będziemy mogli stwierdzić, że jesteśmy w pełni gotowi do walki.
O odwołanej kolejce i meczu Radomiakiem
– Patrząc na to, jak wyglądało boisko, jakie były przymrozki, liczyliśmy się z tym, że nie ma szans, by zagrać. Nawet jeśli ten śnieg „zgubiłby” się z murawy, to byłaby zmarznięta, skoro w nocy były kilkunastostopniowe mrozy. Szkoda, bo nie po to przygotowywaliśmy się tyle czasu, by odwoływać mecze. Każdy chciałby grać. Ligę przyjdzie nam jednak rozpocząć na wyjeździe w Krakowie.
O Rafale Kulińskim, wypożyczonym w ostatnim dniu okienka z GKS-u Katowice
– To fajny, ciekawy, ambitny chłopak, który chce grać. Po pierwszym sparingu oczywiście nie będziemy go oceniać. Wystąpił z Tomkiem Wróblem w środku pola. Później wszedł za niego Piotrek Barwiński. Na pewno się przyda i będzie dla nas wzmocnieniem. „Banan”, bo tak na niego chłopaki wołają, opowiadał, że rozmawiał z trenerem Paszulewiczem. Nie wyganiał go z GKS-u, ale jasno powiedział, że musi czekać na swoją szansę i nie gwarantuje, że ją dostanie. A że Rafał chce grać, postanowił podjąć rękawicę w zespole Rozwoju. Miejsca nikt nie da mu jednak za darmo, co nie oznacza, że nie zacznie meczu z Garbarnią w wyjściowej jedenastce. Zobaczymy.
O przygotowaniach do starcia z Garbarnią
– Gdy weźmiemy pod uwagę, jak wyglądają u nas boiska i to, że w okolicy nie ma możliwości potrenowania na trawie, to podejrzewam, że pierwszy kontakt z naturalną nawierzchnią będzie w Krakowie. Nie przeskoczymy tego. Trzeba sobie radzić. Podejrzewam, że większość zespołów jest w identycznej sytuacji, a nie my jedni.
foto: Szymon Kępczyński