Komentarz drugiego trenera Rozwoju Katowice po emocjonującym meczu w Toruniu, zakończonym remisem 2:2.
Sądzę, że z czasem będziemy wszyscy ten punkt szanować, ale skoro po 80 minutach prowadziliśmy 2:0, to na pewno jest niedosyt, że z tego ciężkiego terenu nie wywieźliśmy trzech punktów. W pierwszych 45 minutach to Elana była bliższa zdobycia bramki. Może nie miała stuprocentowych sytuacji, ale kotłowało się. Za dużo miejsca zostawialiśmy w bocznych strefach, zawodnicy rywali mieli duży komfort, by dośrodkowywać. Potrafiliśmy się z tego wybronić, ale ta część przebiegła pod dyktando Elany. Narzuciła ogromne tempo, podchodziła wysoko. Cieszmy się, że nie straciliśmy bramki.
– Druga połowa? Zdawaliśmy sobie sprawę, że tak wysokim pressingiem grać cały czas się nie da; że zrobi się więcej przestrzeni. Rafał Kuliński uderzył na 1:0, potem była akcja Damiana Niedojada i ewidentny faul na nim. Tomek Wróbel z karnego trafił na 2:0. Mieliśmy jeszcze sytuację Damiana, by zamknąć ten mecz. Miał dograć do Daniela Kamińskiego. Opowiadał nam, że „zwariował”. Nie miał już sił, nabiegał się. Szkoda, bo byłoby po wszystkim.
– Poprawiliśmy się pod kątem agresji, ale potem znów Elana miała za dużo miejsca. Przy 20 dośrodkowaniach się wybronisz, ale jedna piłka ci wpadnie. Pewnie przy golu Kozłowskiego szło inaczej zareagować. Po kontaktowej bramce gospodarze dostali wiatru w żagle. Uderzenie z daleka, błąd Bartka… Bronił bardzo dobrze, rozegrał superzawody, dlatego nikt nie ma do niego pretensji. To młody bramkarz, będzie jeszcze popełniał błędy, ale pamiętamy, jak bardzo pomagał nam wiosną. Dlatego nie mogło być mowy o naszej innej reakcji. Wszyscy dodawali mu otuchy.
– To z pewnością nie było nasze optimum. Brakowało nam Michała Płonki, Marcin Kowalski wszedł na boisko z ławki praktycznie bez treningu. Nie było też z nami Kajtka Kunki. Możliwości roszad i reagowania na sytuacje boiskowe mogły więc być większe. Zmierzyliśmy się z rozpędzonym beniaminkiem, grającym na euforii. Ciężki mecz, 28 stopni, bardzo dobre tempo. Nastawiliśmy się na kontry, wyczekaliśmy przeciwnika, zagraliśmy mądrze. Remis jest sprawiedliwy. Zmierzyły się ze sobą dwie poukładane drużyny. Jest niedosyt, ale gdy spokojnie przeanalizujemy to sobie, przyjmiemy punkt z szacunkiem.
– Po meczu podeszli do nas kibice… Widzewa. Zapowiedzieli się, że przyjadą za tydzień do Katowic i opowiadali, że z Olimpią Elbląg ich drużyna zagrała na inaugurację bardzo fajną, poukładaną piłkę. Widać tam rękę trenera Mroczkowskiego. Widzew na pewno jest mocny, ale my też nie jesteśmy ułomkami, dlatego w sobotę na naszym stadionie będzie ciekawie.
foto: Tomasz Błaszczyk