– To nasza zmora, że odnosimy dziwne, niepiłkarskie kontuzje – stwierdził jeden z trenerów Rozwoju, który po sparingu z ROW-em 1964 Rybnik (1:3) skomentował kilka bieżących kwestii.
O sparingu w Rybniku
– Pierwsza połowa nam kompletnie nie wyszła. Widać było dużą przewagę ROW-u. Bramki straciliśmy w nieodpowiedzialny sposób. Pierwsza to błąd taktyczny, bo dwóch zawodników opuściło strefę, a druga – nieodpowiedzialne zachowanie „Bastiego”, który zagrał w stylu karate, nie kontrolując położenia rywala. To młodzieżowiec, rozwijający się, dlatego błędy będą się zdarzały. Lepiej, że są teraz w sparingach, niż miałyby powtarzać się potem w lidze. Z drugiej połowy możemy być zadowoleni. Fajnie zafunkcjonował środek pola, gdzie grali Olivier Lazar i Rafał Kuliński. „Czesiek” Gembicki rozruszał atak. Strzelił gola, a mógł jeszcze mieć asystę, gdyby Damian Niedojad dołożył nogę. Dobrze wypadł Daniel Kamiński… Cała grupa po przerwie pokazała dobrą piłkę. Mogliśmy się ustrzec straty bramki, a sami stworzyliśmy też sporo sytuacji. Wynik mógł być korzystniejszy.
O powrocie Michała Płonki
– Widać było po nim długą przerwę w grze. Zdawaliśmy sobie sprawę, że będzie miał ciężko, by wejść od razu w pierwszym sparingu na odpowiedni poziom, dlatego wystawiliśmy go w tej teoretycznie lepszej ekipie, by było mniej biegania, a więcej grania w piłkę. Nie sprawdziło się to kompletnie, a jeśli nie ma lidera w środku pola, to od razu odbija się to na grze całej drużyny. Powiem szczerze, że dziwię się, iż Michał nie dostał pokazania się szansy w wyższej lidze. Gdyby przyszedł do nas z konkretną propozycją, nikt nie robiłby mu problemów przy odejściu. Jak zresztą każdemu innemu zawodnikowi. Taki mamy klub. Cieszymy się, gdy ktoś wypromuje się i pójdzie wyżej. „Płona” to dla mnie postać, która jest w stanie grać kilkanaście meczów na najwyższym poziomie. Jak więc można go testować? Albo ktoś się na niego decyduje, albo nie. Wiem, że miał propozycje z tej samej ligi, ale nie tego chciał. Zamierzał sprawdzić się wyżej. Wierzymy w to, że nadal będzie liderem naszej drużyny. Musi poświęcić się w tych 13 spotkaniach i mam nadzieję, że nimi zasłuży na to, by się w tej wyższej lidze znaleźć.
O kontuzji Daniela Paszka
– To nasza zmora, że odnosimy dziwne kontuzje. Niepiłkarskie. Daniel upadł, podparł się ręką i złamał ją w takim miejscu, że rehabilitacja może trwać nawet kilkanaście tygodni. Ostateczna diagnoza jest bardzo mało optymistyczna. Musi poddać się zabiegowi. Tracimy chłopaków w dziwny sposób. Wspomnę o więzadłach Tomka Wróbla, letnim zasłabnięciu Marcina Kowalskiego… Mięśniowych urazów nie ma w ogóle, a wdają się takie nietypowe kontuzje. „Pacho” będzie pracował, jak tylko może. Siłownia, bieganie… Na kilkanaście tygodni jednak wypadnie. To dla nas ogromna strata. W takim przypadku, chcemy, by obaj testowani boczni pomocnicy u nas zostali. Chłopcy są na tak, chcą zostać. Załatwiamy ten temat.
O grze trójką środkowych obrońców
– Myślę, że mamy ludzi do tego systemu. Chcemy być przygotowani na dwa warianty – grą trójką i czwórką obrońców. Wiele treningów jeszcze temu poświęcimy. W meczach mogą się przecież zdarzać różne sytuacje. Albo będziemy gonić, albo będziemy bronić… Nie chcemy szaleć, ale te dwa rozwiązania musimy mieć jak najlepiej opanowane.
foto: SK