ROW 1964 Rybnik – Rozwój 0:2. Ogień w końcówce!


Po piorunującym finiszu nasz zespół, grający przez niemal całą drugą połowę w osłabieniu, wygrał drugoligowe derby Śląska. Jesteśmy tak dumni, że nie oddadzą tego słowa. Do siatki rybniczan trafiali Daniel Paszek i Damian Niedojad.

Tak jak mamy to w zwyczaju, już w przerwie rozpoczęliśmy pisać relację, z kilkoma zdaniami wstępu i akapitem poświęconym pierwszej połowie. Ale wiecie co? Olewamy to. Olewamy i piszemy od nowa, bo to, co wydarzyło się po zmianie stron, co wydarzyło się w końcówce, przeszło do pewnego kanonu. Kanonu występów Rozwoju na szczeblu centralnym, o których będziemy pamiętać długo, a może i – w przypadku co większych pasjonatów – i na zawsze. Derby w Rybniku pewnie nie mogą zostać postawione w jednym szeregu z pierwszoligowymi wiktoriami nad Miedzią Legnica czy Wisłą Płock, nad wyjazdem do Chojnic czy bratobójczym remisem przy Bukowej z GKS-em, ale z pewnością tuż za nimi. Dosłownie o  włos, o mały krok.

Od 55. minuty graliśmy w dziesiątkę. Drugą żółtą kartkę ujrzał wtedy Seweryn Gancarczyk, który na skrzydle powstrzymał Michała Rostkowskiego. Co prawda sędzia główny puścił grę, ale po kilku sekundach skorzystał z sygnalizacji liniowego i natychmiast sięgnął do kieszeni, będąc nieugięty na protesty naszych zawodników. Stosując nomenklaturę użytą przez trenera Rafała Bosowskiego w przedmeczowej zapowiedzi – zawiśliśmy na stryczku. Padły przecież słowa, że to spotkanie może nam dać tlen, ale równie dobrze nas zabić. Perspektywa walki przez tak długi czas z rozpędzonym ROW-em, który w pierwszej połowie miał sporą przewagę, była mało optymistyczna. Zwłaszcza że jakbyśmy mieli mało problemów – w czwartek kontuzji doznał Michał Płonka. Naszego lidera środka pola w wyjściowym składzie zastąpił Rafał Kuliński. „Płona” ostrzegał w wywiadzie na rozwoj.info.pl, że najgroźniejszą bronią rybniczan są rzuty rożne.

Poprzeczko – moja siostro, słupku – mój bracie… To, co działo się po kornerach egzekwowanych w pierwszej połowie przez Pawła Jaroszewskiego, było aż nieprawdopodobne. Rybniczanie wchodzili sporą liczbą zawodników w nasze pole bramkowe, a piłki dokręcane w stronę „świątyni” Bartosza Solińskiego siały istne spustoszenie. Po kolei: w 22. minucie w słupek strzelił Jan Janik. Kilkadziesiąt sekund później, w zamieszaniu po kolejnym kornerze, uratowała nas dwukrotnie poprzeczka, a raz słupek! Jakby tego było mało, w 38. minucie – już z akcji – poprzeczkę uderzeniem tuż zza pola karnego obił Kamil Spratek, zaś dobitka Michała Rostkowskiego okazała się niecelna. W innych sytuacjach czujny był Soliński, broniąc próby Pawła Jaroszewskiego z rzutu wolnego (35.) oraz Marka Krotofila, który doskoczył do piłki odbitej po – a jakże! – kornerze i kropnął ile sił, ale został zastopowany przez naszego bramkarza. Nie ma co ukrywać – bezbramkowy remis po pierwszej połowie musieliśmy przyjąć z zadowoleniem, bo mimo kilku wypadów, w ofensywie nie zdziałaliśmy zbyt wiele (2-3 razy brakło lepszego dogrania w pole karne).

W przerwie nasz sztab szkoleniowy wprowadził Daniela Kamińskiego za Oliviera Lazara, który szybko złapał żółtą kartkę i sukcesywnie, nie odpuszczając rywalom, narażał się na drugą. Ta stała się udziałem „Gancara”. Rozwoju to jednak nie złamało. Po drobnych korektach i wprowadzeniu na boisko Przemysława Gałeckiego, nasza drużyna spisywała się w tyłach bardzo przyzwoicie. Po rzutach rożnych czy wolnych już tak bardzo nie „śmierdziało”. Nie zmienia to faktu, że gospodarze mieli rzecz jasna swoje sytuacje. W 68. minucie – po centrze Jana Janika z prawego skrzydła – w tempo w powietrze wyszedł Jaroszewski, ale uderzając głową spudłował. Kilkadziesiąt sekund później sporo miejsca w naszym polu karnym miał Mateusz Bukowiec. Przymierzył zbyt wysoko. W 83. minucie i doliczonym czasie gry „Solin” zanotował piękne parady. Najpierw – po główce Przemysława Brychlika, a później – strzale Radosława Dzierbickiego. W 87. minucie z kolei Brychlik soczyście kropnął z woleja i pomylił się nieznacznie.

Wtedy Rozwój już prowadził. Pierwszy cios? Kontra napędzona przez Rafała Kulińskiego, a zwieńczona rajdem i strzałem przy słupku Daniela Paszka, który miał generalnie tego popołudnia sporo strat, ale udowodnił, że jest zawodnikiem, który w każdej chwili może zrobić różnicę. Drugi cios? Akcja rezerwowych. Kamiński odważnie wjechał w pole karne, dograł do Damiana Niedojada, a ten z dość bliska, z pierwszej piłki, nie dał większych szans Aleksandrowi Łubikowi.

Brawo, brawo, brawo! Pierwsza od bodaj ośmiu lat wygrana w Rybniku. Pierwsza po sześciu występach domowa porażka ROW-u. Czerwona kartka nam nie przeszkodziła. Doczekaliśmy się drugiego w sezonie – a pierwszego wyjazdowego – czystego konta w defensywie, odnosząc przy tym szalenie ważne zwycięstwo, po którym z ostatniego miejsca odbiliśmy się nad strefę spadkową tabeli drugiej ligi. Za tydzień przy Zgody nie mniej istotny bój z Resovią. Ale wcześniej, bo już w środę – bój w Puławach z trzecioligową Wisłą. Stawka wręcz gigantyczna: 1/8 finału Pucharu Polski. Bądźcie z Rozwojem. Jeszcze żyjemy!

Protokół meczowy
16. kolejka II ligi
sobota, 27 października, godz. 15:00, stadion przy ul. Gliwickiej 72

ROW 1964 Rybnik – Rozwój Katowice 0:2 (0:0)
0:1 –
Paszek, 84 min (asysta Kuliński)
0:2 – Niedojad, 90+3 min (asysta Kamiński)

Sędziował Paweł Horożaniecki (Żary). Widzów 298.

ROW 1964 Rybnik: Łubik – Janik, Kujawa, Jary (76. Brychlik) – Krotofil, Tkocz, Spratek, Bukowiec (88. Dzierbicki), Jaroszewski – Okuniewicz (82. Mazurek), Rostkowski (68. Piejak).
Rezerwowi: Rosa, Koch, Polok.
Trenerzy Dariusz SIEKLIŃSKI i Roland BUCHAŁA.

Rozwój Katowice: Soliński – Mońka, Lepiarz, Gancarczyk, Łączek – Olszewski (82. Gembicki), Kuliński, Lazar (46. Kamiński), Paszek – Kowalski (65. Gałecki), Wrzesień (80. Niedojad).
Rezerwowi: Golik, Kaletka, Wroza.
Trenerzy Marek KONIAREK i Rafał BOSOWSKI.

Żółte kartki: Kujawa – Lazar, Gancarczyk, Kuliński, czerwona Gancarczyk (55, druga żółta).

foto: Tomasz Błaszczyk