Rozwój – Podlesianka 1:1. Wielki derbowy niedosyt


Czwartoligowe derby Katowic na remis. Prowadziliśmy do przerwy po golu Szymona Zielonki, wyrównał tuż po niej Jacek Jarnot. Przez niemal cały mecz mieliśmy zdecydowaną przewagę, ale nie przełożyła się na końcowy wynik.

Choć teraz chyba każdy kibic Rozwoju czuje niedosyt i niesmak, że nie doczekaliśmy się dziś pierwszego w sezonie zwycięstwa, to zacząć trzeba od pozytywów. Derby Katowic okazały się prawdziwym świętem czwartoligowej piłki. Dostarczały emocji na długo przed pierwszym gwizdkiem, całego mnóstwa – w trakcie gry, a i już po „końcowej syrenie” tematów do dyskusji i wspominek nie brakuje.

Wypełnione w sporej mierze trybuny „Kolejarza”, internetowa transmisja, zwroty akcji, sporo przedstawicieli mediów czy naszego szeroko pojętego lokalnego środowiska. To wszystko sprawia, że nie jest wielkim ryzykiem postawienie tezy, iż pod względem otoczki mieliśmy do czynienia z najatrakcyjniejszym meczem Rozwoju, odkąd w połowie 2019 roku nasz klub podjął decyzję o powrocie do seniorskiego futbolu. Działo się i część z nas pewnie znów poczuła skok piłkarskiej adrenaliny przypominającej tę, która towarzyszyła nam przez lata gry na szczeblu centralnym. Ważne jest też to, o czym po derbach powiedział trener Podlesianki Damian Ostrowski: toczyły się w atmosferze wzajemnego szacunku. Są w życiu ważniejsze rzeczy niż piłka, a – jak to śpiewa Dżem – zawsze warto być człowiekiem.

Do pierwszych od 29 lat ligowych derbów z Rozwojem zespół z Podlesia przystąpił mając w składzie siedmiu zawodników z przeszłością w naszym klubie – a statystykę tę osierociła przecież dodatkowo nieobecność kontuzjowanych Dawida Brehmera i Seweryna Gancarczyka. Był inny mecz niż ten, który rozegraliśmy dwa tygodnie temu na Podlesiu w II rundzie podokręgowego Pucharu Polski. Szybki, żywy, toczony w dobrym tempie i – powtórzymy się – pełen emocji, ale przy tym też dobrej gry.

Jakim cudem nie wygraliśmy? Bo futbol to nie siatkówka czy piłka ręczna, gdzie zespół danego dnia zdecydowanie lepszy wygrać musi. Choć podopieczni Tomasza Wróbla przeważali w zasadzie od pierwszej do ostatniej minuty, w drugiej połowie z rzadka wypuszczając gości ze swojej połowy, to skończyło się podziałem punktów, a mogło nawet – naszą porażką. Bo Podlesianka w tym trudzie, znoju i piłkarskim cierpieniu była w stanie stworzyć kilka znakomitych okazji. Jeszcze przy stanie 0:0 pudłowali Łukasz Dąbrowiecki i Bartłomiej Kędzierski, który w Pucharze Polski trafił nas z rzutu wolnego, a tym razem z dosłownie kilku metrów obił słupek pustej bramki. W doliczonym czasie gry znów pomylił się Kędzierski, ale gdyby wstrzelił się lepiej, to chyba ekipa z Podlesia mogłaby mówić o nadmiarze szczęścia.

Takiej radości naszej drużyny po zdobytej bramce, jak w 34. minucie tych derbów, nie widzieliśmy już dawno. To z jednej strony świadczyło o randze wydarzenia, a z drugiej – ciśnieniu, jakie zdawało się schodzić z naszych chłopaków po poprzednich nieudanych wyjazdach do Podlesia i Jaworzna. Patryk Gembicki ładnie uruchomił na prawej flance Daniela Kaletkę, ten dośrodkował do Roberta Woźniaka, jego strzał zdołał odbić Artur Tomanek, a dobitkę Szymona Zielonki blokował Przemysław Żemła. Reklamowaliśmy, że stało się to już za linią, dlatego radość zaczęła się dopiero, gdy zamieszanie strzałem do siatki wyjaśnił Daniel Kaletka. Ostatecznie na bazie materiałów wideo bramkę tę przypisujemy „Jogiemu”, czyli Zielonce.

Do przerwy było zatem zasłużone 1:0, a po niej powinniśmy natychmiast podwyższyć. Ani Oliwier Kwiatkowski, ani Woźniak, nie zdołali jednak pokonać z bliska Tomanka. Po kilkudziesięciu sekundach najlepszy w szeregach rywali Marcin Rosiński przerzucił piłkę do Jacka Jarnota, a ten mocnym strzałem z kilku metrów pokonał naszego nowego kapitana Bartosza Golika. Zamiast 2:0 – było 1:1. Przez następnych 40 minut trwało oblężenie bramki Podlesia, przeprowadziliśmy mnóstwo akcji, było wiele dośrodkowań, strzałów, w końcówce ofensywę ożywili Szymon Jarek z rocznika 2006 i trener Tomasz Wróbel, ale nic już nie wpadło.

Straciliśmy dwa punkty, ale mimo wszystko doceniamy ten dzień. Grać takie derby chciałoby się zawsze. Dziękujemy Wam za obecność na „Kolejarzu” i podczas internetowej transmisji, Podlesiance gratulujemy kolejnego w tym sezonie meczu bez porażki i życzymy powodzenia. Wierzymy, że taki występ naszej młodej drużyny to dobry prognostyk na najbliższą przyszłość. A czwartoligowa rzeczywistość przyspiesza – już we wtorek gramy w Częstochowie z rezerwami Rakowa, czyli ubiegłorocznym zwycięzcą I grupy śląskiej IV ligi. Za tydzień zaś podejmiemy na „Kolejarzu” Unię Dąbrowa Górnicza. Bądźcie z Rozwojem!

Protokół meczowy
2. kolejka I grupy IV ligi śląskiej
sobota, 21 sierpnia, godz. 11:00, MOSiR „Kolejarz”, ul. Alfreda 1

Rozwój Katowice – Podlesianka Katowice 1:1 (1:0)
1:0 – Zielonka, 34 min (dobitka strzału Woźniaka)
1:1 – Jarnot, 49 min (asysta Rosiński)

Sędziował: Piotr Szypuła (Kozy). Widzów: 320.

Rozwój Katowice: Golik – Kaletka (73. Jarek), Barwiński, Skroch, Gasz (78. Flak) – Zielonka, Ciszewski, Wroza (78. Wróbel) – Gembicki, Kwiatkowski, Woźniak (65. Parysz).
Rezerwowi: Cieślik, Ziarkowski, Czenczek.
Trener Tomasz WRÓBEL.

Podlesianka Katowice: Tomanek – Żemła, Renner, Stachoń, Witas, Rosiński, Niesyto (71. Kawała), Nowotnik, Dąbrowiecki (71. Sprus), Jarnot, Kędzierski.
Rezerwowi: Owsiński, Pasieka, Lisiński, Drzewiecki, Kania.
Trener Damian OSTROWSKI.

Żółte kartki: Dąbrowiecki, Renner, Sprus.

foto: slaskisport.tv