Seweryn Gancarczyk: Przypomniałem „Marchewie”, kto też tu zaczynał


gancar znicz rozwoj news

Doświadczony obrońca Rozwoju barwnie podsumował sobotni remisowy występ naszej młodzieży w Pruszkowie.

Seweryn Gancarczyk… średnio pasował w sobotni wieczór do składu Rozwoju. 37-letni obrońca, były reprezentant Polski, był tym, który kierował „z tylnego siedzenia” naszym zespołem, w którym roiło się od młodzieżowców. Zapytaliśmy, czy któregoś by wyróżnił.

– Ja to ogólnie nie lubię chwalić! – śmiał się „Gancar”. – Wszyscy jako drużyna dobrze wyglądaliśmy. Szacunek dla chłopaków, a jeśli miałbym kogoś wskazać… Wiadomo, że zwykle pada na strzelca. „Marchewa” zagrał fajny mecz, zdobył dwie bramki. Takiego Bartka, grającego z takim zapałem, chcemy widzieć w każdym meczu i na każdym treningu. Oby to kontynuował – podkreślał kapitan (sobotni) Rozwoju, który przed pierwszym gwizdkiem szepnął zresztą Bartoszowi Marchewce kilka słów.

– Przypomniałem mu, że Lewandowski też w Pruszkowie zaczynał i daleko zaszedł. Zapowiedziałem, że „Marchewa” też zacznie tu strzelać, a potem zobaczymy. Cieszę się bardzo, że zdobył te dwie bramki. Oby od meczu na tym stadionie zaczął się jego rozkwit i niech teraz trafia do siatki jak najczęściej – uśmiechał się Seweryn Gancarczyk, który z „Lewym” dzielił niegdyś szatnię w Lechu Poznań.

W sobotę był obok Kamila Łączka jedynym nie-młodzieżowcem w jedenastce naszej drużyny na Znicz.

Nie obyło się oczywiście bez żartów innych kolegów; tych, którzy akurat nie grali. Było im wesoło, ale ja cieszyłem się. Przed meczem byłem już spokojny, bo w Rozwoju nad młodzieżą pracuje się dobrze. Chłopaki zaliczyli przetarcie, prawdziwy test i zaliczyli go pozytywnie. Szacunek dla nich. Wiadomo, że nie grają na co dzień na tym drugoligowym poziomie, ale swoją postawą udowodnili, że będzie można w przyszłości na nic stawiać – przyznał „Gancar”, który wraz z resztą zespołu już przed spotkaniem w Pruszkowie był pewny utrzymania.

Dotarły do nas pozytywne wieści z Bełchatowa, ale tak naprawdę musiałby stać się jakiś kataklizm, byśmy spadli. W Pruszkowie, zarówno jak za tydzień z ŁKS-em i za dwa tygodnie w Elblągu, będziemy walczyć o pełną pulę. To prestiż, więc nie położymy się na boisku, zwłaszcza że mamy zdolnych chłopaków. Trenerzy dają im teraz szansę i trzeba się z tego cieszyć. Fajnie, że się utrzymaliśmy. W Pruszkowie pierwsza połowa była chaotyczna, padło pięć bramek, oba zespoły popełniały wiele błędów. Tę drugą część rozpoczęliśmy od straty gola, Znicz chciał pójść za ciosem, ale przetrzymaliśmy to. Zespołowi należą się brawa, że dowiózł remis do końca – dodał doświadczony środkowy obrońca.

foto: Tomasz Błaszczyk