Piękny jubileusz naszego najstarszego zawodnika i grającego asystenta trenera Tomasza Wróbla.
Kilka tygodni temu z przyjemnością odnotowaliśmy, że swój setny ligowy mecz w pierwszej drużynie Rozwoju Katowice rozegrał bramkarz Bartosz Golik, a teraz okrągły jubileusz obchodził rok starszy Piotr Barwiński, czyli drugi obok „Gola” naszych dziadków – jak zwykł mawiać prezes Sławomir Mogilan. 25-letni „Pyjo” setny występ zaliczył w sobotnim spotkaniu z Jednością 32 Przyszowice, wygranym przez naszą drużynę 10:1.
– Z pewnością jest radość. Osobiście nie liczyłem sobie tych występów, ale takie jubileusze cieszą, zwłaszcza jeśli są przypieczętowane najwyższym zwycięstwem. Lepiej sobie tego nie można było wymarzyć – mówi Barwiński.
Debiutował ponad 8 lat temu u trenera Dietmara Brehmera – 3 maja 2014 roku w meczu z Bytovią w ramach drugiej ligi zachodniej. Rozwój wygrał wtedy przy Zgody 28 z prowadzonym przez Pawła Janasa przeciwnikiem 3:0, Piotrek w doliczonym czasie gry zmienił Michała Gałeckiego.
– Nie był to pusty przelot, bo pamiętam, że miałem kontakt z piłką. Przyjąłem, zagrałem do przodu – chyba do Sebastiana Gielzy, choć nie jestem pewny – a sędzia gwizdnął – wspomina z uśmiechem Piotrek, wtedy będący defensywnym pomocnikiem, a dziś grający przede wszystkim na środku obrony.
Jego droga do tego setnego meczu w Rozwoju była kręta. Sporo czasu spędził na wypożyczeniach do drużyn z niższych klas – Górnika Wesoła i Sarmacji Będzin. W drugiej lidze rozegrał 41 spotkań, zdobył bramkę w Pruszkowie, gdy zremisowaliśmy 3:3 ze Zniczem. Wrócił na dobre, gdy latem 2020 reaktywowaliśmy pierwszy zespół, zgłaszając go do IV ligi. „Kiedyś Piotruś – a dziś lider” – tak zatytułowaliśmy jeden z pierwszych tekstów w tamtym okresie.
I do dziś oddają one stan faktyczny. Barwiński to członek sztabu, grający asystent trenera Tomasza Wróbla, dla młodszych zawodników może stanowić wzór podejścia, zaangażowania, nieodpuszczania. „Nie przeszkadzać, gdy maszyna pracuje” – zwykliśmy żartować, bo niejeden zawodnik nie tylko z drużyny rywali na meczach, ale też Rozwoju przy okazji treningów przekonał się, jak nieprzyjemne może być starcie z Piotrkiem. Przede wszystkim jednak bronią go atuty piłkarskie. Bartek Golik powiedział niegdyś, że w realiach IV ligi „Pyjo” robi różnicę, bo tak dużą daje jakość przy rozgrywaniu piłki i budowaniu akcji od własnej bramki.
– W szatni wszyscy są młodsi, szybciej ode mnie się uczą, dlatego muszę się bardziej przykładać – żartuje Piotrek. – A tak poważnie: cieszę się, jak licznie młodzi wchodzą do zespołu. Gdy dalej będą się tak rozwijać, to jako całej drużynie będzie nam łatwiej, będziemy zmierzali w dobrym kierunku.
W Rozwoju przeżył swoje, z perspektywy ławki rezerwowych poczuł pierwszą ligę, grał w drugiej, teraz ma za sobą 59 spotkań rozegranych w czwartej (4 bramki, 3 w tym sezonie). Pewnie też po cichu marzy o tym, o czym wielu z nas, zwłaszcza w obliczu tak dobrej rundy, jaką gramy teraz.
– Cele na kolejny sezon z pewnością sobie ustalimy. Poprzeczka będzie szła wyżej, pewnie będą wobec nas większe oczekiwania, może też dojdzie inna presja. Zobaczymy, co się będzie jeszcze działo, czy ktoś odejdzie, czy nie – zwraca uwagę Barwiński.
On sam nigdzie się nie wybiera. – Chyba już ustatkowałem się w Rozwoju, zapuściłem korzenie, jest mi tu dobrze. Jestem typem osoby, która przywiązuje się do jednego miejsca. Dobrze się tu czuję. Nie szukam zmian – podkreśla.
Piotr Barwiński dba o przyszłość Rozwoju również w znaczeniu szkoleniowym. Pracuje w naszej Akademii Piłkarskiej, wraz z Maciejem Radziejewskim prowadząc drużynę żaków.
– To chłopak, który bardzo pomaga Rozwojowi, trzyma drużynę, jest doświadczonym zawodnikiem. Zagrać 100 meczów w jednym klubie to zawsze wyczyn. Chcieliśmy zrobić mu w Przyszowicach jakąś niespodziankę, ale może przyjdzie na to czas w ostatnim domowym meczu – uśmiecha się trener Tomasz Wróbel.
Barwiński rozegrał w Rozwoju 41 meczów w II lidze (1 gol) i 59 w IV lidze (4 gole). Pyjo, gratulujemy pięknego jubileuszu i życzymy drugiej setki! Szybciej niż za 8 lat!