Przed inauguracją drugoligowej wiosny porozmawialiśmy z Włodzimierzem Gąsiorem, trenerem Siarki Tarnobrzeg, czyli sobotniego rywala Rozwoju Katowice. Polecamy!
Jakim piłkarzem był Tadeusz Krawiec?
– Zetknęliśmy się w Stali Stalowa Wola (1993 – dop. red.) i KSZO Ostrowiec (1999 – dop. red.). To był zawodnik technicznie nieźle zaawansowany, stosunkowo szybki, potrafiący wygrać pojedynek. Zawsze uważałem go za zdolnego chłopaka. Poza tym, miał fajny charakter do współpracy w drużynie. To była taka „jedenastka”, z którą się dobrze współpracowało.
Co kryje się pod tym stwierdzeniem, że miał „fajny charakter”?
– Nie jest mi to obojętne, bo piłka nożna to gra zespołowa i charakterologiczny dobór zawodników jest bardzo ważny. A on w każdej grupie, czy jako piłkarz, czy trener, da sobie radę. Nie chcę tego jakoś mocno rozwijać, ale trochę już chodzę po świecie i wiem, że Tadek należy do osób, z którymi szybko można złapać wspólny język.
Jest pan zaskoczony, że na trenerskiej drodze tak dobrze mu się układa?
– O osobowości i charakterze przed chwilą powiedziałem. Cieszę się, że awansuje w tej karierze trenerskiej coraz wyżej i życzę wszystkiego najlepszego. Oby na drugiej lidze się nie skończyło. To ambitny chłopak. Z tego, co wiem, doszkala się, stale podnosi swoje kwalifikacje. Uważam, że jest na dobrej drodze, by należeć do grupy trenerów z najwyższej półki.
Prowadząc zespoły, czasem potrafi pan dostrzec, że dany zawodnik ma predyspozycje, by zostać w przyszłości trenerem?
– Mamy do czynienia najczęściej z młodymi ludźmi i dużo wody upływa, nim przejdą na tę drugą stronę. Fajnie jest, jak piłkarz już w trakcie kariery dba o to, by zabezpieczyć się na ewentualność podjęcia pracy trenera. Dzisiaj nie jest to proste, w każdej klasie rozgrywkowej wymagane są różne licencje i wcześniej trzeba zadbać o to, by takie kwalifikacje zdobyć. Na pewno byłemu piłkarzowi łatwiej jest być dobrym trenerem niż komuś, kto z życiem piłkarza za wiele nie miał do czynienia.
Pracę trenera zaczął pan w latach 80., a dziś prowadzi pan najmłodszy zespół w drugiej lidze. Jak docierać do tych chłopaków, często nie podnoszących głowy znad smartfona?
– Dziś komórki, smartfony, laptopy zawładnęły umysłami młodych ludzi. Żyją w wirtualnym świecie, nie stąpają po ziemi, ale nie mam problemu z tym, by w drużynie, w której pracuję, stworzyć dobry klimat. Nie ukrywam jednak, że czasem te smartfony już mnie denerwują. Aż do momentu wyjścia na trening niektórzy się z nimi nie rozstają. Zastanawiałem się nawet, czy nie podejść do tego bardziej rygorystycznie i z szatni pozabierać komórki. Nieraz rzucałem hasło: „Panowie, co by się stało, gdyby tego nie było? Chyba nie potrafilibyście funkcjonować między sobą!”. Kiedyś tych nowinek technologicznych nie mieliśmy, młodzież i ludzie w ogóle mieli więcej czasu na wspólne rozmowy, tworzenie dobrego klimatu. Teraz świat bardziej ich pochłonął, ale też wszystko jest dla ludzi. Nie mam problemów z tym, by drużyna dobrze funkcjonowała. Dlaczego Adam Nawałka stworzył taką reprezentację Polski? Bo dobrał odpowiednich ludzi, którzy potrafią ze sobą rozmawiać, mają wspólny cel. To potem widać na boisku.
Kiedyś było łatwiej o jedność, atmosferę w zespole niż dziś?
– Chyba tak, choć w dawnych czasach były z kolei różne nałogi. Dziś młodzież profesjonalnie podchodzi do futbolu. Jest większa samodyscyplina, samokontrola, samoświadomość, jednego do drugiego ma szacunek. Jak dawniej młody wchodził do szatni, to siadał po cichu w kącie i się nie odzywał. Teraz dystans między starszyzną a młodymi się zmniejszył, tyle że to też jest uzależnione od klimatu klubu, trenera, działaczy. Mam satysfakcję, że nasza młodzież tak się rozwija. Kiedyś dysproporcje nie tylko piłkarskie, ale mentalne, były większe. Dziś łatwiej zaistnieć młodemu w lepszej drużynie, bardziej ogranej, bo starsi podchodzą tolerancyjniej. A przynajmniej ja tak uważam.
Jakie są plusy, a jakie zagrożenia wynikające z pracy z zespołem tak młodym jak Siarka?
– Plus to oczywiście fakt, że z tygodnia na tydzień, miesiąca na miesiąc, robią postępy. Zawsze twierdziłem, że jeśli z młodymi ludźmi dobrze się współpracuje, jeśli się do nich dotrze, to oni szybko się odwdzięczą. A zagrożenia? Czasami są to gorące głowy. Na pewnym etapie niektórym potrafi odwalić i trzeba uważać, by twardo stąpali po ziemi. Młody człowiek potrafi upoić się małym sukcesem; wydaje mu się, że już więcej nie musi nad sobą pracować. Teraz spotyka się jednak coraz więcej świadomej i odpowiedzialnej młodzieży.
Mają dobre wzorce.
– Banał, ale cały czas podaję przykład Roberta Lewandowskiego. Znam go z boiska dość długo. Gdy prowadziłem drużynę Młodej Ekstraklasy w Koronie Kielce, grał w Zniczu Pruszków. Zawsze uważałem go za wielki talent. Podpowiadałem działaczom Korony, by wyciągnęli go ze Znicza. To jednak historia.
Jak ważny dla klubu jest fakt, że przewodzicie dziś klasyfikacji Pro Junior System, co po sezonie będzie wiązać się z nagrodą finansową od PZPN?
– Dla mnie najważniejszy jest wynik, postęp drużyny. Patrzę na to od strony sportowej.
Czyli nie grzeje pana ta tabela?
– Nie, nie, nie. Jeśli młody jest lepszy – to gra. Jeśli rywalizację zwycięży starszy – to gra starszy. Nie zaślepią mnie metryki, choć zdaję sobie sprawę, że w drugiej części rundy rewanżowej mogą być anomalie; kiedy zespoły będą sztucznie wkładać młodzieżowców do składu, by nabić punkty. Uważam, że związek powinien coś wymyślić. Niech będzie Pro Junior System, ale bezpośrednio zależny od miejsca w tabeli. To generalnie bardzo fajny pomysł, oby nie odbywał się kosztem wyników.
Gdy wiosną 2015 przychodził pan do Siarki, drużyna była rozbita, przegrywała mecz za meczem, odsunął pan kilku zawodników. Dziś zajmujecie 5. miejsce w drugiej lidze. Jest satysfakcja, że zbudował pan coś nowego?
– Nic dodać, nic ująć. Z tamtego składu zostało bodaj tylko trzech ludzi. To było duże tąpnięcie, rewolucja. Oczywiście, w takich przypadkach ma się mnóstwo pseudoprzyjaciół. Nie czytam zazwyczaj relacji, opinii o sobie, nie lubię siebie oglądać czy słuchać, ale trudno ukryć, że była to z mojej strony odważna decyzja. Zadałem sobie pytanie: czy mamy dalej się babrać w bylejakości? Czy jednym cięciem zrobić coś, co przyniesie efekt, co prawda nie od razu, ale może w przyszłości? Ta dewiza życiowa jak na razie mnie nie zawodzi, choć czasem ktoś nie wytrzymuje i cię zwalnia. Teraz można mówić, że wyszło. Ale gdyby nie – to adieu! I wieszają na tobie wszystkie psy.
Na prezentacji Siarki przed rundą wiosenną nie uciekał pan od słów „walczymy o pierwszą ligę dla Tarnobrzega”.
– Jakieś cele zawsze trzeba sobie zakładać. Każdy powinien znać sens życia, pracy. Każdy ma jakieś ambicje. Co miałem powiedzieć, że gramy o utrzymanie? To grupa młodych ludzi, oni też mają marzenia.
Do trzeciej Odry Opole tracicie jednak aż 9 punktów. Meczów zostało 15.
– Nie przeszkadza mi to. Trzeba dążyć do jakiegoś celu. Jeśli go nie osiągniemy, to nic się nie stanie – ale pod warunkiem, że w czerwcu siądziemy i powiemy sobie, że zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy. Na mistrzostwach świata w Lahti nasi skoczkowie też chcieli wygrać, ale skończyło się 4. i 5. miejscem. I co, będziemy ich brutalnie rozliczać? Oglądałem dokument o Józefie Łuszczku; komunistyczne władze były niezadowolone, że na igrzyskach w Lake Placid był 5. i 6. Potem zabroniły mu startować. A był to medalista MŚ! Nie można tak krańcowo podchodzić do tematu, choć plany trzeba mieć, nie być minimalistą. To esencja życia. Mam już swoje lata. Najlepiej byłoby usiąść – fajka, kominek, ciepłe bambosze – i powiedzieć: „bawcie się!”. Jeśli jednak ktoś jeszcze chce, bym popracował, korzystał z doświadczeń, to dlaczego by nie?
Czy trudno przygotować się do takiego meczu, jak sobotni z Rozwojem Katowice? Zimą doszło u nas do prawdziwej rewolucji.
– Bardzo trudno! Uważam, że Rozwój to duża niewiadoma. Więcej może być jednak zaskoczeń w waszym przypadku pozytywnych niż negatywów. Śledząc przygotowania, wzmocniliście się bardzo. Doszedł nowy trener, jest optymizm, pozytywne nakręcenie. Nie to, że się boję, ale sądzę, że może być bardzo ciekawie. Dla nas jest to bardzo, ale to bardzo trudny mecz.
Tak na koniec: czy spotkał pan w drugiej lidze kogoś, kto tak jak pan zagrał w europejskich pucharach dwumecz z Realem Madryt?
– Nie, nie śledziłem tego, choć przeglądałem różne broszurki o drugiej lidze. Na to, czy ktoś grał z Realem, się nie natknąłem. Trudne pytanie pan zadał (śmiech).
Rozwój Katowice – Siarka Tarnobrzeg
20. kolejka II ligi
sobota, 4 marca, godz. 15:00, stadion przy ul. Zgody 28
foto: Grzegorz Lipiec