– Nikogo nie namawialiśmy do gry w naszym klubie. Przyszli ci, którzy chcieli i jasno to deklarowali, dlatego pasują tu charakterem – mówi trener Rozwoju Katowice w rozmowie przed startem drugoligowej wiosny.
Trenera Siarki Tarnobrzeg pytałem, jakim zawodnikiem był Tadeusz Krawiec, to teraz Tadeusza Krawca zapytam, jak wspomina Włodzimierza Gąsiora?
– To był mój pierwszy trener w seniorskiej piłce. Człowiek, który jest bardzo dobrym warsztatowcem. Ma fajne podejście do zawodników, mogę się wypowiadać w samych superlatywach. Akurat moja pierwsza przygoda z trenerem Gąsiorem była niezbyt udana, bo nie udało mi się zagrać wówczas w Stali Stalowa Wola. Wchodziłem jednak dopiero do zespołu, miałem 17 lat. To był dla młodego zawodnika trudny moment, bo walczyliśmy – z powodzeniem – o awans do ekstraklasy. Zawodnicy byli bardzo mocni mentalnie, mi wtedy tej mentalności zdecydowanie brakowało. Zapadła decyzja, by wypożyczyć mnie do czwartej ligi, do Wisły Sandomierz, bym się ogrywał. To była rozsądna decyzja. Do Stalowej Woli wróciłem dopiero po latach; w tamtym okresie zgłosiło się wojsko i nie ominęła mnie obowiązkowa służba. Później z trenerem Gąsiorem spotkaliśmy się jeszcze w KSZO i tam w dużej mierze byłem już zawodnikiem podstawowego składu.
Jakiego meczu spodziewa się pan w sobotę?
– Z pewnością atutem Siarki jest to, że to drużyna bardzo zgrana i widać to w sparingach, które oglądałem. Największa i nieoceniona zaleta to z kolei komfort psychiczny w postaci zajmowanej pozycji w tabeli i punktów. Wrażenie zrobiło na mnie sparingowe zwycięstwo z Radomiakiem czy rozgromienie w ostatnim zimowym meczu Motoru Lublin (6:1 – dop. red.). To bardzo solidny trzecioligowiec, a my z takim solidnym trzecioligowcem, BKS-em, w sobotę tylko zremisowaliśmy. Hurraoptymizmu więc nie ma, ale też nie ma innego wyboru niż wyjść i grać z Siarką o trzy punkty.
Obawia się pan, że na ten mecz może wpłynąć stan boiska przy Zgody 28?
– Hm. Murawa jest, jaka jest. Nie oszukujmy się; po długich opadach śniegu, perturbacjach pogodowych, nie spodziewałem się lepszej. Trzeba powiedzieć sobie jasno, że o finezyjnej grze na razie można na tym boisku zapomnieć. Nie chcę jednak zrzucać odpowiedzialności na pozasportowe sprawy. Spróbujemy się od nich odciąć. Tym, co nie jest w moim zasięgu, staram się nie przejmować.
Utrzymanie jawi się jako bardzo trudne zadanie? Czy raczej jest pan spokojny, że z tym składem i tak niewielką stratą wyjdziemy ze strefy spadkowej?
– To będzie wbrew pozorom bardzo trudne zadanie. W pozostałych drużynach też grają zawodnicy z ekstraklasową czy pierwszoligową przeszłością. Tu nie ma przypadkowych zespołów. W każdym meczu trzeba będzie wyrywać punkty nie tylko umiejętnościami, ale i walką. Nie mam w sobie hurraoptymizmu. Nieraz słyszę od moich współpracowników, że te transfery powinny nam dać pewność, że się utrzymamy. Ja w to wierzę, a nawet jestem przekonany, ale powtarzam: łatwej drogi ku temu nie ma.
Zimowy okres przygotowawczy jest długi, ale czy wystarczający, by w pełni zbudować drużynę, w której w wyjściowym składzie w porównaniu z jesienią ostało się tylko kilku zawodników?
– Nie ma co ukrywać, że zgranie drużyny jeszcze nie jest na odpowiednim poziomie. Nie wiem, czy część zawodników, która do nas zimą dołączyła, już odpowiednio się zaaklimatyzowała. To indywidualna sprawa. Jednemu przychodzi to łatwiej, drugi potrzebuje więcej czasu. Tak naprawdę w meczach ligowych okaże się, czy trafiłem na zawodników, u których przebiegło to wszystko pomyślnie. Mam nadzieję, że te transfery, których w Rozwoju dokonaliśmy, będą rzeczywistymi wzmocnieniami tej drużyny. Uważam, że charakterem tu pasują. Dobieraliśmy do zespołu takich ludzi, którzy chcą coś osiągnąć, podnosić umiejętności, zaistnieć w polskim futbolu. Nikogo nie namawialiśmy do gry w Rozwoju. Przyszli ci, którzy chcieli i jasno to deklarowali.
Jest coś, co tej zimy na polu transferowym nie wypaliło?
– Staraliśmy się po prostu, by na każdej pozycji była rywalizacja i ku temu dążyliśmy. Wszędzie mamy dziś co najmniej dwóch kandydatów do grania. Z tych dwóch kandydatów zawsze będziemy się starali wybierać tego w optymalnej formie. Wierzę, że to się sprawdzi jako ogół, że całość zaiskrzy i przyniesie to pozytywny skutek.
Kto będzie kapitanem?
– Grzesiek Fonfara. To lider drużyny, osobowość. Jak najbardziej zasłużył na tę opaskę. To była moja decyzja, konsultowana ze współpracownikami, więc bardzo przemyślana.
Jest u pana taki dreszczyk emocji przed tym pierwszym w roli trenera meczem na szczeblu centralnym? Czy też patrząc na fakt, że prowadził pan KSZO Ostrowiec, czyli większy od Rozwoju klub, nie robi to na panu wrażenia?
– Nie, nie czuję specjalnego podniecenia. Czy to z powodu faktu rywalizacji z moim byłym trenerem, czy ze względu na wyższy poziom rozgrywek. Przede wszystkim liczą się dla nas punkty, a wszystkie inne rzeczy odkładamy na bok.
Czy dwa miesiące wystarczyły, by wdrożyć się już w nasz śląski klimat?
– Spotkałem wielu zawodników, którzy naprawdę ciężko pracują na treningach. To chyba charakterystyczne dla Śląska. Ja sam świetnie czuję się w Katowicach. Nikt nie dał mi odczuć, że jestem kimś obcym, człowiekiem z innego regionu. Cieszę się, że tu trafiłem. Mam nadzieję, że nie będzie to tylko pół roku, a przygoda z klubem ze Zgody będzie dłuższa.
Rozwój Katowice – Siarka Tarnobrzeg
20. kolejka II ligi
sobota, 4 marca, godz. 15:00, stadion przy ul. Zgody 28
Sędziuje: Sebastian Tarnowski (Wrocław).
foto: Szymon Kępczyński