Rozmowa z trenerem Rozwoju Katowice po okazałym zwycięstwie ze Śląskiem Świętochłowice.
Wygrał trener kiedyś 9:0?
– W seniorskiej piłce chyba nie… Zdarzyło się 7:0, a w sparingu przegrałem 2:7, by potem wziąć rewanż w lidze. Świetnie jest zwyciężać, zdobywać bramki, cieszyć się, radować. To efekt pracy, którą wykonujemy przez cały okres sprawowania pieczy nad tą pierwszą drużyną. Trzeba pamiętać o przeciwniku. Podchodzę z szacunkiem do każdego, dlatego chcę, byśmy od 1. do 90. minuty grali o zwycięstwo, strzelali jak najwięcej goli. Wiem, jak czują się rywale i ich trener.
Mamy w swoich szeregach kandydata na króla strzelców. Patryk Gembicki trafił dziś pięć razy, doskakuje do czuba klasyfikacji najlepszych snajperów.
– Zapracował na tę sytuację. Znalazł się u samej góry listy strzelców bramek tego poziomu. Dla niego to świetna sprawa, motywacja do pracy. Jeśli jesteś czegoś blisko, masz to na wyciągnięcie ręki, to spinasz się dodatkowo – i jazda! Innej opcji nie ma. To, jak pracuje ten chłopak, było widać w ostatniej akcji meczu. Strzelił pięć goli, a w doliczonym czasie idzie przez 40 metrów pressem za rywalem, choć wynik jest dawno rozstrzygnięty. Tak Patryk funkcjonuje, dzięki czemu odbiera potem za to nagrody.
To zwycięstwo poprzedzone zostało trudnymi wyborami. Była gorąca dyskusja nie tylko o jedenastce, ale też osiemnastce, poza którą znalazł się Bartosz Chwila.
– Nie ma łatwych decyzji. Będąc pierwszym trenerem nie tylko laury, ale i smutniejsze sprawy spadają na twoje barki. Wczoraj trzeba się było bić z myślami, czemu ten, a tamten – nie. To też siła tych chłopaków, że doprowadzili do takiej sytuacji, iż ciężko wybrać 18 chłopaków. Mogłoby ich być 19 czy 20, bo na to zasłużyli.
Wiadomo, że ani nie awansujemy, ani nie zajmiemy drugiego miejsca, ale walczymy o podium!
– Bezwzględnie. Nie ma o czym mówić. Taki – w cudzysłowie – brązowy medal w lidze seniorskiej byłby miłym akcentem, na pewno lepszym niż miejsce czwarte, piąte czy ósme. Podchodzimy do rywali z szacunkiem, chcielibyśmy znaleźć się jak najbliżej drużyn bijących się o baraż, czyli Rakowa i Radzionkowa. Graliśmy z nimi, jeszcze trochę nam brakuje, ale chłopaki idą do przodu. Życzylibyśmy sobie, by w każdym meczu grali jak dziś. Nie chodzi już nawet o wynik, a jakość piłkarską , którą prezentowali na boisku.
Dziś kolejny debiut: Wojciecha Białka, bramkarza z 2006 rocznika. Swoje interwencje miał.
– Debiut udany. Dostał swoją szansę. Jeszcze wczoraj nie spodziewał się, że siądzie na ławce, a dziś wszedł na kilkanaście minut i musiał stanąć na wysokości zadania, bronić wyniku, by był do zera. Zaliczył świetną interwencję, tego mu gratuluję. Kolejne chłopaki dają sygnały, impulsy, że chcą być częścią tej pierwszej drużyny. Cieszy nas to, że coraz młodsi debiutują w seniorskiej piłce. To
niesamowity atut podczas zbierania przez nich piłkarskiego doświadczenia.
Gramy 3 mecze w 8 dni. Pierwszy za nami, w środę zaległości w Dąbrowie Górniczej, a w kolejną sobotę Łaziska Górne. Czy po tak wysokim zwycięstwie też trzeba zresetować głowę, niczym po wysokiej porażce?
– Kalendarz jest napięty, bo po tych meczach widzimy się w Marsylii na stażu trenerskim, dzięki zaproszeniu Arka Milika. Chcemy wykorzystać ten czas. Wracając do naszych meczów, na pewno to intensywny okres. Chłopaki nie będą odlatywać. Oni twardo stąpają po ziemi, a ja jestem gwarancją tego, że żaden z nich nie odleci. Muszą ciężko pracować na swoje szanse. Jak to mawiał trener Orest Lenczyk: nigdy nie możesz być pewny tego, że zagrasz w następnym meczu; nawet jeśli strzeliłeś 3 gole. Wszyscy muszą pracować, walczyć w meczach juniorów starszych, podczas każdej jednostki treningowej. Będziemy przygotowani odpowiednio.
foto: Ania Ostrzołek/slaskisport.tv