Rozmowa z trenerem Rozwoju Katowice po wygranej w niecodziennych okolicznościach ze Spójnią Landek.
I jakie wrażenia?
– Jednym zdaniem: zwycięzców się nie sądzi. Gdybym musiał, to trzeba by niektórych powiesić za żebra, jak Janosika! Zawsze będę powtarzał, że chłopaki muszą chcieć wygrywać. Może ktoś okazać się od nas lepszy, ale nas ma cechować taka determinacja, jakby to był ostatni mecz w życiu. Dziś trochę tego brakowało, ale… No właśnie – zwycięzców się nie sądzi. Trudno mieć pretensje, lecz na pewno porozmawiamy sobie. Mnie te 3 punkty cieszą, ale nie smakują.
Aż tak surowa ocena? Wydawało się, że przez większość czasu przeważamy.
– Też miałem poczucie, że ten mecz jest pod naszą kontrolą. Nie było wielu sytuacji, po których moglibyśmy stracić bramkę. To na plus dla drużyny. Utrzymywaliśmy się przy piłce. Uważam jednak, że brakowało nam w tym meczu trochę determinacji, jakości. Ostatnie minuty pokazały, że wystarczyło trochę więcej jakości – i od razu wpadły dwie bramki. Strzelali młodzi chłopcy, którzy weszli z ławki.
Różnicę zrobili wychowankowie z rocznika 2005 – Wojciech Bielec zaliczył dwie asysty, a Oliwier Kwiatkowski i Kacper Filipiak zdobyli po bramce.
– To świetne uczucie, ale też nagroda dla wszystkich ludzi, którzy dotąd z tymi chłopakami pracowali. Cały czas powtarzam, że nikt za darmo w czwartej lidze nie gra i minut w niej nie dostaje. Wiele dobrej pracy wykonują trenerzy w Centralnej Lidze Juniorów, trenerzy Bosowski, Pągowski, prezes Mogilan. Nie mówię tego bynajmniej z kurtuazją, bo tak jest. My do pierwszej drużyny dostajemy – w cudzysłowie – gotowy produkt, który minimalnie można jeszcze pokierować.
Kilka zdań od serca o każdym z tych chłopaków?
– Wykonują dobrą robotę, w ich grzej jest wiele pozytywów. „Biały” daje jakość na wahadle, potrafi z bocznej strefy dać bardzo dobrą piłkę z lewej nogi, a w tym meczu okazało się, że także z prawej. Tego od niego wymagamy. Liczyliśmy, że dziś rozhula nasze lewe wahadło i wyszło super. „Oli” robi duże postępy. Dobrze gra obiema nogami, ma odpowiednie uderzenie, umie wywalczyć wolnego, dać się sfaulować, potrafi się zastawić, dobrze gra bez piłki. „Lewy” to z kolei przede wszystkim wielki charakter. Jak każdy pracuje nad umiejętnościami piłkarskimi, ale gdyby nie miał odpowiednich cech charakteru, to na pewno nie zamknąłby tej akcji w 92. minucie. Na bazie swojego charakteru może myśleć o czymś więcej.
Tydzień temu w Radziechowach pierwszy raz w tym sezonie wygraliśmy mecz, w którym przegrywaliśmy 0:1. Ze Spójnią szybko doczekaliśmy się powtórki.
– Duży plus dla chłopaków. Gdy coś się zdarza raz, to można to nazwać przypadkiem, a gdy dwa razy pod rząd – powoli zaczynamy określać to charakterem. Duże słowa uznania, bo w końcu mierzyliśmy się z z zespołem, który nie przegrał 11 spotkań z rzędu. Znowu wiele dobrego wniosły zmiany, tak działo się nawet w wysoko przegranym spotkaniu w Bełku. Rezerwowi dają pozytywne cegiełki do tego naszego muru.
Powiedzmy sobie szczerze: ani z tej ligi nie awansujemy, ani nie spadniemy. W jaki sposób szukać w sobie pełnej mobilizacji na kolejne mecze?
– Zawodnicy sami muszą się napędzać. My nie jesteśmy od tego, by ich motywować. Jeśli chcą spełniać marzenia, powinni zdawać sobie sprawę, że trzeba trenować i grać na pełnych obrotach. Uważam, że klub zapewnia im maksymalnie jak na czwartą ligę dobre warunki, w których śmiało mogą się rozwijać, by finalnie wylądować w wyższych ligach.
W najbliższej kolejce czeka nas kolejny po Radziechowach wyjazd do rywala walczącego o utrzymanie – w Przyszowicach zmierzymy się z Jednością.
– Nie ma tu łatwych spotkań, szczególnie na wyjazdach i wiele razy już się o tym przekonywaliśmy. Cieszymy się, że ostatni wyjazd był zwycięski. Idziemy do przodu, drużyna uwierzyła w to, że może również na wyjazdach wygrywać, narzucać swój styl gry. Na pewno będziemy musieli zastanowić się nad składem, bo będziemy mieli większe pole manewru, a do drużyny pukają juniorzy młodsi i dają jakość. Dbając o rozwój klubu i pierwszej drużyny, musimy stawiać na najlepszych zawodników.
foto: administrator