Tomasz Wróbel: Przechodzimy chrzest bojowy


– Widzę po chłopakach wielkie zaangażowanie, straszną ochotę do gry i rywalizacji z zawodnikami bardziej doświadczonymi. Długo się nie zastanawiałem. Lubię ambitne projekty – mówi trener Rozwoju, z którym porozmawialiśmy po środowym remisie (1:1) ze Spartą Katowice.

I jakie wrażenia po pierwszym sparingu?
– Zagraliśmy dobre spotkanie. Było widać, że kwestie, nad którymi teraz pracujemy na treningach, trochę ciążą w nogach. Ale… Było też z naszej strony wiele dobrej gry, chłopcy wyszli skoncentrowani, chcieli realizować założenia. Wynik był sprawą drugorzędną, choć oczywiście cieszy, że doprowadziliśmy do remisu i mieliśmy sytuacje ku temu, by wygrać. Ogólnie – sparing na plus. Fajnie, że przyjechała do nas drużyna, która powalczyła, mocno się przeciwstawiła. Było dużo walki, a na tym też nam zależało – by chłopcy poczuli trochę seniorskiej piłki.

Zna pan tę drużynę z codziennej pracy, ale czy nie jest tak, że dopiero poznaje ją pan w warunkach bojowych, jakimi są mecze z seniorami?
– Można tak powiedzieć. Od wielu miesięcy pracujemy w gronie ludzi wspomagających tę ekipę – począwszy od trenera Mogilana, a na trenerach akademii skończywszy. Jesteśmy jedną całością, jedną drużyną. Teraz przechodzimy chrzest bojowy. Już wcześniej graliśmy sparingi z seniorami, ale teraz dostaliśmy do rąk kolejny element w postaci IV ligi, który musimy dopasować do tej układanki.

Czy długo trzeba było pana przekonywać, że wystartowanie w czwartej lidze drużyną złożoną z młodzieżowców ma sens?
– Dla mnie najważniejsze jest, by klub szedł w dobrym kierunku. Osobiście uważam, że wykonany ruch to najlepsza droga. Piłka seniorska to jedyne rozwiązanie dla ludzi kończących wiek juniora – albo tych, którzy skończą go wkrótce. Ci chłopcy otrzymując szansę – wykorzystają ją. Widzę po nich wielkie zaangażowanie, straszną ochotę do gry i rywalizacji z zawodnikami bardziej doświadczonymi. Długo się nie zastanawiałem. Lubię ambitne projekty, bo sam jestem ambitnym człowiekiem. Mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy. Chcemy przede wszystkim utrzymać się w czwartej lidze.

Czy w kadrze należy jeszcze spodziewać się zmian?
– W tej chwili mamy już jej finalny kształt. Będziemy korzystać również z młodszej drużyny juniorskiej, tak jak w sparingu ze Spartą. Jeśli ci chłopcy będą tak pracować, z takim zaangażowaniem, na pewno po nich będziemy sięgać. Nie tylko by uzupełniali skład, ale dawali jakość, która będzie w ich przypadku stopniowo szła w górę.

Jak pracuje się z tak młodym zespołem i… sztabem, uzupełnionym o 23-letniego Piotra Barwińskiego w roli grającego asystenta?
– Piotrka trzeba pochwalić. Bardzo fajnie się sprawuje. To osoba podchodząca do wielu kwestii na chłodno, spokojnie. Ten spokój udziela się w wielu momentach na boisku. Widać jego doświadczenie. Liczymy na niego też w Akademii. Prezes Mogilan ma pomysł na Piotrka – by się stale uczył, rozwijał, łączył obowiązki. Sądzę, że warto wrócić do Rozwoju, skupić się tylko na tym klubie, wokół niego ułożyć sobie życie. Tak jest zdecydowanie prościej niż z roku na rok mieć znak zapytania, co dalej.

Czy ogłoszenie terminarza – i pierwszej kolejki, czyli meczu z Odrą Centrum Wodzisław – mocno pokrzyżowało plany… sparingowe?
– Musieliśmy je skorygować. Jestem w stałym kontakcie z trenerem Odry Robertem Tkoczem. „Diego” to mój przyjaciel, widujemy się często, dzwonimy do siebie. Podeszliśmy do tego tematu z dużą dozą wyrozumiałości. Działacze Odry, ale też naszego klubu, również stwierdzili, że pomysł zagrania sparingu tydzień przed ligowym meczem nie wydaje się dobry. Na pewno drużyny podeszłyby do tego z pewną dozą asekuracji, spokoju, a jednak każdy chce zagrać „mocno”, realizować swoje założenia, odbyć tę próbę generalną przed walką o punkty. W tej chwili 18 lipca mamy sparingowy wakat. Kończymy wtedy obóz w Kamieniu i fajnie byłoby go podsumować sparingiem. Zrobimy wszystko, by zmierzyć się z jak najbardziej wymagającym rywalem. Oby się taki znalazł.

Czy jest jeszcze szansa, że zobaczymy Tomasza Wróbla… na boisku?
– Szansa jest. Nie chcę jednak zajmować miejsca żadnemu z tych chłopaków. Nie o to chodzi. Ja już swoje pograłem, a szkoda byłoby stawać komukolwiek na drodze do marzeń. Powiedziałem sobie kiedyś, że gdy będę musiał grać w niższej lidze, to tylko po to, by pomóc klubowi, młodym chłopakom. Na pewno nie z powodu chęci grania w nieskończoność w piłkę.

Ale w treningu pan pozostaje?
– Jestem, jestem. Żeby się poruszać. Ciągnie mnie do piłki, ale obiecałem sobie, że skończę na poziomie centralnym. Dlatego… czekam na ofertę z ekstraklasy. Wtedy wrócę do poważnego grania! (uśmiech).

foto: Tomasz Błaszczyk