– W pierwszej połowie trudno było znaleźć w naszej drużynie zawodnika grającego na poziomie drugoligowym – nie ukrywał szkoleniowiec elblążan Adam Boros, co nie przeszkodziło jego zespołowi wywieźć z ul. Zgody trzech punktów.
O pierwszej połowie:
– Ten mecz miał w naszym wykonaniu dwa oblicza. Bardzo różne. W pierwszych 45 minutach nie byliśmy tym zespołem, jakim potrafimy być. Od samego początku nie funkcjonowało dosłownie nic. Trudno było znaleźć w drużynie zawodnika grającego na poziomie drugoligowym. Do tego bardzo szybko straciliśmy bramkę – na skutek błędnych zachowań, ospałości, braku koncentracji. Dopiero w końcówce tej części gry trochę się przebudziliśmy, trochę sytuacja zaczęła się odmieniać.
O drugiej połowie:
– Z całą pewnością zmiany dokonane w przerwie, rotacja na boisku plus upływający czas i wysiłek, który w lepszy sposób znieśliśmy, spowodował, że w drugiej połowie mieliśmy sporo sytuacji ku temu, by odmienić wynik. Mógł on być wyższy, choć oczywiście były momenty, w których ryzykowaliśmy, narażając się na kontry. Innego wyjścia jednak nie było, skoro przyjechaliśmy tu wygrać.
O wartościowej wygranej:
– Bardzo się cieszę, bo takie zwycięstwa są najbardziej wartościowe; w meczach, w których ciężko się gra, w których sporo rzeczy nie wychodzi, a mimo to zespół potrafi odmienić sytuację na boisku i być skutecznym. Jestem zadowolony z trzech punktów, a gospodarzom życzę powodzenia w dalszych grach.
Na pytanie, skąd w przerwie taka metamorfoza:
– Mieliśmy trochę problemów personalnych. To już jest ten etap, gdy zawodnicy muszą pauzować za kartki. Dziś zagraliśmy trochę bardziej w kierunku dwóch napastników, a praktycznie w taki sposób zwykle nie gramy. To tez miało wpływ na to, że od początku gra się nie zazębiała. Decyzje personalne na niektórych pozycjach nie okazały się trafione, ale to się zdarza. Ostatnio na Rozwoju nie potrafiliśmy odwrócić losów meczu. Tym razem się powiodło.
O walorach fizycznych:
– Muszę powiedzieć, że wyglądamy naprawdę dobrze fizycznie. To kolejny mecz, w którym w drugiej połowie potrafimy podkręcić tempo; spowodować, że różnica między zespołami się zwiększa. To nie zdarzyło się po raz pierwszy, natomiast też nie po raz pierwszy gramy przed przerwą słabe 45 minut. To nasz problem. Mamy wyrównaną kadrę i na szczęście ci zawodnicy, którzy wchodzą z ławki, przedstawiają dużą wartość.
O bohaterze Mateuszu Szmydtcie:
– Zrobił różnicę również w wygranym meczu na ŁKS-ie Łódź. Tym razem – ta różnica była jeszcze wyraźniejsza, bo zdobył dwie bramki. Chłopak jest z nami niedługo, od czterech miesięcy. Ma momenty, w których gra od początku, ale też takie, kiedy wchodzi na zmianę. I do tej pory właśnie w roli zmiennika wiedzie mu się lepiej.
foto: Marta Kołodziejczyk