– Życzę ambitnej drużynie Rozwoju urywania punktów kolejnym przeciwnikom – powiedział Włodzimierz Gąsior po środowym bezbramkowym remisie w Tarnobrzegu.
– Nie był to najlepszy mecz w naszym wykonaniu. Z tych wszystkich pięciu spotkań, to było w naszym wykonaniu najsłabsze. Szczególnie pierwsza połowa, w której Rozwój mógł lepiej rozwiązać trzy akcje. Dopisało nam trochę szczęścia. My w tej części nie zagroziliśmy poważniej bramce rywali. Szybko zrobiliśmy trzy zmiany, a rzadko decyduję się na taki manewr.
– W czterech meczach graliśmy dobrze, a trzy razy przegraliśmy. Szczególnie kuriozalny był ten ostatni, w Bełchatowie. Powinniśmy wygrać, skończyło się jednak 2:5, a mogliśmy też 2:7 czy 2:8. Dlatego dziś mogę się cieszyć, że drugi raz w ligowym sezonie zagraliśmy na 0 z tyłu.
– W końcówce było groźnie po stałych fragmentach Rozwoju. Niepotrzebnie prokurowanych, co wynikało z nerwowości. Drużyna się buduje, dotąd wyglądaliśmy fajnie dla oka, ale było mało skutecznie. Dziś skuteczność była, ale w defensywie. W ofensywie… Chciałbym, by Ropski wreszcie się odblokował, bo ostatnie bramki zdobył jeszcze minionej jesieni. Miał „setkę”. Mimo swojego wieku, myślę, że mógłbym wyjść i to trafić. A już Marek (Koniarek – dop. red.) na pewno by strzelił. Bramka była pusta.
– Gramy dalej. Myślę, że w pewnym momencie ten zespół musi się odblokować. Liczyliśmy na to dziś, ale trzeba podkreślić bardzo ambitną grę Rozwoju. Dla niego to na pewno cenny punkt, a przy większym szczęściu mógł ugrać więcej.
– Druga połowa napawa nas lekkim optymizmem. Działo się więcej niż do przerwy. Trzeba podnosić głowy, czeka nas niełatwy mecz w Legionowie. Jeśli w którymś momencie się podniesiemy, to już pójdzie z górki. Życzę ambitnej drużynie Rozwoju urywania punktów kolejnym przeciwnikom.
foto: Szymon Kępczyński