W 80 procentach swój plan wypełniłem. Teraz chcę zabłysnąć w drugiej lidze [WYWIAD]


damian niedojad rozmowa2 tb news

Mam nadzieję, że Rozwój będzie tylko przystankiem, choć oczywiście chcę się tu jak najbardziej zadomowić, złapać z każdym dobry kontakt. Wierzę, że jeśli zdrowie pozwoli, zaistnieję nawet wyżej – mówi Damian Niedojad. 

Do 17. roku życia występował w A-klasie. Potem przeniósł się do Lechii Dzierżoniów, w trzeciej lidze co sezon strzelał dwucyfrową liczbę goli, ale wyżej notowane kluby proponowały mu tylko testy. Treningi łączył z pracą. Wstawał o 4:30, rozwoził po okolicy warzywa i owoce, zastanawiał się nad rezygnacją z piłki i wyjazdem z Polski. Poprzedni rok zakończył zdobyciem 20 bramek i szansę dał mu Rozwój. Poznajcie Damiana Niedojada, naszego 24-letniego napastnika.

Pierwszego gola w barwach Rozwoju doczekałeś się w czwartej kolejce, w meczu z Pogonią Siedlce. Trwało to krótko czy długo?
– Raczej długo. Gdy przychodziłem do klubu, oczekiwania wobec mnie były trochę większe. Wszyscy chyba wzięli sobie pod uwagę to, co zrobiłem w poprzednim sezonie; ile goli w trzeciej lidze strzeliłem. Od początku czułem na sobie presję, jakoś nie mogłem się przełamać, ale teraz się udało. Mam nadzieję, że będzie tylko lepiej i będzie z górki. Dobrego napastnika cechuje to, że ma w meczu jedną sytuację i trafi. Im dłużej nie trafiasz, tym ciśnienie jest większe. Powietrze ze mnie uszło i myślę, że w następnym meczu będę dużym zagrożeniem dla przeciwników.

Czujesz przeskok między trzecią a drugą ligą?
– Patrząc na umiejętności poszczególnych zawodników, wielkiego przeskoku nie ma. W trzeciej lidze też grają przecież ludzie z przeszłością i trzeba się przeciwstawić. Głównym aspektem jest motoryka. Więcej się biega, trzeba mieć więcej siły fizycznej. Późno doszedłem do Rozwoju, za mną krótki okres przygotowawczy, musiałem dojść fizycznie. Teraz, przed tym czwartym meczem, czułem się już dobrze. Powinno być coraz lepiej.

Na razie schodzisz koło 70 minuty. Wybiegałbyś cały mecz?
– To już decyzja trenerów. Ja uważam, że mógłbym grać nawet nie 90, a 180 minut! Sztab szuka czasem innego rozwiązania i dlatego jestem ściągany. Szanuję to, ale… Kto wie, czy jakbym któryś raz nie dotrwał do końcówki, to czy nie zdziałałbym czegoś więcej.

Wydajesz się napastnikiem idealnym pod grę z kontry.
– Lubię grać na podmęczonego rywala. Spróbować wyprzedzić go, wyjść na wolne pole… Często mi się to w trzeciej lidze udawało. Na razie w końcówkach mnie nie ma, ale jeśli trenerzy dadzą mi szansę, to wierzę, że tego czasu nie zmarnuję.

damian niedojad daniel paszek tomasz wrobel radosc tb news

Jak na zawodnika, który co sezon strzelał dwucyfrową liczbę goli, bardzo późno trafiłeś na szczebel centralny.
– Niestety, jakoś wcześniej mi się nie powodziło. Ale lepiej późno niż wcale.

Wiele propozycji otrzymywałeś?
– Bywałem w markowych klubach – pierwszoligowej Polonii Bytom, pierwszoligowym ROW-ie Rybnik, chyba ze cztery razy testował mnie Śląsk Wrocław. Tak na szybko, to nawet nie policzę. Zawsze jednak czegoś brakowało.

Ale wszędzie testy, nikt kontraktu nie proponował?
– Niestety. Każdy chciał mnie zobaczyć, a wiemy, jak to jest z testami. Jeździ się podczas okresu przygotowawczego, a trzecia liga zawsze kończy sezon później. Nigdy na takich testach nie byłem w rytmie, może to miało na to wpływ, że nie udawało się trafić wyżej.

Zniechęcało cię to?
– Skupiałem się na swoim rozwoju. Zawsze chciałem stawać się coraz lepszy i w końcu przełożyło się to na awans sportowy. Nie będę jednak ukrywał, że trafiały mnie różne myśli. Lata uciekały… Miałem nawet taki etap, kiedy zastanawiałem się, czy by nie rzucić tym wszystkim i wyjechać zagranicę. Wielu znajomych tak pracuje. Niemcy, Belgia, Holandia… Gdybym chciał, to coś bym sobie na pewno połapał. Ostatecznie jednak, zawsze wracałem do piłki.

W Rozwoju też byłeś na testach. Po sparingu w Jastrzębiu decyzji oczekiwałeś z duszą na ramieniu?
– Podchodziłem do tego z dystansem. Za sobą miałem wiele testów, dlatego w głowie było to, że znowu może się nie udać. Porozmawiałem jednak z trenerami i usłyszałem, że są zainteresowani. Wszystko dopięliśmy.

Byliśmy dla ciebie jedyną opcją?
– Miałem też propozycję z Górnika Łęczna. Szczegółów zdradzać chyba nie ma sensu, ale nie dogadaliśmy się. Miałem tam przyjechać, pokazać się i podpisać kontrakt. Takie „testy z podpisem”, coś w ten deseń. Stwierdziłem jednak, że to nie to i uznałem, że dołączę na zgrupowanie Rozwoju do Grodziska. Poza tym, były oferty z trzeciej ligi. Niektóre niezłe, ale nie byłem zainteresowany pieniędzmi, a awansem sportowym.

damian niedojad bartosz mrozek elana rozwoj tb news

No właśnie; grając w Dzierżoniowie, żyłeś z piłki?
– Nie, pracowałem, podobnie jak większość chłopaków. Kilku się jeszcze uczyło, niektórzy mieli już jednak pozakładane rodziny, więc musieli zarabiać. Sama pensja z klubu na godne życie nie pozwalała. Bardzo szybko musiałem opuścić dom rodzinny i zająć się czymś, by się utrzymać. Wcześniej mieszkałem w miejscowości położonej pięć kilometrów obok, w Pieszycach. Do Dzierżoniowa trafiłem, mając 18 lat. Mogłem nawet wcześniej, ale wiadomo – młodzieńcze lata, człowiek miał w głowie coś innego… Dopiero po namowie kolegów uznałem, że przejdę do Lechii. Zadomowiłem się w Dzierżoniowie i tak powoli sobie ciułałem. Udało się wyjść na prostą, bardziej skupiałem się na piłce niż pracy. Poszło to w dobrą stronę.

Czym się zajmowałeś?
– Starałem się wybierać taką pracę, żeby za bardzo się nie przemęczać – tak, by mieć czas, siłę, na swoje ulubione zajęcie, czyli piłkę. Przez trzy lata miałem taki „czarny” okres, gdy musiałem wstawać o czwartej. Do pracy szedłem na piątą. Byłem kierowcą, jeździłem – jak to się mówi – „wokół komina”, w promieniu 50 kilometrów. Rozwoziłem owoce czy warzywa, potem trafiłem do hurtowni spożywczej, więc nawet papierosy się dostarczało. Ale nie paliłem! (śmiech). Przed ostatnim sezonem zmieniłem pracę na trochę lżejszą. Byłem magazynierem, chodziłem na 7:30. Różnica wyraźna. To, że zacząłem się wysypiać, dobrze wpłynęło na boiskowe osiągnięcia.

Miałeś do czego dążyć.
– Znajomi, rodzina, zawsze uważała, że mam potencjał. Czułem wsparcie, to motywowało mnie do tego, by wreszcie się wybić. Wierzę, że to tak szybko się nie zakończy i nadal będę się rozwijał. Mimo przeciwności losu, musiałem sobie radzić. Ujmę to tak: w 80 procentach swój plan wypełniłem. Co będzie dalej, pokaże czas.

Pierwsze małe marzenie spełniłeś. Możesz teraz tylko grać w piłkę.
– Mam nadzieję, że Rozwój będzie tylko przystankiem, choć oczywiście chcę się tu jak najbardziej zadomowić, złapać z każdym dobry kontakt. Wierzę jednak, że jeśli zdrowie pozwoli, zaistnieję nawet wyżej.

Daniel Rumin, który w poprzednim sezonie strzelił dla Skry Częstochowa 21 goli, wylądował w GKS-ie Katowice.
– W poprzednim sezonie biliśmy się o wysokie miejsca w klasyfikacji strzelców. Zdobył jedną bramkę więcej ode mnie. Gdybym wykorzystał wszystko to, co miałem, to spokojnie byłbym na czele… Ale cieszę się, że Danielowi się udało i życzę mu, by w GKS-ie wiodło się jak najlepiej.

Skoro Rumin strzelił 21 goli, a grał w drużynie, która awansowała, to twoich 20 goli w zespole ze środka tabeli może robić tym większe wrażenie.
– Dlatego wierzę, że w drugiej lidze zabłysnę. Często bywało tak, że miałem wyraźnie gorszy albo początek, albo koniec danego sezonu. Oby w tym przypadku wychodziło na to, że gorszy jest początek. Wierzę, że złapię formę, nabiorę rozpędu i czeka nas jeszcze wiele dobrego.


Na Facebooku masz zdjęcie w stroju reprezentacji Polski. Opowiedz jego historię!

– (śmiech). To z Pucharu Regionów (organizowane przez UEFA mistrzostwa Europy amatorów, w Polsce kwalifikacje odbywają się na podstawie rywalizacji reprezentacji województw, złożonych z zawodników bez zawodowych kontraktów – dop. red.). Trzy razy z rzędu wygraliśmy mistrzostwa Polski jako Dolnośląski ZPN. Dwa razy wystąpiliśmy potem w eliminacjach Regions Cup. Teraz przed chłopakami trzeci start, ale ja już nie będę powołany… Raz udało nam się te eliminacje przejść i pojechaliśmy na mistrzostwa Europy do Irlandii. Dostaliśmy wtedy te stroje z orzełkiem. Kto by sobie go nie wrzucił? (uśmiech). Bardzo fajna przygoda, mimo że odpadliśmy w grupie, nie zdobywając nawet punktu. Mnie na osłodę została zdobyta bramka. Pierwszy mecz, z Chorwacją, przegraliśmy 0:4.

Mecz otwarcia, o wszystko i o honor!
– Dokładnie! Potem graliśmy o życie z Niemcami. Przegraliśmy 0:1, ja akurat nie zostałem wystawiony i bardzo żałowałem, bo zawsze chciałem zagrać z Niemcami. W ostatniej kolejce ulegliśmy Irlandii 1:2. Strzeliłem gola, ale korzystnego wyniku nie dowieźliśmy. Byłem w tej drużynie jednym z młodszych, ale potem grali tam też Maciek Firlej, który niedawno poszedł ze Ślęzy do Korony Kielce, czy Daniel Łuczka, obecnie występujący w ekstraklasie w Śląsku Wrocław.

Na mistrzostwach Europy nie wygraliście, Rozwój też czeka na pierwsze w sezonie zwycięstwo. Jesteś zaniepokojony?
– Szkoda, że w dwóch meczach zabrakło nam koncentracji w końcowych fragmentach i z wyniku 2:0 robiło się 2:2. Jeśli to poprawimy, to o wyniki możemy być spokojni. Mamy naprawdę dobry zespół i jesteśmy w stanie wiele osiągnąć; bić się nie tylko o utrzymanie, ale nawet wyższe cele. Zepniemy się i to zatrybi.

No oby. Powiedz jeszcze, czy sama przeprowadzka do Katowic to dla ciebie wyzwanie?
– Na pewno. Zawsze to coś nowego, nigdy nie mieszkałem w tak wielkim mieście. Nie odczuwam jakiejś niesamowitej przemiany, ale nie ma co ukrywać, że zacząłem w życiu nowy etap.

Już się zadomowiłeś?
– Wynająłem mieszkanie na Nikiszowcu. Niektórzy mówią, że niestety, inni, że stety… Ale rejestracja się zgadza, bo Dzierżoniów też za Ruchem! (śmiech). Nie ukrywam, że może rozejrzę się za czymś innym. Nie do końca znałem Katowice i teraz widzę, że do klubu jest kawałek, a moja dziewczyna też ma daleko do szkoły. Zostało jej jeszcze technikum do skończenia, dlatego jestem jej wdzięczny, że rzuciła wszystko, żeby pojechać ze mną. Bardzo to doceniam.

damian niedojad rozwoj siedlce tb news

foto: Tomasz Błaszczyk