Bartosz Golik czekał pół roku. „Może tak musiało się stać?”


– Byłem zaskoczony, gdy dowiedziałem się, że zagram w Chorzowie – nie ukrywa 21-letni wychowanek Rozwoju Katowice, który po długiej przerwie wrócił między słupki i pomógł drużynie w uzyskaniu remisu z Ruchem.

To była niespodzianka dla kibiców Rozwoju. Niedzielne derby z Ruchem w bramce zaczął Bartosz Golik, który na treningach prezentował się na tyle obiecująco, iż uznano, że jest gotów zastąpić Bartosza Neugebauera. – Czułem, że jestem przygotowany. Dobrze mi się grało – mówi Golik, który na powrót między słupki czekał ponad pół roku. Dość powiedzieć, że swój ostatni jesienny mecz rozegrał z GKS-em Bełchatów, czyli rywalem, który zawita na Zgody najbliższej soboty. 21-latek nie występował więc w drugiej lidze przez niemalże całą rundę.

– Szczerze? Byłem zaskoczony, gdy dowiedziałem się, że zagram w Chorzowie. Obaj z „Nojgim” usłyszeliśmy tę decyzję w dniu meczu. Trenerzy najpierw pytali, jak się czuję, ale myślałem, że powodem była jeszcze moja kontuzja. Nie ma już po niej prawie śladu. Kiedyś, będąc młodszy, taka sytuacja być może by mnie sparaliżowała, ale teraz byłem gotowy na mecz. Po to przecież się trenuje, by potem walczyć o punkty w lidze – przyznaje „Golo”.

Jego problemy ze zdrowiem zaczęły się już ubiegłej wiosny. – Przed meczem z ROW-em Rybnik lekko zaczęło mnie pobolewać kolano. Myślałem, że to rzecz przeciążeniowa, ale stopniowo się rozwijała. Ja tylko raz ostrzyknąłem kolano, nie dałem sobie czasu na rehabilitację, a potem odnowiło się to w takim stopniu, że miałem trudności ze zginaniem nóg – opowiada wychowanek Rozwoju.

Diagnoza brzmiała groźnie: zapalenie stawu kolanowego, czyli tzw. „kolano skoczka”, które potrafiło zahamować już niejedną piłkarską karierę. – W dodatku miałem to w obu nogach! Prawe kolano wyleczyłem całkowicie, jest sprawne. Lewe – jeszcze nie do końca. Muszę o nie dbać, chłodzić, rozciągać, wałkować. Po sezonie czeka mnie jeszcze jedno ostrzyknięcie, by wyleczyć się w stu procentach. W treningu jestem od początku lutego. Śmiałem się, że taki dostałem prezent urodzinowy (urodziny Bartka przypadają 6 lutego – dop. red.). Nie wchodziłem od razu do małych gier, nie było wybić czy dośrodkowań, ale z biegiem czasu mogłem pozwalać sobie na coraz większe obciążanie nóg – zaznacza.

To była dla niego trudna sytuacja. Miał przecież za sobą świetną wiosnę, w której przyczynił się walnie do wywalczenia przez Rozwój utrzymania w drugiej lidze i zwycięstwa w klasyfikacji Pro Junior System. Nagle musiał jednak wziąć rozbrat z boiskiem.

Stwierdziłem, że może tak musiało się stać, abym poukładał sobie pewne kwestie w głowie; bym jeszcze bardziej dojrzał do piłki i zrozumiał, że takie rzeczy w życiu się zdarzają. Pogodziłem się z tym. Pomagało mi otoczenie, przyjaciele, rodzina. Jakoś przez to przeszedłem. Chodziłem na studia – zacząłem zarządzanie na AWF – poznałem tam nowych znajomych, pracowałem na siłowni, przyjeżdżałem do chłopaków na treningi. Nie było źle – opowiada Bartek.

Siłą rzeczy, w takich chwilach w głowie musi rodzić się pytanie: „Co, jeśli nie piłka…?”.
– Też o tym myślałem. Widziałbym siebie w roli trenera przygotowania motorycznego, trenera personalnego. Chcę iść w taką sportową stronę, w tym kierunku w siebie inwestować, by otworzyć coś własnego. Czytam książki o takiej tematyce, ale żadnych kursów jeszcze nie robiłem. Miałem nawet zamiar zacząć, lecz trudno to było pogodzić z treningami, a priorytetem oczywiście nadal jest piłka – podkreśla.

Gdy był wyłączony z gry, miał godnych zastępców w osobach swoich imienników. – Poziom na pewno nie spadł. „Solin” i „Nojgi” bronili na bardzo dobrym poziomie – zaznacza Golik, który chce pomóc drużynie w zakończeniu sezonu nad strefą spadkową.

Nie martwię się o utrzymanie, choć to trudne pytanie. Wiadomo, że każdy zastanawia się, co będzie, jeśli spadniemy. Ja takie myśli odrzucam. Zostało nam dziewięć meczów. Wszyscy w szatni wierzą w tę drużynę i zrealizowanie celu. Rok temu byłem w stu procentach przekonany, że się uda. Teraz jest tak samo. Damy z siebie wszystko, żeby utrzymać Rozwój w drugiej lidze – mocno akcentuje Bartosz Golik.

foto: Tomasz Błaszczyk