– Strata czterech bramek to jest cios – nie ukrywał bramkarz Rozwoju Katowice po dotkliwej środowej porażce ze Stalą Stalowa Wola.
Bartosz Golik, podobnie chyba jak wszyscy kibice Rozwoju, był zaskoczony przebiegiem środowego meczu ze Stalą Stalowa Wola w Boguchwale. – Aż trudno na gorąco coś powiedzieć. Prowadziliśmy 1:0, a po przerwie dostaliśmy cztery bramki. Musimy szybko się z tego otrząsnąć, jak najszybciej zapomnieć o tym meczu i myśleć już o następnym. Trzeba walczyć, by utrzymać zespół w drugiej lidze – przyznał bramkarz naszej drużyny.
W przeciągu dwóch kwadransów 20-latek wyciągał piłkę z siatki tyle razy, co wcześniej przez całą wiosnę.
– Nawet strata jednej bramki to średnie uczucie, a cztery… To jest cios, który jednak powinien skłonić to jeszcze cięższej pracy – podkreślił Golik.
Nasze położenie jest skomplikowane. Co prawda miejsce w tabeli jest dobre, ale przewaga nad rywalami – nieznaczna. – Wychodzi na to, że po prostu musimy wygrać mecz, zdobyć trzy punkty. Do końca zostały cztery kolejki, nam zostało jeszcze zaległe spotkanie z Siarką Tarnobrzeg. W tabeli nie jesteśmy w złej sytuacji, zwłaszcza jeśli chodzi o pozycję, bo zajmujemy przecież 10. miejsce. Trzeba jednak patrzeć na siebie, nie rozglądać się na boki. Głowy do góry i jedziemy dalej – dodał wychowanek Rozwoju.
Już w sobotę na Zgody zawita lider, czyli GKS 1962 Jastrzębie. – Musimy się na ten mecz dobrze nastawić. To kolejna szansa, by udowodnić, że mamy dobrą drużynę, a ze Stalą to był przypadek, że straciliśmy tak dużo goli i nie wygraliśmy – zaznaczył Bartek Golik.
foto: Tomasz Błaszczyk