Igor Rogowski w sobotnim meczu w Myszkowie strzelił swojego premierowego ligowego gola dla pierwszej drużyny Rozwoju.
Zdobyć swoją pierwszą ligową bramkę w seniorskiej piłce w takich okolicznościach – to zawsze wspomnienie na całe życie. Igor Rogowski, wychowanek Akademii Piłkarskiej Rozwoju z rocznika 2006, w doliczonym czasie sobotniego meczu w Myszkowie zwieńczył akcję swojego rówieśnika Szymona Jarka, zapewniając naszej drużynie zwycięstwo 2:1.
– „Simao” pięknie minął rywala i wycofał piłkę na siódmy metr. Wbiegałem z obrońcą, wycofałem się właśnie w to miejsce, piłka idealnie ułożyła mi się na stopie i wpadła do siatki. Powiem szczerze, że przez pierwsze trzy sekundy byłem w lekkim amoku. To dla mnie z pewnością ważny moment, zdobyć swoją pierwszą bramkę w czwartej lidze, w dodatku w takich okolicznościach – mówi Igor.
Przez trenerów może być ustawiany czy to w środku pola, czy na lewym skrzydle bądź wahadle, a dowodem jego uniwersalności niech będzie fakt, że mecz w Myszkowie kończył… na ataku.
– Gdy trener krzyknął mi, że mam przejść w miejsce Maksia Zielińskiego, lekko się zdziwiłem. Jak widać, odnalazłem się tam nie najgorzej – uśmiecha się nasz junior młodszy.
Był to dla niego występ nr 7 na boiskach IV ligi. Debiutował w sierpniu, w drugiej kolejce tego sezonu, w wygranym 7:1 spotkaniu z Unią Rędziny, w którym zaliczył asystę. Kilka dni wcześniej w starciu podokręgowego Pucharu Polski z Unią Kosztowy wpisał się nawet na listę strzelców (Rozwój odpadł po karnych). Sporą część rundy jesiennej stracił z powodu kontuzji. Niedawno – na mecz z Szombierkami Bytom – wskoczył do składu i umacnia w nim swoją pozycję.
– Wiadomo, że trochę mnie to zaskoczyło, ale dzięki ciężkiej pracy na treningach otrzymałem od trenera tę szansę – przyznaje Igor Rogowski.
Dzięki sobotniej wygranej, Rozwój przesunął się w tabeli na pozycję wicelidera i z optymizmem może czekać na dwa najbliższe domowe mecze: z Unią Kosztowy i Szczakowianką Jaworzno.
– W Myszkowie pierwsza połowa była zdecydowanie dla nas, więcej utrzymywaliśmy się przy piłce, stwarzaliśmy sytuacje, a naszą przewagę udokumentował strzał Fabiana na 1:0. Może za bardzo się rozluźniliśmy, co rywale wykorzystali, strzelili gola do szatni, bo daliśmy napastnikowi rywali zbyt dużo czasu w naszym polu karnym. Druga połowa była już bardziej wyrównana, ale to my byliśmy groźniejsi. W końcówce było to widać, dlatego cieszymy się, że zdobyliśmy bramkę na wagę zwycięstwa. Sytuacja w tabeli wygląda teraz dzięki temu dobrze, ale… zawsze liczymy na więcej – mówi jeden z wielu juniorów w kadrze naszej pierwszej drużyny.