W sobotę Rozwój jedzie do Rybnika na bardzo ważne w kontekście układu dolnej części tabeli starcie z ROW-em. – To spotkanie może nam dać trochę więcej tlenu, ale równie dobrze też nas „zabić” – mówi Rafał Bosowski, jeden z trenerów naszej drużyny.
Nasza drużyna zaczyna bardzo ważny okres. Mecze z ROW-em 1964 Rybnik i Resovią, a więc rywalami z dolnej części tabeli, przedzielone zostały wyjazdowym starciem z trzecioligową Wisłą Puławy w 1/16 finału Pucharu Polski, które też będzie mieć dla Rozwoju wielką wagę.
– Jesteśmy pełni mobilizacji po ostatnim zwycięstwie z Gryfem – mówi Rafał Bosowski, jeden z trenerów Rozwoju. – Atmosfera jest taka jak zawsze, czyli dobra. Nawet gdy przegrywaliśmy, nie było żadnych animozji czy nerwowych ruchów. Jedziemy na ROW powalczyć o pełną pulę. Spodziewamy się trudnego meczu, bo w tej lidze są tylko takie. Wiemy, w jakiej sytuacji jesteśmy my, a w jakiej Rybnik. Każdy będzie gryzł trawę. To spotkanie może nam dać trochę więcej tlenu, ale równie dobrze też nas „zabić”. Swojej koncepcji jednak nie zmieniamy. Będziemy sukcesywnie stawiać na młodzież, bo taka jest nasza polityka.
6 zwycięstw, 4 remisy i 6 porażek. Gole? 22:25 na naszą niekorzyść. To bilans spotkań naszej drużyny z ROW-em w ostatniej dekadzie. Dwa z nich były pucharowe – w obu przypadkach (2010, 2011) był to finał okręgowego PP, który okazywał się dla nas zwycięski. Resztę meczów rozegraliśmy na gruncie ligowym. W trzeciej lidze lepiej radził sobie Rozwój (3-1-2), w drugiej – już ROW (1-3-4). To jedyne na szczeblu centralnym zwycięstwo odnieśliśmy w ostatnim meczu. 8 kwietnia przy Zgody padł wynik 2:0, a gole strzelili Daniel Paszek i Adam Żak, dziś spełniający się w roli jokera w pierwszoligowym GKS-ie Jastrzębie. Jesienią 2017 w Rybniku z kolei zremisowaliśmy 2:2.
Rozwój i ROW to nie tylko wyniki, ale też ludzie. Szkoleniowcy Dietmar Brehmer i Marek Koniarek, zawodnicy Robert Tkocz, Mateusz Mazurek czy Michał Płonka… Wspólnych mianowników nie brakuje też w statystykach trwającej rundy jesiennej. Tak się złożyło, że stanowimy duet zespołów wygrywających najrzadziej. Po pełną pulę sięgaliśmy trzykrotnie. Rybniczanie mają od nas trzy punkty więcej i plasują się nad kreską dlatego, że różnicę robią remisy. Tych podopieczni trenerów Sieklińskiego i Buchały mają na koncie aż 7 – najwięcej w drugoligowej stawce.
Nasi sobotni rywale to jedna z pięciu ekip (obok Siarki, Błękitnych, Elbląga i Skry), która zdobyła dotąd mniej bramek od Rozwoju. Ma ich na koncie 13 (przy 15 naszych), ale za to straciła tylko 16, czyli o 14 mniej niż my. 30 straconych goli daje nam niechlubną średnią dwóch na mecz. Równie złej w drugiej lidze nie ma nikt.
Rybniczanie zaczęli sezon od dwóch domowych porażek – ze Stalą Stalowa Wola i Górnikiem Łęczna – ale potem przed własną publicznością już nie przegrali. Urwali po punkcie Widzewowi Łódź, Radomiakowi, Pogoni Siedlce i Olimpii Grudziądz, a pokonali Resovię i – w bardzo prestiżowym meczu – Ruch Chorzów. Wygrana z „Niebieskimi” była ostatnią. Potem ROW przegrał 0:1 w Bełchatowie, a remisował z dwiema Olimpiami. Przed tygodniem przywiózł „oczko” z Elbląga.
– Fajnie, że ponosimy mało porażek, bo wtedy zawsze inaczej się trenuje, ale jesteśmy pazerną drużyną. W Bełchatowie i z Olimpią Grudziądz skrzywdzili nas sędziowie. Po obu tych meczach przychodzili potem do naszej szatni i przepraszali chłopaków. Zabrali nam cztery punkty, a w naszej sytuacji, gdybyśmy mieli je na koncie, po ewentualnym zwycięstwie z Rozwojem moglibyśmy nawet wskoczyć na piąte miejsce – powiedział Roland Buchała, jeden ze szkoleniowców ROW-u, przed kamerą TVP Katowice.
Listę przymusowych absencji od dłuższego czasu otwiera u nas kontuzjowany Tomasz Wróbel. Nikt tym razem nie pauzuje za kartki. W obozie rybniczan zaś nadmiar „żółtek” odpokutowywać będą Michał Bojdys i Dominik Zawadzki.
ROW 1964 Rybnik – Rozwój Katowice
16. kolejka II ligi
sobota, 27 października, godz. 15:00, stadion przy ul. Gliwickiej 72
Sędziuje: Paweł Horożaniecki (Żary).
foto: Marta Kołodziejczyk