– Trzeba dalej walczyć. Przecież nie tracimy do bezpiecznego miejsca 15 punktów! Nadal jesteśmy w grze – podkreślał obrońca Rozwoju, zawiedziony remisem ze Skrą i… ósmą żółtą kartką, która eliminuje go z nadchodzących derbów w Chorzowie.
Duży zawód?
– Według mnie tak. Straciliśmy dwa punkty. Było widać, że Skra przyjechała tylko się bronić. Remis był wynikiem dla niej satysfakcjonującym. My staraliśmy się w drugiej połowie odmienić rezultat, ale wystarczyło tylko na jedną bramkę. O pierwszej połowie należy zapomnieć.
Rywal oddał inicjatywę, wielu takich meczów ostatnimi czasy nie rozgrywaliśmy. Trudno było zmierzyć się z tą nową sytuacją?
– Przez cały tydzień trenowaliśmy pewne schematy. Trenerzy przepowiedzieli to; przypuszczali, że Skra przyjedzie do nas i będzie się broniła nawet szóstką z tyłu. Ciężko było nam cokolwiek zrobić – tym bardziej, że boisko z minuty na minutę wyglądało coraz gorzej. Nie ma się jednak co usprawiedliwiać złą murawą. Straciliśmy dzisiaj dwa punkty. Dobrze jedynie, że nie przegraliśmy, bo mogłoby być już naprawdę źle.
Stracona po centrze z rzutu wolnego bramka?
– Nie chcę się wypowiadać na gorąco, bez obejrzenia tej sytuacji wcześniej na wideo. Rywal oddał strzał, jakoś to wpadło. „Nojgi” był blisko, żeby obronić. Brakło centymetrów, by mocniej odbić piłkę. Szkoda.
Inaugurująca wiosnę wygrana z Siarką sprawiła, że każdy liczył, iż ze Skrą też pójdzie. Czy paradoksalnie ten wynik 6:0 nie okaże się naszym przekleństwem, bo stale będziemy się do niego odnosić?
– Nie, nie. Już o tym zapomnieliśmy. Trenerzy powiedzieli nam, że nie ma co o tym myśleć, zwłaszcza że każdy z nas wolałby wygrać sześć meczów po 1:0 niż jeden – 6:0. Co mogę powiedzieć? To Skra ma dziś 32 punkty i może sobie pozwolić na spokojne granie, cofnięcie się. My staraliśmy się coś klarować, ale nie wystarczyło nam na tyle, by stworzyć tak wiele okazji, co z Siarką. To jedyna przyczyna. Nie ma się co w to wszystko zagłębiać. Trzeba dalej walczyć. Przecież nie tracimy do bezpiecznego miejsca 15 punktów! Nadal jesteśmy w grze.
Mamy 25 punktów, dalej znajdujemy się w strefie spadkowej. Sporo trzeba jeszcze zdobyć, by się utrzymać. Tym bardziej takie dwa stracone „oczka” ze Skrą bolą.
– Zostało 10 meczów. 5-6 z nich trzeba wygrać. Jeśli mniej – to będzie problem…
Brzmi to przerażająco.
– No tak, ale mamy jeszcze kilka domowych spotkań z zespołami z dolnej części tabeli. Wydaje mi się, że naprawdę każdy rywal w drugiej lidze jest w naszym zasięgu – tym bardziej w momencie, w którym jesteśmy. Zostaliśmy dobrze przygotowani do wiosny, wzmocnienia były konkretne. Teraz to tylko żałuję, że dostałem ze Skrą ósmą żółtą kartkę i nie będę mógł zagrać za tydzień na Cichej.
Miałeś tego świadomość podczas meczu?
– Nie, o tym się nie myśli. Nie spodziewałem się też, że po takim pierwszym faulu – bo to był mój pierwszy faul w meczu – sędzia od razu da mi żółtą kartkę. Gwizdał bardzo zdecydowanie, był konsekwentny.
Oj, boli, że ominą cię derby z Ruchem.
– Nie ma co ukrywać. Fajnie zagrać przy takiej publiczności – tym bardziej, że mecz będzie w telewizji. Po to trenujemy, by występować w takich meczach. Niestety, w przyszłą niedzielę nie będzie mi to dane.
Ktoś na środku obrony będzie cię musiał zastąpić.
– „Gała” i „Gancar” wrócili już do osiemnastki, od tygodnia są w treningu. Na pewno któryś z nich dobrze mnie zastąpi. Jestem pewien, że będziemy tam walczyć o trzy punkty.
To będzie niczym mecz o życie.
– Zdecydowanie. Jeśli wygramy w Chorzowie, morale pójdą do góry, podskoczymy w tabeli, a Ruch to podłamie. Trzy punkty postawiłyby nas w dobrej sytuacji. I oby tak się to skończyło.
foto: Tomasz Błaszczyk