Kamil Zalewski: Rozwój zawsze będzie głęboko w moim sercu [WYWIAD]


kamil zalewski lesnicia news

Spodziewam się po Rozwoju solidności. To bardzo wymagający przeciwnik – mówi były pomocnik drużyny z ul. Zgody 28, który w sobotę stawi nam czoła jako zawodnik Skry Częstochowa.

Oczekiwaniu na mecz z Rozwojem jeszcze towarzyszą dodatkowe emocje?
– Rozstałem się z klubem ponad pięć la temu, ale sądzę, że nawet jeśli byłoby to dziesięć czy dwanaście, to zawsze wzbudzałoby emocje; niezależnie od tego, że skład zmienił się już diametralnie. Z ekipy, w której grali, zostali jeszcze „Gała” i „Solin”, czyli dwóch weteranów. Wrócił „Pacho”, a nie mogę też zapomnieć o trenerze Kolonce. Rozwój zawsze będzie głęboko w moim sercu i to jest fakt. Przeżyłem tam fajne chwile z punktu widzenia zarówno ludzkiego – bo pewne znajomości zostały na dłużej – jak i piłkarskiego. Mieliśmy charakterną ekipę i po prostu kompletną. To był zbalansowany skład. W sezonie, w którym robiliśmy awans, czuło się, że jesteśmy faworytem. Osiągaliśmy wtedy dobre wyniki i czuliśmy na boisku dużą pewność.

Miło wraca się choćby do pucharowego boju z Legią Warszawa?
– Tak, ale ja przytoczę też dwa boje z Odrą Opole. U siebie wygraliśmy 4:2, mimo że przegrywaliśmy i to po sprokurowanym przeze mnie karnym. W rewanżu prowadziliśmy 2:0, skończyło się remisem 2:2 w strasznej ulewie, kiedy „Solin” w ostatnich minutach nas uratował. To były kluczowe momenty sezonu, w którym robiliśmy awans do drugiej ligi zachodniej.

Byłeś ważnym ogniwem tamtego Rozwoju, przeniosłeś się potem do Polonii Bytom. Chyba trudno powiedzieć, byś ze swojego potencjału wyciągnął maksimum?
– Pewnie nie wyciągnąłem, ale żalu do siebie absolutnie nie mam. Życie pisze różne scenariusze. Wybrałem wersję łączenia gry w piłkę ze studiami. Może to trochę mnie zablokowało? Może brakło trochę szczęścia? Gdy z Zagłębiem robiliśmy awans do pierwszej ligi, nie czułem, bym odstawał, a chyba jako jedyny zawodnik nie zacząłem mecz w pierwszym składzie. I to mimo że do Sosnowca poszedłem za swoim „piłkarskim ojcem”, czyli trenerem Smyłą! Nie udało się tam zakotwiczyć, fakt też faktem, że konkurencja była bardzo duża. To już jednak przeszłość. Gdyby inaczej życie się potoczyło, gdybym poszedł innymi drogami, może nie poznałbym swojej żony i nie miałbym dziś wspaniałej rodziny? Piłkarsko, niedosyt jest, z pewnością, ale nie to jest w życiu najważniejsze. Cieszę się z tego, gdzie byłem, kogo poznałem, co po sobie pozostawiłem, a przecież nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa. Oczywistym jest jednak, że nie patrzę już nie wiadomo jak bardzo w górę. Żalu jednak nie mam, a już na pewno nie do samego siebie. To byłoby niezdrowe.

Skończyłeś fizjoterapię. Trochę działasz w zawodzie, czy na razie tylko piłka?
– Na razie zostawiam na boku. Gdy grałem w Stali Brzeg, trenowałem dzieciaków. W Skrze też będę się zajmował najmłodszymi grupami. Na razie żyję z piłki, a co będzie potem? Opcji i możliwości jest wiele. Jestem raczej spokojny o to, co się wydarzy. Życie wiele razy nauczyło mnie, że nie ma co planować, bo może trafić cię chichot losu.

W Brzegu jakie roczniki trenowałeś?
– 2012, 2013, 2014, czyli najmłodsze skrzaty. Sprawiało mi to wiele radości, zwłaszcza gdy żona przychodziła też na zajęcia z naszym 1,5-rocznym dziś Mikołajem. Pełnia szczęścia i zabawy. Nie zostałem jednak w Brzegu i teraz muszę odnaleźć swoje miejsce w Częstochowie, gdzie obecnie mieszkam.

Planujesz zrobić papiery trenerskie?
– Chciałem rozpocząć kurs UEFA B, ale niestety w Opolu on nie ruszył, dlatego musiałem odwlec to trochę w czasie. Nie jest to największy priorytet, ale byłaby to też pewna forma zabezpieczenia się na przyszłość, łączenia grania z innym dochodem i korzystania z wiedzy, którą się zdobyło.

zalew pacho zaku bks news

Propozycja z drugoligowej Skry ucieszyła?
– Pewnie. Trener Ściebura znał mnie, widział kilka moich meczów, gdy Skra rywalizowała ze Stalą o awans do drugiej ligi. Ze strony trenera był jasny komunikat, że jest mną zainteresowany. Musiałem tylko dogadać się z zarządem. Porozumienie osiągnęliśmy szybko i jestem zadowolony; nawet w świetle obecnych wyników i sytuacji.

W sześciu kolejkach nie doczekaliście się punktu. „Szok” czy „trzeba było się z tym liczyć”?
– Jasne, że poniekąd trzeba było, zwłaszcza że graliśmy wszystko na wyjazdach. Dla każdego jednak musi być o szok. Zerowy dorobek to nie to, czego oczekiwaliśmy. Powinniśmy mieć już kilka punktów. Szkoda chociażby tego karnego w doliczonym czasie na inaugurację z Radomiakiem. Mogliśmy urwać faworytowi remis. To już przeszłość. Cóż możemy zrobić? Teraz tak naprawdę nie mamy niczego do stracenia. Musimy walczyć, by nie okazało się za kilka tygodni, że o utrzymanie będzie nam już bardzo ciężko. Trzeba zebrać się w garść, bo czasu wbrew pozorom nie ma wiele. Kolejki i punkty uciekają.

Trzy razy przegraliście wysoko, trzy razy – jednym golem.
– Nasz zdecydowanie najsłabszy mecz był w Chorzowie. W Grudziądzu też skończyło się 0:4, ale tam rozegraliśmy dwie różne połowy. Pierwsza połowa była wyrównana, przegrywaliśmy jednym golem i chcieliśmy po przerwie przetrwać 15 minut, a potem mocno powalczyć o wyrównanie. Z boiska czuliśmy, że się da i sądzę, że ludzie w Olimpii powiedzieliby to samo. W 50. minucie było jednak po meczu. Gramy sinusoidalnie. Liczę na to, że ustabilizujemy formę, byśmy przez 90 minut mogli konkurować z każdym zespołem – obojętnie, czy z dołu, czy góry tabeli. Tu nie będzie łatwych przeciwników.

W sobotę rozegracie pierwszy mecz u siebie. Sztuczna nawierzchnia może być waszym atutem?
– Poprzednia runda, w trzeciej lidze, pokazała, że nikt nie był tam w stanie wygrać. Dlatego bardzo mocno liczę, że to będzie nasz atut i wykorzystamy go. Pewnie o stworzenie twierdzy prosto nie będzie, ale niech to będzie boisko, z którego regularnie będziemy podnosić punkty.

Czego spodziewasz się w sobotę po Rozwoju?
– Solidności. To taki zespół, który nie schodzi poniżej pewnego poziomu, ustalonego przez długie lata gry w drugiej czy nawet pierwszej lidze. Uważam Rozwój za bardzo solidnego i bardzo wymagającego przeciwnika. Tak jak to powiedział trener Siarki Włodzimierz Gąsior – z Rozwojem każdy musi się liczyć. Podpisuję się pod tym obiema rękami.

Kamil ZALEWSKI
ur. 16.06.1989
pozycja: defensywny pomocnik
kluby: Polonia Bytom, Rozwój Katowice (2011-13), Polonia (2013-14), Zagłębie Sosnowiec (2014-15), Polonia (2015-16), Stal Brzeg (2017-18), Skra Częstochowa (2018 – nadal)
w Rozwoju: 65 ligowych meczów/3 gole

kamil zalewski rypin news

Skra Częstochowa – Rozwój Katowice
7. kolejka II ligi
sobota, 25 sierpnia, godz. 17:30, stadion przy ul. Loretańskiej w Częstochowie

Sędziuje: Piotr Łęgosz (Włocławek).

foto: archiwum