Nasza przetrzebiona absencjami drużyna wróciła spod granicy z Małopolską na tarczy, ale swojej postawy wstydzić absolutnie się nie musi. Jedyną bramkę zdobył Szymon Zielonka, rzut karny obronił Oskar Cieślik.
Takie porażki należy przyjąć do wiadomości. Nie gramy przecież w tej lidze o ciężarówkę złota w sztabkach, a po to, by trwać na mapie piłki seniorskiej w Polsce i wprowadzać do niej wychowanków naszej Akademii – jak np. juniorów młodszych Oliwiera Kwiatkowskiego i Jakuba Roja. Ten pierwszy (dzień przed 16. urodzinami!) zaliczył debiut w podstawowym składzie na mecz IV ligi, ten drugi zadebiutował w niej w ogóle. Poza słabymi pierwszymi 20 minutami była wielka walka, wielkie serce zostawione na boisku, wiara w możliwość odrobienia nawet dwubramkowej straty, gonienie do samego końca i nawet już w dziesiątkę po punkt, całkiem sporo jakości. Tak zdeterminowanych rozwojowych chłopaków oglądało się z przyjemnością, a że nie dało nam to nawet remisu? Tak to w futbolu bywa.
Z drugiej strony, trudno o pochlebne słowa po porażce ze złożonym w sporej mierze z młodzieżowców zespołem, który w tak specyficznej lidze, lidze własnego boiska, wcześniej zdołał wygrać u siebie tylko raz i to w sierpniu. Może zatem nie było przypadku w tym, że Rozwój momentami osiągał tak dużą przewagę, a martwić się należy, że nie zdołaliśmy jej przekuć w jakąkolwiek zdobycz. Trudno jednak nie pamiętać, że w Czańcu stawiliśmy się w ledwie 14-osobowym składzie, a grono rezerwowych składało się bramkarza Oskara Cieślika, juniora Jakuba Roja i… trenera Tomasza Wróbla. Nie ma co ukrywać, że czujemy trudy sezonu, kontuzji, kwarantann, a los nas specjalnie nie oszczędza, dlatego z tym większą satysfakcją odnotowujemy, że w IV-ligowej tabeli jesteśmy całkowicie bezpieczni, a przy odrobinie szczęścia możemy jeszcze powalczyć nawet o podium.
W Czańcu przespaliśmy pierwszą część pierwszej połowy, co gospodarze udokumentowali golem. Na jednej z lepszych muraw, z jakimi zetknęliśmy się w tym sezonie, grać zaczęliśmy dopiero wtedy, gdy trener Wróbel zmienił ustawienie na czwórkę obrońców, przesunął na stopera Szymona Zielonkę, a nieco wyżej przesunął Dawida Ciszewskiego. Wtedy zaczęło się zazębiać, bardzo bliski wyrównania był Bartosz Chwila, ale jego strzał na raty w świetnym stylu obronił bramkarz LKS-u.
W drugiej połowie konsekwentnie prowadziliśmy grę, konstruowaliśmy ataki pozycyjne, egzekwowaliśmy sporo stałych fragmentów, ale to gospodarze po jednym, z nielicznych wypadów nas trafili. Straciliśmy bramkę po rzucie rożnym, zrobiło się 2:0…
Ale złapaliśmy kontakt, tym razem to my wykorzystaliśmy stały fragment. Centra Oliviera Lazara z kornera, w powietrzu powalczył Piotr Barwiński, a efektownie piłkę do siatki skierował Szymon Zielonka. To były szalone minuty, bo niemal natychmiast gospodarze zyskali rzut karny, choć Dawid Ciszewski zarzekał się, że nie faulował. Do piłki ustawionej na 11. metrze podszedł Maciej Felsch, ale przegrał pojedynek z Oskarem Cieślikiem. W grze utrzymał nas bramkarz, który pojawił się na murawie w drugiej połowie. Zmienił Bartosza Golika, by też złapać jakieś minuty, jako że przełożony został niedzielny mecz z Podbeskidziem w I lidze śląskiej juniorów starszych. Przy karnym błysnął naprawdę świetną interwencją, a trener bramkarzy Marek Kolonko aż wyskoczył z ławki, czemu trudno się było dziwić.
Więcej goli już nie padło, mimo że próbowaliśmy do ostatniej sekundy, nawet w osłabieniu, gdy dwie żółte kartki skompletował już Tomasz Wroza. W 77. minucie – pierwszy raz w tej rundzie – na murawie pojawił się trener Wróbel i dał dużo jakości, szarpał to na lewym, to na prawym skrzydle. Nasz szkoleniowiec nie chce zajmować miejsca młodszym, ale nadszedł taki moment, gdy po prostu jest potrzebny, dlatego apelujemy: „Dziambel” na boisko!
W tabeli pozostaliśmy na 6. miejscu, mając 40 punktów, czyli tyle, co sklasyfikowane tuż za plecami zespoły GKS-u II Tychy i Kuźni Ustroń. W środę odrabiamy zaległości wyjazdową konfrontacją z Unią Książenice, tego samego dnia juniorzy młodsi grają w Chorzowie bardzo ważne spotkanie z Ruchem, dlatego znów nie będzie nas zbyt wielu. Ale cieszy, że od poniedziałku wrócić już mają do treningów Oliwier Gasz i Robert Woźniak.
Protokół meczowy
25. kolejka II grupy IV ligi śląskiej
sobota, 1 maja, godz. 17:00, stadion w Czańcu, ul. Zagłębocze 9
LKS Czaniec – Rozwój Katowice 2:1 (1:0)
1:0 – Felsch, 10 min
2:0 – Borak, 60 min (głową)
2:1 – Zielonka, 68 min
Sędziował Leszek Lewandowski (Gliwice). Mecz bez udziału publiczności.
LKS Czaniec: Kierlin – Nazdryn-Platnitski (64. Wiśniowski), Borak, Pielichowski, Felsch, Gawor, Handy, Flis, Machalica, Marek, Trojak.
Rezerwowi: Felsch, Pachler, Stwora, Mrowiec, Wolf, Kołek.
Trener Szymon WALIGÓRA.
Rozwój Katowice: Golik (64. Cieślik) – Ciszewski, Barwiński, Wroza – Kaletka, Zielonka, Lazar, Czenczek (77. Wróbel) – Chwila, Kwiatkowski (89. Roj), Gembicki.
Rezerwowi: –
Trener Tomasz WRÓBEL.
Żółte kartki: Pielichowski, Gabor, Felsch – Wroza, Zielonka, czerwona kartka: Wroza (88, druga żółta).
foto: administrator