– Fajnie, że nie pękliśmy, a pokazaliśmy wyrachowaną piłkę – przyznał tuż po remisie z Widzewem strzelec gola dla Rozwoju.
Jak strzela się gola przed 17-tysięczną publicznością?
– Bardzo fajnie! Cieszę się z tej bramki. Piłka się trochę poodbijała. „Pacho” próbował oddawać strzał, odbiła się od kolana zawodnika Widzewa, spadła mi pod nogi. Ja dołożyłem tylko swoją nogę i mogliśmy się cieszyć z bramki. Bardzo szkoda, że nie utrzymaliśmy tego prowadzenia do końca. Kilku minut nam zabrakło… Musimy się zadowolić remisem. To był fajny mecz. Nie przestraszyliśmy się lidera. Nie na co dzień gra się przy takiej publice. W Polsce łódzki Widzew to – obok Legii i Lecha – kibicowska czołówka. Fajnie, że nie pękliśmy, a pokazaliśmy wyrachowaną piłkę. Możemy być z siebie zadowoleni.
Nastawiałeś się jakoś szczególnie na występ przy takiej frekwencji, czy poszedłeś na żywioł?
– Nic specjalnego nie było. Nie można nakładać na siebie takiej presji, bo to nigdy nie wychodzi na dobre. Trzeba wyjść, grać, nie patrzeć na to, ilu jest kibiców. Czy śpiewają głośniej, czy ciszej… To podczas gry nie może mieć znaczenia. Boisko jest wszędzie takie samo.
Mimo że – tego nie wiemy, ale wykluczyć nie możemy – finał tego sezonu może być smutny, to tej jesieni przeżyliśmy wiele pięknych chwil. Remis w końcówce w Łęcznej, wygrana w dziesiątkę na ROW-ie, awans do 1/8 finału PP, teraz punkt na Widzewie.
– Nie zgodzę się, że finał może okazać się smutny. Przecież jesteśmy w grze, zdecydowanie! Mamy rozegrany jeden mecz mniej, w środę postaramy się zapunktować z Elaną i od razu wyskoczyć ze strefy spadkowej. Sytuacja nie jest tak trudna, jak może się wydawać.
Czyli optymizm!
– Rozwój zawsze wychodził z ciężkich sytuacji. To udowodnione od lat! Damy radę. Co do tych meczów, które wymieniłeś – jasne. Trudno się nie zgodzić. Ta druga liga jest naprawdę ciekawa niczym pierwsza, nie brakuje tu fajnych firm, fajnych spotkań. Nic, tylko grać i pokazywać się jak najlepiej.
foto: Tomasz Błaszczyk